Rozdział 12

10 1 0
                                    

Biorę kąpiel, ale woda stygnie w ciągu  kilku sekund. Gdy się wynurzam, moje ciało natychmiast pokrywa gęsia skórka. Za oknem słyszę silny wiatr.

Kiedyś jak chodziłam do szkoły podstawowej, nie wiem dlaczego, ale prawie nigdy nie mogłam zdążyć do szkoły. Słowo honoru, nie wiem. Każdego dnia było tak samo. Nie słyszałam budzika. Mama albo tata przychodzili do mnie i mnie budzili. Nawet jeśli nie brałam prysznica, nawet jeśli nie zjadłam śniadania, tylko połykałam ciasteczko. Nawet jeśli udawało się wyjść z domu o czasie- co było rzadkością- musiałam wracać, bo czegoś zapomniałam.

Sięgnęłam po ręcznik, który znajdował się w szafce nad umywalką. Owinęłam nim moje mokre ciało i ruszyłam do swojego pokoju. Narzuciłam na siebie za duży T-shirt, który o dziwo sięgał mi do kolan. Chwyciłam telefon i wsunęłam się w kołdrę. Od razu napisałam do Evana.

Ty:
Cześć. Niestety nie będziemy mogli się spotkać. Moje zdrowie mi nie pozwala :(

Nie spodziewałam się tego, że odpisze od razu. Wzięłam łyk herbaty, którą uszykowała mi mama. Była zimna.

Czasami żałowałam, że nie mam rodzeństwa. Nie musiała bym się teraz nudzić. Zawsze chciałam mieć młodszego brata, ale mama nie chciała mieć dwójki dzieci. W końcu, brakowało mi towarzystwa. Mimo, że nie chodziłam do szkoły, to tak Megan mnie odwiedzała. Wiedziała jednak, że mój wzrok się pogarsza i nie mogę sobie na dużo pozwolić. Zawsze szklanki stoją na blacie, żebym nie musiała się wysilać i zdejmować ich z szafki. Mama boi się, że nie będę widziała i jedna ze szklanek spadnie mi na głowę.

Po godzinie leżenia w łóżku i gapienia się w sufit, usłyszałam rozmowy, które dochodziły z kuchni. Od razu wiedziałam, że ktoś przyszedł. Mimo, że często potrafię odgadnąć, kto to był, teraz nie mogłam tego zweryfikować. Mama z tajemniczą osobą musiała rozmawiać szeptem. Następnie usłyszałam, jak ktoś otworzył drzwi do piwnicy, która znajdowała się w jednym z korytarzy. Drzwi miały żelazne elementy i cały czas skrzypiały. Jeśli ktoś otwiera piwnicę, to albo poszedł po słoiki, które stoją puste trzy lata, a to jest niemożliwe, albo dzieje się coś bardzo złego. Tak złego, że nie mogę sobie tego wyobrazić. Musiała bym to przeżyć.

Zerwałam się na równe nogi i nazuciłam na siebie bluzę, która leżała na krześle. Szybko wyszłam z pokoju i zauważyłam mamę, która stała w połowie schodów. Najprawdopodobniej chciała się do mnie udać. Spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Było źle, a po sekundzie nasze obawy się potwierdziły.

                                  *

Wszystko działo się tak szybko, że nie mogłam ułożyć tego w głowie. Z ulicy dobiegły krzyki, a po dziesięciu sekundach usłyszałam strzały. Oznaczało to tylko jedno.
Strzelanina.
Pierwsza strzelanina w moim życiu. Od razu schyliłam się w dół, mimo, że wszystko działo się na zewnątrz. Z resztą, mama zrobiła to samo. Trzeba tak robić. Nie wiemy, czy napastnik celuje w ludzi, czy w szyby od domów. Evelyn chwyciła mnie za rękę i pociągnęła. Zanim się obejrzałam byłyśmy już na samym dole. Strzały nie ustępowały, a ja coraz bardziej się denerwowałam. W szkole uczono nas jak zachowywać się w takiej sytuacji, gdyż w Stanach to norma. Mimo tego, wsyztskie nauki rozmyły się w powietrzu. Mama z całej siły otworzyła drzwi do piwnicy, w której miałyśmy zamiar się schować.

W środku było ciemno, a wszędzie wisiały pajęczyny. Szybko zapaliłam światło, a w głębi pomieszczenia zauważyłam kim była tajemnicza osoba.
Megan.
Cała się trzęsła, a na jej głowie zauważyłam rozcięty łuk brwiowy. Z zimna zgrzytała zębami. Szybko pobiegłam do niej i mocno przytuliłam.

Mama szczelnie zamknęła drzwi i ukucnęła obok nas. Kazała nam nie panikować. Napastnik zawsze wie kiedy się boisz. Nie ważne jak bardzo będziesz to ukrywać. W każdej chwili ktoś mógł wywarzyć drzwi do domu, a w tedy nic nie poradzimy. A jeśli będziemy głośno oddychać, to mimo zamkniętych drzwi, on to usłyszy. I wtedy nie będzie czasu na ucieczkę.

Cały czas było słychać strzały i krzyki ludzi. A wyjście z ukrycia na ulicę, kiedy jest już po wszystkim, jest najgorsze. Wszędzie leżą trupy, a po takim widoku ma się traumę na całe życie. Mimo, że dzielnica, w której mieszkamy jest spokojna, nie widziałam, że tutaj coś takiego się wydarzy. Po chwili, na moich rękach i plecach poczułam dreszcze i powiew zimnego wiatru. Cały czas dręczyła mnie myśl o tym, że ktoś znajduje się w domu. Od teraz zawsze będę się bała zejść to tej piwnicy. Zimnej, przerażającej i ciemnej piwnicy, w której trzeba było się chować, by chronić swoje życie.

Widać było, że Megan bała się jeszcze bardziej niż ja i mama. Szepnęłam jej do ucha, że wsyztsko będzie dobrze. Mimo tego, ona zaczęła płakać. Czyżby stało się coś złego?

Gdy strzały ucichły, wiedziałam, że to już koniec. Megan też to wiedziała, gdyż wybuchnęła płaczem. Zgarnęłam jej ciemne, potargane włosy z twarzy i zapytałam co się stało. Ona zamiast odpowiedzieć, zaczęła płakać tak, jakby się dusiła.

-Louis...- wykrztusiła z siebie dziewczyna, ciężko oddychając.
Powiedziała to w taki sposób, że wiedziałam, że coś się stało.

Mama patrzyła na nas z zamieszaniem i otarła łzy.
Ja natomiast wiedziałam co robić. Byłam pewna, że już po wszystkim dlatego szybko otworzyłam wszystkie zamki i wybiegłam z piwnicy. Trochę przeraziło mnie to, że okno w kuchni było zbite, a odłamki szkła leżały na podłodze. Słyszałam za mną kroki mamy, ale jej prośby o zatrzymanie się, słyszałam jak przez szkło.

Wybiegłam przed dom i się zdziwiłam, a jednocześnie odetchnęłam z ulgą.
Wszyscy zdążyli uciec.
Z resztą tak mi się wydaje. Nie widziałam nigdzie rannych osób, co bardzo mnie ucieszyło. Ale gdzieś tu powinien być Louis. Zanim się rozejrzałam, poczułam jak ktoś pociągnął mnie za kaptur.

-Cindy, w tej chwili wracasz do domu. Nie wiadomo, może ktoś tu jeszcze jest!- powiedziała moja mama, która znowu była bliska płaczu. Była tak rostrzęśniona i tak jej zależało żebym była bezpieczna, że nie przeszkadzało jej to, że stoi w kauży.

-Gdzieś tu leży Louis! Czeka na pomoc, a ty mi karzesz wracać?

Mama spóściła głowę na dół, bo wiedziała, że mnie nie powstrzyma.
Wyrwałam się z jej uścisku i pobiegłam wzdłóż mokrej od deszczu ulicy. Rozglądałam się na boki, ale chłopaka nigdzie nie było. Oddychałam bardzo szybko i głęboko, a moja akcja serca przyspieszyła, kiedy ktoś chwycił mnie za ramię i rzucił w stronę krzaków.

♡Zaślepieni♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz