XII

329 34 7
                                    


— A pamiętasz jak prawie wpadłeś do studni, bo się wystraszyłeś kota? — zaśmiałaś się cicho.

— Eeej, nie wystraszyłem się. Po prostu nie patrzyłem gdzie biegłem...

— Istnieją lepsze wytłumaczenie, wiesz? — uśmiechnęłaś się.

— ... Masz rację. — poczochrał twoje włosy.

— Ale moje włosy to zostaw. — poprawiłaś je.

— Lubię je dotykać, są miękkie.

— Twoje też są. — mruknęłaś. — Pamiętam jak mama mi opowiadała o tym jak przychodziłeś do niej cały czas, gdy była w ciąży... Gadałeś, że jak dorośniemy to mnie zabierzesz w piękne miejsce na ziemii.

— Myślę, że ta łąka jest ładna... Ale na pewno są piękniejsze miejsca. — usiadł na trawie, gdy byliście na miejscu.

— Czyli stąd oglądasz zachody? — usiadłaś obok.

— Tak, teraz będę mógł w końcu oglądać z tobą. Pamiętam, że też chciałem zabrać w takie ładne miejsce naszych rodziców.

Nagle zapadła cisza. Jean spojrzał się w stronę zachodu, a ty zerknęłaś chwilę w tą samą stronę.

— Jean? — spojrzałaś się na niego. — Myślisz, że mama z tatą są teraz szczęśliwi? Czy jest im tam lepiej?

— Myślę, że rodzice są z ciebie dumni, siostrzyczko. Postanowiłaś dołączyć do mnie, a jest to jednocześnie wielkie osiągnięcie i znak, że poświęcisz się dla ludzkości.

— Skoro są ze mnie dumni, to z ciebie też. — złapałaś delikatnie go za rękę.

— Założę się, że na pewno mieliby taką samą reakcję jak ja na początku, gdy zdecydowałaś się dołączyć do zwiadowców... Jednak ja z dnia na dzień się boje o ciebie coraz bardziej... I też nie mogę pozwolić, aby śmierć rodziców poszła na marne... Nie mogę pozwolić tobie zginąć. — popatrzył się na ciebie i można było wykryć słaby uśmiech na jego twarzy. — Muszę być dla ciebie silniejszy.

— Już jesteś silny. I tobie też nie pozwolę zginąć. Mam tylko ciebie. — pogłaskałaś go delikatnie po włosach i uśmiechnęłaś się bardzo delikatnie. — Gdybyś miał teraz umrzeć, umarłabym razem z tobą. — poczułaś jak Jean obejmuje twoje obie dłonie swoją. Drugą dłoń delikatnie zacisnął w pięść.

— Musisz mi coś obiecać. — pogłaskał delikatnie kciukiem twoją jedną dłoń. — Jak umrę, masz żyć dalej i być szczęśliwa z kimś kogo pokochasz. Chciałbym patrzeć z góry na moją siostrę, która będzie z kimś bardzo szczęśliwa. Oczywiście jakbyś chciała mieć dzieci to chciałbym abyś im powiedziała, że ich kocham i obserwuję z góry. Też chcę żebyś przeprosiła ich za to, że nie mogłem wytrwać do końca, aby później móc być przy nich i starać się być dobrym wujkiem.

— A... Ale... Mówiłam, że nie pozwolę na twoją śmierć. Nawet nie mów, że nie wytrwasz do końca. — przytuliłaś go i pogłaskałaś jego policzek.

Gdy zabierałaś powoli rękę z jego policzka, nagle poczułaś jak coś kapnęło ci na rękę. Była to łza Jean'a, a za chwilę było tych łez coraz więcej. Przytuliłaś go nieco mocniej. Chciałaś żeby się wypłakał niż dusił płacz w sobie. Rodzice zawsze wam mówili, że płacz nigdy nie jest powodem do wstydu. W duszy cieszyłaś się, że Jean czuje się dobrze z tobą, i że niczego w sobie nie trzyma.

— Nie zdajesz sobie sprawy jak się cieszę, że cię mam...— powiedział przez łzy. — Będę cię chronić przed wszystkimi okrucieństwami tego świata... Kocham cię, [imię].

— Ja ciebie też, Jean. — uśmiechnęłaś się delikatnie. — Nie zasługuje na takiego brata jak ty... Chociaż też nie wyobrażam sobie mieć innego. — pogłaskałaś delikatnie jego mokre policzki, wycierając je od łez.

Poczułaś nagle jak tobie też zbiera się na płacz. Dlaczego? Przez widok twojego płaczącego brata, czy bezsilności? A może to przez wzruszenie? Albo po prostu nie możesz już dusić w sobie emocji, które nazbierały ci się przez te chwile bez niego i chcesz je wypuścić na wolność? Tyle pytań, a co z odpowiedziami na nie? Chyba i tak by nie miały w przyszłości żadnego znaczenia. Teraz liczyła się tylko ta chwila, która zostanie w twojej pamięci na bardzo długo. Chwila, która udowodniła, że mimo tyle rozłąk to jedynie twoja więź z bratem jest dalej silna.

Mógłby ktoś sobie pomyśleć „po co składać sobie takie obietnice jak i tak śmierć zrobi swoje?".  Fakt, śmierci nie da się uniknąć, ale w takim razie co jest po niej? Kolejne życie? Jeśli tak, to czy można spotkać w nim te same osoby? Nah, nie warto się nad tym zastanawiać. Jeszcze nie teraz... Ale chwila... Czemu nad tym rozmyślasz? Czy to przez słowa kapitana Levi'a, które wypowiedział dzisiaj o śmierci?

To boli... Moje kolana... — jęknęłaś, gdy upadłaś na ziemię po raz kolejny.

Poddajesz się? — mruknął kapitan, patrząc na ciebie po czym napił się swojej herbaty.

Nie... Nie poddam się. — uśmiechnęłaś się pod nosem i wstałaś.

Powiem ci coś... Nie radzę ci się poddawać i zastanawiać długo co powinnaś zrobić w oczywistych dla ciebie sytuacjach. —  podszedł do ciebie i poprawił tobie twój sprzęt. — A co zrobisz jak będziesz musiała umrzeć?

— Yyy... To znaczy... Nie... Nie wiem... — podrapałaś się lekko po głowie i spojrzałaś się na kaprala z dołu, który spojrzał ci się w oczy.

Przede wszystkim nie szukaj śmierci, ona sama cię znajdzie... Dlatego się jej nie daj tak łatwo. 

Gone || Levi x Reader || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz