2

196 16 5
                                    

Kolejnego dnia. Była piekna pogoda. Idealna aby wyjść na dwór z przyjaciółmi.

Była 15. Ja i Juliet spotkaliśmy się przy stawku. Postanowiliśmy spotkać się bez chłopców. Można powiedzieć że to babski wypadzik.

M- A gdzie Inga? Juliet, gadałaś z nią.

J- Nie mogła wyjść.

M- Czemu?

J- Nie wiem. Nie pytałam się.

M- Uhh. Zadzwonię po nią

J- Po co?

M- A czemu nie?

J- A rób co chcesz

Czasami serio odnoszę wrażenie, że juliet nie zależało ma indze. Miała totalną wyjebke.

A więc wyjęłam telefon i wybrałam numer do Ingii.

I- Halo?

M- Hej Inga! Czemu Cię z nami nie ma?

I- Co? Z wami?

M- No na dworzu.

I- To wy jesteście na dworzu? Czemu mi nie powiedzieliście?!

Zamurowało mnie...

M- To do ciebie juliet nie dzwonila?

I- Nie.

M- Ja pierdziule....

I- To ona miała dzwonić?

M- Tak. Miala sie ciebie zapytać czy wyjdziesz.

I- Aha...A z resztą. Bawcie się dobrze. Pa.

Inga nagle sie rozłączyła. Oby nie była obrażona. Ale juliet serio przegieła.

J - I jak?

M- Nie wyjdzie bo ktoś do niej jednak nie zadzwonil.

Spojrzalam sie chamsko na juliet krzyżując ręce.

J- Ups...

M- Wiesz co? Tak się nie robi!

J- O jezu zapomniałam...

M- To po Cholerę mi kłamiesz?!

J- O jejku przepraszam. Byłam zajęta wtedy czyms innym niz zadzwonienie do ingii.

M- No czym niby?

J- No bo Finn był u mnie i...

M- Ahhh ten Finn...Wiesz co? Jesteś okropna! Serio dla ciebie ważniejszy jest twój ex niż twoja teraźniejsza dziewczyna?

J- Ja nie chciałam...

M- Czego? Że wolisz częściej spędzać czas z finnem niz z ingą?

J- Nie. Ale to tez... tylko ja po prostu... nie umiem tego wytłumaczyć.

M- To się zastanów.  A teraz przeproś inge i idzieny na lody.

J- No okej...

Czasami odczuwam wrażenie, że jest mi wstyd za moich przyjaciół jak oni coś odwalą a oni nie zdają z tego sprawy.

J- A mogę po lodach do niej zadzwonić?

M- Ehhhh... jak chcesz. To twoja decyzja.

J- Dobra zadzwonię potem.

M- Tylko nie zapomnij.

J- Okej.

Po naszej krótkiej dyskusji, od stawka szliśmy do najbliższej lodziarni. Szliśmy  powoli a wokół nas panowała ciszą. Nie chciałam rozmawiać. Byłam zbyt nerwowa.








Byliśmy już przy lodziarni lecz niestety była dość długa kolejka.

J- O nieee.... i co teraz?

M- Może niech jedna z nas pójdzie a druga usiądzie na zewnątrz przy stoliku?

J- Ok to ty idziesz

M- Czemu ja?

J- Bo to był twój pomysl a poza tym jestem aspołeczna i boje sie ludzi więc lepiej by było jakbyś ty poszła.

M- Ugh... niech ci będzie.

Przekrecilam oczami i weszłam do środka lodziarni ustawiajac sie w kolejkę. Przede mna było 5 osób a maksymalna liczba klientów w tym pomieszczeniu to 6. Dość szybko kolejka leciała a przede mna tylko stały 2 osoby.

Nagle usłyszałam brzdęk dzwoneczka oznaczający, że ktoś wszedł do środka. Odruchowo odwróciłam się i tego pożałowałam.

Ujrzałam BARDZO znajomego mi bruneta w okularach o BARDZO znajomych mi szarych krótkich szortach oraz BARDZO znanej mi czarnej bluzie. No tak... kto by się spodziewał że o Noah tu chodzi?

Szybko się odwróciłam. Trzeslam sie ze strachu że mnie zaczepi czy coś. Lecz chłopak powoli ustawił się za mną do kolejki. Był bardzo blisko mnie. Bardzo...

Modlę się, że mnie nie rozpoznał mimo ze i tak w sumie było za późno bo spojrzałam na niego a on wtedy spohrzal się na mnie.

Lo- Dzień dobry. Co podać?

Sputal lodziarz a ja odsknęłam się podskakujac.

M- Ja po proszę dwa lody po jednej gałce.

Mój głos się trzasł ze strachu.

Lo- Dobrze. Jakie smaki?

M- Jeden będzie sorbet truskawkowy a drugi...

N- Ciasteczkowy

Dokończył chłopak który był za mną. Odwróciłam się a Noah spojrzał się na mnie z lekkim i przyjacielskim uśmiechem.

Lo- Zgadza się?

M- Yyy... tak...

Powiedziałam po cichu. Kurde po cholere się odezwał. Po kilku sekundach otrzymałam swoje lody do ręki.

M- Dziękuję do widzenia.

N- Oby lody smakowały

Wyszeptał do mnie po czym bez slowa odeszlam. To. Było. Najgorsze. Uczucie. Czemu Juliet nie szła?! Czemu ja?!

J- O jesteś! Dość szybko.

M- Juliet zwiewamy stąd.

J- Czemu? Mieliśmy siedzieć.

M- Idziemy! Jak najdalej. Potem ci powiem czemu.

J- Uh... no dobra.

Juliet wstała z krzesła i szybko ucieklismy od miejsca jedząc nasze lody.

J- Czemu uciekamy w końcu?

M- On tam był...

J- Kto?

M- No kurwa Noah!

J- O kur...

M- Najgorsze było to ze stał za mną i ja sie bałam  ze on coś do mnie powie lub zaczepi! A gdy zamawiałam  lody i wybierałam  nam smaki, on się wtrącił i ja sie przestraszyłam i potem jak szłam  to powiedział "oby lody smakowaly"! Kurwa juliet czemu?!?!?!

Mówiłam tak szybko że nie dało się mnie zrozumieć.

J- Nie no chory typ.

M- Ale kurde akurat dzis musial tu przyjść...

J- Może nas śledził?

M- Weź nic mi nie mów...

J- Dobra uspokoj sie. Wdech i wydech. Jak chcesz możemy do mnie wpaść. Moge zaprosic finna, lou i inge.

M- Dobry plan.

J- To chodźmy.






Hejka bibisie💜💜
Kocham motylki i was❤🦋
I nom...kolejny rozdział i mam nadzieję że się spodoba😌
Zagłosujcie i dajcie jakiś komentarz✌
LOVE YOU❤

Kochać Amerykanina ||Noah Schnapp|| 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz