Rozdział jedenasty

7K 518 40
                                    

Niall's POV

Zamrugałem kilka razy powiekami, chcąc pozbyć się uczuć z mojej twarzy i przywrócić na nią obojętność.

Nie jestem głupi, uczę się na błędach i wiem już, że pozwalanie wydostawać się uczuciom na wierzch, nie jest zbyt dobrym pomysłem.

To sprawia, że ludzie myślą, że jesteś słaby, a jeśli jesteś słaby to można cię zranić.

To nie zmienia jednak faktu, że gdy usłyszałem opowieść Melody, poczułem się tak... dziwnie.

Z jednej strony poczułem takie przyjemne... "coś" w brzuchu, bo chciała się tym ze mną podzielić.

Nie wiem jak mam określić to uczucie, to było coś jak... nie, nie wiem.

Ale na pewno wiem, że ta dziewczyna o długich kasztanowych włosach, pięknych, inteligentnych oczach i słodkim uśmiechu nie jest mi obojętna.

To dziwne, praktycznie jej nie znam.

Postanowiłem zostawić te filozoficzne rozmyślania na potem i skupić się na tym co przed chwilą usłyszałem.

To musiało być dla niej okropne przeżycie, pewnie wciąż jest.

Nie dość, że na pewno zabijały ją wyrzuty sumienia, że nie poszła wtedy po swoją siostrę, to jeszcze ta jej matka. Rozumiem, to musiał być dla niej szok, jej dziecko zginęło, ale nie miała przecież prawa obwiniać o to Melody.

Przez całą swoją wypowiedź, dziewczyna wpatrywała się beznamiętnie w biurko, a teraz podniosła wzrok i patrzyła w moje oczy.

Mam nadzieję, że nie ma w nich już ani śladu smutku.

Wolałem, żeby myślała, że nie mam uczuć. Może to okrutne, ale cóż, trudno

Po chwili, spuściła wzrok, jakby tracąc nadzieję na jakąkolwiek reakcję.

Pomyśałam, żeby w końcu się odezwać, chyba byłem jej to winien.

Ale co mam jej powiedzieć?

Na pewno nie mam zamiaru wtajemniczać jej w moją historię.

I nie, nie robię tego, ponieważ uważam, że nie jest wystarczająco dobra.

Robię to, bo nie chcę, żeby wikłała się we mnie i moje popieprzone życie.

Dlaczego tak mówię?

Ponieważ gdy patrzę w jej oczy widzę zaangażowanie i... i coś jeszcze.

Coś co absolutnie nie powinno się tam pojawiać, gdy patrzy na mnie.

Chcę, żeby odpuściła sobie mnie i wszystko co ze mną związane, dla jej dobra.

-Też mam rodzeństwo - wypaliłem nagle zaskakując i ją i siebie.

-Na-naprawdę? - jej oczy zaświeciły się.

Cholera, nie powinienem był się w ogóle odzywać.

Cóż, teraz jest już za późno.

-Tak, młodszą siostrę - wzruszyłem ramionami - ma na imię Lizzy, to znaczy, Elizabeth - dodałam lekceważąco, patrząc gdzieś w bok.

Popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem, a ja zdałem sobie sprawę, jaką głupotę powiedziałem.

Nie chciałem, żeby była smutna. Naprawdę chciałbym zobaczyć jak się uśmiecha.
Ughh, zamknij się idioto.

Po chwili otrząsnęła się a na jej twarz powrócił ten wyraz spokoju i opanowania.

i'm not a monster // horan ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz