Rozdział 3

20 1 0
                                    

O czternastej byłam już gotowa, a mama wyjeżdżała właśnie samochodem do pracy. Ostatni raz spojrzałam na siebie przed lustrem i odetchnęłam. Z szerokim uśmiechem na twarzy, zeszłam do salonu. Po chwili usłyszałam, że mój telefon się rozświetla. Dzwoniła do mnie moja przyjaciółka.

-Czekam przed domem- zakomendowała Megan.- Nie bój się, będzie dobrze.

Rozłączyłam się i stanęłam przed drzwiami.
To ten moment Cindy, moment, którego pragnęłaś.
Nacisnęłam na klamkę i otworzyłam drzwi. Na mojej twarzy poczułam powiew wiatru. Czułam się niesamowicie, tak jakby, wszystkie moje zmartwienia zniknęły. Czułam się wolna.

-Cindy! Zrobiłaś to!- krzyknęła Megan, która stała przed płotem.- Teraz zaczyna się twoje nowe życie.

-Już się boję tego nowego życia- roześmiałam się i zeszłam po schodach. Otworzyłam furtkę, żebym mogła wyjść.

- To co? Gdzie idziemy najpierw?

Zamyśliłam się, a po chwili przypomniało mi się miejsce, które chciałam odwiedzić.

-Nad jezioro. No wiesz...kiedyś chodziłam tam z tatą- wyjaśniłam i ruszyłyśmy w stronę miasta.

Megan przytaknęła i zaczęła opowiadać o swojej szkole. Trudno było mi się na tym skupić, gdyż rozglądałam się na boki. Nie wiedziałam, w jak pięknym mieście mieszkam. Gdzie się nie obejrzę to zobaczę piękne, zadbane rośliny.

-Słuchasz mnie w ogóle?- zapytała dziewczyna, a ja spojrzałam na nią przerażona.

-Tak...- odparłam, ale Megan wiedziała, że kłamię.

-Kłamiesz. Jesteś za bardzo wpatrzona w inne rzeczy.

-Dziwisz się? Ty mi lepiej powiedz jak długo jeszcze pójdziemy.

Megan powiedziała, że jeszcze pięć minut. Dla mnie to wystarczająco dużo czasu, żeby popatrzeć na domy i ulice. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa.

-Ostatnio kłóciłam się z Louisem- zaczęła dziewczyna.- Powiedział, że ,,Kobiety lubią zwierzęta, ale to uwielbianie znika na widok myszy w kuchni".

Wybuchłam śmiechem i podrapałam się po głowie. W sumie coś w tym jest.

Louis to chłopak Megan. Są ze sobą już trzeci rok. Ja nigdy nikogo nie poznałam. Trzymam się tego, że nie każdy chłopak to świnia. Trafiają się też osły i barany. Pogodziłam się z tym, że czasami los potrafi być okropny. Zazdroszczę Megan chłopaka, chociaż nie powinnam.
Ona ma perfekcyjne życie, ja mogła bym o takim tylko pomarzyć.

-Czujesz to? To zapach jeziora!- powiedziała Megan.

Faktycznie, było czuć zapach wody. Bardzo mi tego brakowało.
Kiedy byłyśmy już blisko jeziora, z daleka można było je zobaczyć. Słońce odbijało się od wody, co było chyba najładniejsze.

                                *

Gdy byliśmy już na plaży, czułam jak wiatr był silniejszy. Byłam w raju, czując miedzi palcami wilgotny piasek. To uczucie jest najlepsze. Megan chwyciła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Pod nogami, zamiast piasku poczułam deski, gdyż znajdowałyśmy się na pomoście. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam piękne jezioro. Gdy zerknęłam na plażę, przywróciły mi wspomnienia. I mama musiała mnie przed tym wszystkich chronić? Przecież to wszystko jest takie cudowne i zabierające dech w piersiach.
Usiadłam na krawędzi pomostu i zanużyłam nogi w wodzie.

-Ale tu przyjemnie...- zaczęłam, gdy dziewczyna usiadła obok mnie.

-Prawda. Pewnie cieszysz się, że jesteś dalekowidzem- westchnęła Megan i objęła mnie ramieniem.- Jak się cieszę, że mam taką przyjaciółkę jak ty...

Położyłam głowę na jej ramieniu. To ja jestem jej wdzięczna za to, że jest.
Wpatrywałam się jeszcze przez chwilę w otchłań jeziora i po chwili poczułam głód.

-Głodna jestem. Nie jadłam obiadu- odparłam, wyjęłam nogi z wody i usiadłam po turecku. Megan związała swoje ciemne włosy w kucyk i wstała.

- To jak? Idziemy na pizzę?- zapytała i ubrała buty.

-Lepiej nie. Jeszcze ktoś mnie zauważy i nakabluje mamie- odparłam i również wstałam.- Może pójdziemy do sklepu?

Brunetka kiwnęła głową.
Gdy oddalałyśmy się od jeziora, ostatni raz spojrzałam za siebie, żeby dobrze zapamiętać widok.

Ruszyliśmy przez mały lasek za jeziorem. Megan mówi, że chodzi tam z Louisem, gdy chcą ze spokojem porozmawiać.
Las był na prawdę bardzo mały. Gdy do niego weszłyśmy, było już widać jego koniec, mimo tego nie tracił swojego uroku.

-Udało się twojej mamie zebrać pieniądze na operację?- zapytała Megan, kiedy wychodziłyśmy z lasu.

-Jeszcze nie. Mówi, że się uda, ale powoli tracę nadzieję- odparłam ze smutkiem i zgarnęłam jasne włosy z twarzy.- Boję się, że stracę wzrok całkowicie.

Brunetka zatrzymała się i chwyciła mnie za ręce.

-Nie masz czego. Obiecuję Ci, że i uzbieramy te pieniądze i będziesz widzieć lepiej, a nie gorzej.

Uśmiechnęłam się i odwróciłam w stronę miasta. Wydaje mi się, że droga zajmie około dwóch minut. Przechodziłyśmy obok kawiarni, z której unosił się zapach ciepłej kawy. Na ulicach był straszny korek, w końcu była godzina, w której ludzie wracają z pracy lub właśnie do niej jadą.

Budynek sklepu był dość duży, a w środku jeszcze większy. Od kasy do połowy regałów z artykułami spożywczymi, była kolejka.
Megan ruszyła przodem, ja byłam za nią. W zasadzie to nie wiem czego szukamy. Może zjadła bym sobie coś, czego mama by mi nie pozwoliła? Dziewczyna zaprowadziła mnie do działu ze słodyczami. Gdy zobaczyłam ile tu jest słodkości, oniemiałam. Wszystko do koloru, do wyboru. Megan wyszczerzyła zęby i wyciągnęła rękę.

-Oto najlepsze żelki w kraju i masz obowiązek mi je kupić- zakomendowała i wcisnęła mi je do ręki.

-Nie ma takiej mowy- oznajmiłam i odłożyłam paczkę na miejsce. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem.- No dobrze już dobrze...

Sięgnęłam z powrotem po żelki i włożyłam je do materiałowej torby. Ja natomiast wzięłam sobie czekoladowego batona i ciastka w mniejszej paczce.
Hmm..., pomyślałam, ale wyżera.
Następnie poszłyśmy po coś do picia. Ja zdecydowałam się na zwykłą wodę, a Megan, jak to Megan, oranżadę.
Gdy się odwróciłam, poczułam gwałtowne uderzenie, a wszędzie widziałam biel.

♡Zaślepieni♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz