Rozdział 15

7 1 0
                                    

-Policja mówi, że można wychodzić już z domów po strzelaninie w Teksasie, a dokładniej w San Antonio na swoją odpowiedzialność, gdyż złapano kolejne osoby związane z zamachem. Nadal jednak nie wiadomo o jej przyczynie, a liczba rannych jest niewielka.- mówił prowadzący wiadomości, a mama znów przełączyła kanał.

-W takim razie myślę, że mogę wracać- powiedział Evan i usiadł obok mnie.

-Nie!- krzyknęłam i od razu pożałowałam.- To znaczy, możesz zostać jeszcze na tą noc...bo wiesz...jeszcze jest trochę niebezpiecznie- zarumieniłam się, a chłopak zaczął się śmiać.

- W porządku, jeśli twoja mama się zgadza- odparł i spojrzał na Evelyn. Mama kiwnęła głową.- Ale chciałbym na chwilę pójść do domu. Chciała byś iść ze mną Cindy?

-Pewnie. Nawet możemy iść zaraz. Tylko muszę się ubrać- uśmiechnęłam się i wbiegłam do pokoju.

Dziś było mi wyjątkowo ciepło, dlatego ubrałam krótszy top i jeansy, które sięgały mi do kostki. Nie chciało mi się spinać włosów, dlatego szybko je rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Całe szczęście Evan był już ubrany. Miał na sobie to co wczoraj, gdyż nie miał przy sobie ubrań na zmianę.

-Jestem gotowa!- krzyknęłam w połowie schodów do chłopaka, który stał już w otwartych drzwiach.

-Tylko uważajcie na siebie!- zakomendowała mama, a ja kiwnęłam głową.

Faktycznie. Na zewnątrz było ciepło, a ludzie jeszcze nie wyszli z domu. Mimo tego ulica była piękna. Cały czas czuję żal, że mama mnie przed tym chroniła, ale rozumiem, że się bała. Też bym się bała, ale nie uciekła i chroniła przed światem. Ale dobrze, że tak wszystko się potoczyło. Dobrze, że zrozumiała swój błąd. I cieszę się, że zaufała Evanowi.

-Wiesz, że jutro Louis pojedzie do szpitala?- zapytał mnie chłopak, a ja pokręciłam głową.

-Nic mi to tym nie wiadomo, ale dobrze, że zajmą się nim osoby doświadczone- oznajmiłam. Widocznie taka decyzja padła wtedy kiedy spałam.

-Nie powinniśmy rozmawiać cały czas o smutnych rzeczach, tylko lepiej się poznać- rzekł.- Kiedy masz osiemnaste urodziny?

-No wiesz...w czerwcu miałam siedemnaste, więc w przyszłym roku.

-Masz urodziny w czerwcu? Zabawne. Ja też, a dokładniej to dwudziestego ósmego- roześmiał się Evan.

-Ja trzeciego. Ale ty już masz osiemnaście lat prawda?

-Tak. W tym roku skończyłem i mam zamiar wyjechać na studia. Mimo, że trudno będzie mi się rozstać ze znajomymi i z rodzinnym domem.

I ze mną.

-Ja jeszcze się uczę. Ale nie chodzę do szkoły. W sumie to szkoła przychodzi do mnie do domu- westchnęłam.

-Rozumiem. Pewnie ci trudno, bo utrudnia ci to spotykanie ze znajomymi.- odparł.- A pamiętasz jak mówiłem, żeby nie rozmawiać o smutnych rzeczach?- roześmiał się i podrapał po szyi.

Spojrzałam przed siebie i z daleka widziałam nadjeżdżający samochód, który jechał z dużą prędkością, gdyż szybko znalazł się około sto metrów przed nami. Przestraszył mnie fakt, że zatrzymał się przy nas. Evan zmienił swoją radosną minę, na minę pełną powagi. Chwycił mnie za ramię i stanął przede mną.
Osoba, która była za kierownicą, otworzyła okno.

-No kogo tu mamy...Jak ja cię dawno nie widziałem- powiedział wysokim głosem blondyn, który wyłożył głowę za okno.

-A nie zaledwie tydzień temu?- uśmiechnął się arogancko Evan w stronę nieznajomego.

♡Zaślepieni♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz