Rozdział 11

7 1 0
                                    

Następnego dnia zeszłam zaspana na dół, do salonu. Na stoliku kawowym leżały rozsypane pieniądze. Mama siedziała na krześle i popijała poranną kawę.

- To pieniądze od cioci?- nie przywitałam się tylko od razu zadałam pytanie. Mama spojrzała na mnie z dziwną miną.

- Tak- oznajmiła.- Dwa i pół tysięca.

Kiwnęłam głową i usiadłam obok niej.

- Nie bądź smutna. Fakt, ciocia ma dziwny charakter, ale to nie znaczy, że jesteś gorsza- pocieszyłam ją i poklepałam po plecach.

-Ale daje mi taką satysfakcję- odparła.- Nienawidzę jej.

Po tych słowach zrobiło mi się przykro. Tak samo ja kiedyś powiedziałam Sarah. W zasadzie to nie chcę już o niej myśleć. Zrujnowała mi dzieciństwo. Tyle. Nie chcę do tego wracać.

-Lepiej żebyśmy już o tym nie rozmawiały- oznajmiłam i od razy wbiegłam po schodach do łazienki.

Uczesałam swoje blond włosy, i ku zdziwieniu ich nie spiełam, tylko zostawiłam rozpuszczone. Ubrałam jak zwykle dresy i usiadłam do swojego biurka.

Natchnęło mnie na rysowanie. Wiedziałam, że wyjdą z tego jakieś bazgroły, ale lepsze to niż nic. Wyjęłam z szuflady blok kartek i przybory. Najpierw chwyciłam ołówek, którym próbowałam narysować szkic kota. Zawsze najlepiej wychodziły mi zwierzęta. Na tablicy korkowej mam parę rysunków, między innymi pandy, wilka i konia, sprzed lat. A teraz nawet zwykły kot mi nie wychodził.

Byłam z tego powodu wściekła. Cała moja pasja, obecnie w moim życiu nic nie znaczyła. Dla niektórych rysunek to zwykłe kreski na papierze. Dla mnie to całe życie i moje uczucia, które zostały uwiecznione na białej powierzchni kartki. Sztukę poetycką zdobywa się ciągłym czytaniem poetów. Do sztuki malarskiej dochodzi się ciągłym malowaniem i rysowaniem.

Mimo tego nie będę ukrywać, że za młodu rysowałam po ścianach, do tego stopnia, że nie szło tego zamalować. Moje lalki również były zdeformowane. Szczerze to teraz mi ich żal. Tyle ze mną wycierpiały. Ale prawdziwy artysta nie maluje tylko na zwykłych kartkach! Szuka inspiracji w innych ciekawych miejscach.

Patrząc przed siebie, na kartkę, która była pognieciona od mazania gumką, była w połowie rozmazana. Gdyby ten kot powstał, wyglądał by jak pies z rogami. Skąd to wiem? Już próbowałam narysować to zwierzę i dosłownie widziałam inne. Jeśli można było to nazwać zwierzęciem.
Gdy tak się temu przeglądałam, niemal nie usłyszałam dwonku do drzwi.

Gdy zeszłam na dół, wiedziałam, że to nie koniec kłopotów z Sarah.

                                *

Kuzynka wtargnęła do domu, nawet się nie przywitając. W sumie, czemu mnie to nie dziwi. Mamrotała coś pod nosem i krzątała się po pokoju. Rozrzucała poduszki, otwierała szafy w kuchni.

-Sarah! Co ty do diabła robisz, opamiętaj się!- krzyknęła mama i chwyciła ją za ramię.

-Gdzie to jest! Masz mi to oddać Cindy, bo nie ręczę za siebie!- zwróciła się do mnie dziewczyna.

-Ale co takiego!?- zapytałam donośnym głosem i ze zdziwieniem w oczach.

-Ha! Nie udawaj. Gdzie jest moja spinka! Oddawaj ją!- warknęła i rzuciła się na mnie.

Mama ponownie ją chwyciła i kazała usiąść. Po paru próbach posłuchała i oby dwie kazałyśmy jej powiedzieć o co chodzi.

-Wy mnie nawet nie uspokajajcie! Wczoraj zniknęła mi moja spinka od taty! Leżała ma stole, a kiedy pojechałyście już jej nie było.

-Sarah, ja jej nie zabrałam! Przysięgam. A poza tym dlaczego miała bym to robić? - zapytałam z oburzeniem.

- To chyba oczywiste! Zazdrościłaś mi takiej pięknej, drogiej spinki!

Przewróciłam oczami i ostatni raz powiedziałam, że tego nie zrobiłam. Myślałam, że to już koniec wszystkich sprzeczek, i że nie będziemy na wzajem ,,rujnować swojego życia". Ale to dopiero początek zwariowanych przygód Cindy!

-Gdzie ostatnio ją widziałaś?- wtrąciła moja mama, która próbowała być spokojna.

- No na stole! Mówiłam przecież!

-Eh no dobrze. Może gdzieś spadła. No nie wiem Sarah! Od razu obwiniać musisz nas!

-No a kogo mam obwiniać jak nie was! Moją mamę? Ona nie była by w stanie tego zabrać! Niby po co?- zprzeciwiła się Sarah.

-Dłużej nie będziemy tak rozmawiać!- zakomendowała Evelyn i wskazała dziewczynie wyjście.- Idź narzekaj gdzieś indziej!

Kuzynka wzruszyła ramionami i zaczęła przeklinać pod nosem. Wyszła, zostawiając drzwi otwarte, a furtką trzasnęła tak, że cała się zachwiała. Mama głęboko westchnęła i chwyciła się za głowę.

- Co to za dziewucha! Że też jeszcze ludzie tacy istnieją!- poskarżyła się matka.

- Nie mam pojęcia, dlaczego oskarża mnie o zabranie jej spinki. Prawda, widziałam ją na stole, ale bym jej nie zabrała!

-Wierzę Ci, ale nadal nie wiem, co w nią wstąpiło. I nie chcę się dowiedzieć!

Mama zrobiła się cała czerwona i mocno uderzyła ręką w stół. Dlaczego wsyztskie kłopoty spadają na nas akurat teraz? Nie mogły wcześniej? Czy po prostu moje życie było aż tak nudne, że kłopoty nie miały co robić?
I żeby robić taką aferę o głupią spinkę. W zasadzie to dla mnie głupią. Dla niej jest bardzo ważna, zawsze miała ją wpietą we włosy. Dostała ją od ojca, który nadal siedzi we Francji. Czasami przyjeżdża do nich na święta, ale nie zawsze. Gdybym to ja coś dostała od ojca, i by mi to zginęło, zachowała bym się podobnie. Ale nie oskarżała bym ją o to.

-Jeszcze tylko tysiąc pięćset. Czyli jakiś rok pracy...- oznajmiła mama, która wyjęła z szafki kuchennej kopertę, w której znajdowały się wsyztskie oszczędności.- A ty co taka blada? Jesteś chora?

Mama przyłożyła swoją zimną rękę to mojego gorącego czoła. Niepokojąco pokręciła głową i chwyciła za ramię.

-Możesz mieć gorączkę. Idź się połóż, a ja przyniosę ciepłą herbatę. I żadnego męczenia się z rysunkami!- pogroziła palcem.

Zrobiłam to co kazała i małymi krokami ruszyłam w stronę schodów. Miałam nadzieję, że to nic poważnego, lecz czułam się trochę gorzej. Ale myślałam, że to jest normalne, gdyż od małego miewałam zawroty głowy. Plusem chorowania jest wtulenie się w kołdrę i oglądanie seriali. Minusem jest przepisywanie notatek ze szkoły. Ja na szczęście nie mam się co martwić.

Po pięciu minutach mama przyniosła na tacy herbatę i kanapki. Zmierzyła mi temperaturę. Po jej minie widziałam, że jestem chora. Strasznie mnie to przeraziło. Skoro jestem chora, nie będę mogła spotkać się z Evanem? Czy to znaczy, że nie zobaczę jego pięknych, niebieskich oczu? Jednym słowem mogę nazwać to koszmarem.

♡Zaślepieni♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz