,,Wybaczam Ci"

8 0 0
                                    

Obudziłam się ze straszną migreną. Ledwo co wyszłam z łóżka i udałam się w stronę kuchni, w której leżały moje leki na depresję. Tak nie chciałam się chwalić więc nie mówiłam o tym wcześniej. Wzięłam dwie tabletki jedna czerwona druga niebieska i popiłam je wodą. Ojca nie było w domu dlatego miałam więcej czasu dla siebie. Dzisiaj również planowałam spotkać się z Maxem i chciałam jakoś ładniej wyglądać. Weszłam pod prysznic porządnie szorując się umyłam włosy. Wysuszyłam je i zrobiłam mocniejszy makijaż niż wcześniej. Moim zdaniem w mocnym makijażu jest mi lepiej. Ubrałam czarną przylegającą do mojej smukłej sylwetki sukienkę z dużym dekoldem. Nawet dobrze się prezentował ten dekolt przy mojej miseczce C. Dziś nie ubrałam czarnych martensów tylko czarne buty na koturnie. Czułam się wysoka ,ponieważ miałam z metr siedemdziesiąt a w tych wysokich butach mogłabym mieć z metr siedemdziesiąt pięć. Dodałam jakąś drobną biżuterię i stwierdziłam ,że wyprostuje moje czarne włosy. Byłam naturalnie brunetką ,ale zdecydowanie lubiłam kolor czarny więc się pofarbowałam. Włosy miałam do ramion to jedyne co mi się podobało. Moje śliczne czarne lśniące włosy ,które chyba podobały się mojemu chłopakowi ,ponieważ ciągle się nimi bawił. Podniosłam telefon z szafki i wybrałam numer do Maxa. Niestety odezwała się sekretarka.

- Kurwa! - krzyknęłam ze złości.

Akurat kiedy tak ładnie wyglądałam musiał wyłączyć telefon. Stwierdziłam ,że pójdę do niego do domu i zrobię mu niespodziankę. Ubrałam moje czarne martensy oraz jeansową kurtkę i wyszłam z domu przy tym zamykając go na klucz. Zbiegłam po betonowych schodach. I przeszłam przez metalowe drzwi. Nagle poczułam świerze powietrze uderzające w moje nosdrza. Szybkim krokiem kierowałam się w stronę przystanku. Ojciec obiecał mi auto więc raczej nie będę musiała już biegać na ten przystanek w tą i spowrotem. Po drodze widziałam dzieci i ich rodziców, którzy spacerowali szczęśliwi ulicami. Dlaczego ja tak nie mogłam mieć? W ostatniej chwili zdążyłam na autobus. Zajęłam dogodne dla mnie miejsce obok dziewczyny z kolorowymi włosami. Dostrzegłam nawet ,że dziwnie się na mnie patrzyła, ale na początku nie zwracałam na to uwagi, lecz w końcu zaczęło mnie to poważnie irytować.

- Czego się gapisz?! - wykrzyczałam do dziewczyny wymachując przy tym rękoma.

- Nie mogę? - odpowiedziała kpiąco.

- Masz się na mnie nie patrzeć! Irytuje mnie to. - łagodziłam ton.

- Tu jest mój numer telefonu ,uważam że powinnyśmy się lepiej poznać kochanie - mówiła szyderczo się uśmiechając.

                                                                                 ***

Wzięłam kartkę z numerem telefonu i wysiadłam na przystanku. Chwilę później byłam już pod klatką Maxa, a następnie weszłam do środka. Pukałam do drzwi, ale nikt nie otwierał więc postanowiłam otworzyć je sama ,ponieważ Max podarował mi klucze, abym mogła sobie przychodzić kiedy chcę. Zajrzałam do środka, a w domu była cisza jak nigdy dotąd. Kierowałam się do salonu ,a tam nikogo nie było. Drugim pomieszczeniem była kuchnia i też nikogo nie zastałam. Otworzyłam drzwi łazienki i dostrzegłam Maxa leżącego na zmieni podłodze. Krzyczałam , błagałam , aby się obudził ,ale nic z tego. Dostrzegłam w jego dłoni puste opakowanie po tabletkach. Wyrwałam je z jego ręki i przeczytałam na co były. Okazało się ,że były na uspokojenie. Zastanawiałam się po co mu takie tabletki. Wybiegłam z łazienki kierując się do kuchni, ponieważ tam zostawiłam torebkę, w której miałam telefon. Wyrzuciłam wszystko z niej w końcu znajdując telefon po chwili wykręcając numer sto dwanaście. Wróciłam do łazienki i robiłam wszystko co kazał mi ratownik. Robiąc to co karze zauważyłam ,że na szafce jest list adresowany do mnie. Otwierałam go drżącymi dłońmi. Po przeczytaniu upadłam na podłogę głośno szlochając.

Droga Leno!
Chcę abyś wiedziała ,że jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała, ale niestety nie mogę patrzeć na to co robi Ci ojciec , a ty tak po prostu na to pozwalasz. Nie mogę tego znieść, ale wiedz, że Cię kocham i błagam nie płacz za mną. Pamiętaj, że jesteś slina.

Twój Max.

Płakałam i płakałam i nie mogłam przestać. Jak on mógł mnie zostawić samą ja tym beznadziejnym świecie?
Sięgnęłam po drugie opakowanie leków jakie zażył Max wysypując sobie je na rękę nalałam sobie szklankę wody i gdy już miałam połykać tabletki w ostatniej chwili ratownik ,który przyjechał do naszego domu wyrwał mi tabletki z ręki i razem z Maxem pojechałam do szpitala. Podjechaliśmy pod szpital. Następnie zabrali Maxa na płukanie żołądka, a ja cała zapłakana leżałam na krześle w korytarzu czekając na jakieś wieści. Po kilku godzinach zauważyłam lekarza idącego w moją stronę.

- I c..co z nim?! - podbiegłam krzycząc do lekarza cała zapłakana.

- Już wszystko w porządku ,ale przyznam ,że otarł się o śmierć - mówił spokojnie lekarz.

- Mogę go zobaczyć? błagam - dalej mówiłam płacząc.

- Tak , tak zapraszam - pokazał mi ręką na sale numer dwanaście.

Wbiegłam do sali obejmując Maxa. Przytulając go jak nigdy dotąd. On odwzajemniał moje uściski i pocałunki i raczej był szczęśliwy, że przyszłam.

- Dlaczego chciałeś to zrobić ?! - mówiłam nie puszczając Maxa z mojego uścisku.

- Nie mogłem patrzyć na to co ojciec Ci robi - mówił spokojnie Max.

- I dlatego chciałeś mnie samą z nim zostawić?! - wyrzuciłam z siebie z wyrzutem.

- Tak , tak wiem głupi pomysł - mówił że zrozumieniem Max.

- Wybaczam Ci.

- Mam nadzieję. Pamiętaj, że Cię kocham.

- Obiecuję Ci ,że załatwie to z ojcem i też Cię kocham.

- Przyjdziesz jutro?

-Oczywiście - pocałowałam Maxa na pożegnanie i wyszłam z sali szpitalnej.

Zawsze I Na ZawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz