Rozdział 5

14 1 0
                                    

Obudziło mnie słońce, które wchodziło do pokoju. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam w ubraniach i brudnych włosach od mąki. Od naszej kłótni z mamą, w jej towarzystwie będę czuła się niekomfortowo. Mimo tego, po porannej toalecie, zeszłam na dół by się z nią przywitać.
Kobieta stała przy lodowce i szykowała sobie śniadanie.

-Mamo...- zaczęłam chropowatym głosem.- Ja nie chciałam...

Evelyn do mnie podeszła i chwyciła za ręce.

-Nic się nie stało kochanie. To w połowie też moja wina. Nie powinnam odcinać Cię od świata. Przepraszam.

Gdy to powiedziała, mocno ją przytuliłam. Nie wiedziałam, że również będzie miała wyrzuty sumienia. Mama pogłaskała mnie po czole i zgarnęła moje włosy z twarzy.

-Czy ty masz tu mąkę?- zapytała ze zdziwieniem.

-Em... na prawdę? To ja może pójdę umyć włosy- oznajmiłam i wbiegłam na górę do łazienki.

Odkreciłam kran i wsadziłam głowę pod prysznic. Zimna woda ciekła mi po szyi, gdy miałam już mokre włosy zawinięte w ręcznik. Wyjęłam suszarkę z szafki i podłączyłem do kontaktu. Kiedy suszyłam sobie włosy, myślałam o Evanie. Czy powinnam się z nim spotkać? Czy mama mi pozwoli wyjść? Po tym co zrobiłam, wątpię.

Zanim się obejrzałam, włosy miałam już suche. Weszłam do swojego pokoju, ubrać się i pościelić łóżko. Gdy podnosiłam kołdrę i cofnęłam, potknęłam się o stertę rozwalonych ubrań i uderzyłam głową o kant toaletki. Uderzenie było tak duże, że mama musiała usłyszeć, że coś się stało. Weszła zdyszana do pokoju.

-Cindy! Co się stało!- krzyknęła i ukucnęła obok mnie.

Dotknęła mojej głowy, a gdy wzięła rękę, widziałam, że jest od krwi. Przeraziłam się, chociaż nie czułam bólu. Mama pomogła mi wstać i zejść po schodach. Powiedziała, że musimy pojechać do szpitala, bo ta rana jest okropna. Jednak zanim to zrobiłyśmy, Evelyn zrobiła mi szybki opatrunek.
Widziałam, że panikuje, nawet w drodze do szpitala.
Zawsze wystarczy pobyt w szpitalu, żeby wyjść z domu.

Gdy byłyśmy już na miejscu, pielęgniarka kazała poczekać mamie, a ze mną poszła do sali. W drodze, zobaczyłam mojego lekarza, który zajmował się moimi oczami. Pan Jones w szpitalu zajmował się wieloma rzeczami. Mama mówi, że jest zabójczo przystojny. No ja uważam inaczej. Doktor musiał mnie zauważyć, gdyż do mnie podszedł.

-Cindy! Co Cię tu sprowadza?- zaczął, ale po chwili zobaczył mój opatrunek na głowie.- Ojej, co się stało?

-Uderzyłam się o róg toaletki- oznajmiłam i dotknęłam rany.

-Amelio, możesz pójść do innych pacjentów- zwrócił się do pielęgniarki.- Choć Cindy, zobaczymy tą ranę.

Posłuchałam go i ruszyłam za nim. Gabinet Pana Jonsa był przytulny. Dlaczego? Zawsze mówi, że większość jego pacjentów to dzieci, albo osoby w moim wieku. Doktor miał na prawdę dobre serce. Bardzo lubiłam do niego przychodzić na wizyty kontrolne.
Usiadłam na duży, szary fotel, a Pan Jones kazał obrócić swoją głowę.
Zdjął bandaż i zerknął na ranę.

-Trzeba będzie szyć- powiedział i pokrecił głową.- Nie wygląda to dobrze. Założę drugi opatrunek.

Kiwnęłam głową i usiadłam na inny fotel. Doktor wyciągnął z szafki bandaże i zawinął mi je dookoła głowy.

-Gotowe- powiedział lekarz- A jak twój wzrok Cindy?

-Dobrze. Niektóre rzeczy nadal mam lekko rozmazane- oznajmiłam i wstałam z fotela. Podziękowałam Panu Jonsowi i wyszłam z gabinetu.

♡Zaślepieni♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz