13/14 dzień rejsu 22;00h
Marinette
Leżałam wtulona w bok Alvaro, oparta na jego piersi wsłuchiwałam się w jego bicie serca. Jego dłoń delikatnie gładząca moje nagie ramię. Czuje że nie śpi, chodź oddech ma miarowy i spokojny, w końcu jutro już będziemy u celu. W tym czasie dużo się wydarzyło, oparłam się delikatnie o swój łokieć i podniosłam na wysokość jego twarzy. Zerknął na mnie przez przymknięte powieki, delikatny uśmiech i naznaczyłam jego usta delikatnym pocałunkiem. Po dłuższej chwili biorę głębszy wdech i wspinam się na jego biodra. Czując zmianę mojej pozycji otwiera oczy, bijąca dezorientacja i dziwny błysk znany a jednak nie do końca. Widzieliśmy wiele, robiliśmy wiele ale wciąż pozostaje czysta i niewinna jak on twierdzi.
Pochylam się delikatnie całuje, czuje jak moja krew buzuje i szumi w uszach. Podnosi się odsłaniając nagą pierś, w niektórych miejscach pokrytą bliznami. Pogłębia pocałunek jego dłonie delikatnie gładzące moje biodra, idące wyżej po przez brzuch i piersi kończy zataczając kółka na moich ramionach. Schodzi ustami na moją szyję, odchylam bardziej głowę oddając się rozkoszy. Jego place zahaczają o ramiączka kusej koszulki i zsuwa je z moich ramion, delikatny materiał suwa się na moje biodra odsłaniając moje nagie ciało.
- Jesteś idealna moja Królowo. - Zachrypnięty głos, działa na mnie bardziej rozbudzająco, znowu mnie całuje.- Zbyt idealna, taka nie dla mnie.- Zamruczał do moje go ucho, spowodowanego moim delikatnym dotykiem. Z ust na żuchwę do szyi, jego dłonie delikatnie głaszczą moje plecy. Dreszcze to jedyne co czuję.
Oderwałam jego usta od mojej szyi łapiąc za policzki, chciałam by spojrzała na mnie. Przegryzłam wewnętrzna część policzka, teraz albo nigdy. - Alvro proszę kochaj się ze mną.
Tak jak magiczna atmosfera się pojawiła tak zniknęła, pękła jak bańka mydlana. Jego spojrzenie spoważniało, tak szybko byłam na nim tak szybko zostałam zrzucona na miejsce obok. Wstała i chodził w tą i z powrotem, nie patrzył na mnie był zły to było widać.
Zasłoniłam się jego narzutą i stanęłam obok łóżka.- Alvaro czy..-
- Nie. Nie będę z tobą tego robił, nigdy rozumiesz. -Szok to jedno, moja godność i samoocena w dół o jakieś 20 punktów. - Nie mogę Ci tego zrobić, nie mogę, nie chcę.
- Dlaczego, za dwa miesiące kończę 18 lat. Nie chcesz być moim królem. - Desperacja to na pewno biła z mojego głosu, nie wiem co się stało.
Nagle znalazł się przede mną, mierząc mnie dziwnym spojrzeniem, jego dłonie lodują na moich ramionach.- Nie chce być Królem, a już na pewno nie twoim.- Sztylet w moje serce i zaszklone oczy. - Byłaś zakładem i tylko głupim żartem.
Plask i przekrzywienie głowy, wściekłość pomieszana z rozczarowaniem i poniżeniem. Odsunęłam się do drzwi do mojej sypialni, opanowując się spojrzałam na niego chłodno. Zdejmując pierścionek i kładąc go na komodę obok
- Sam sobie wybrałeś taki los, ciesz się tym bo twojej głowy za to nie zetnę.Trzask rozniósł się po dwóch sypialniach. Osunęłam, upadłam, rozpadłam. Kawałek po kawałku rozpada. Łezka za łezką, kropelka za kropelką. Rozum jedno moje serce drugie, gra której już nie rozumiem. Dłoń podniosłam i kluczyki przekręciłam, jeden zamykający drzwi drugi zmykający moje serce. Miłość widać nie dla mnie, trzeci już co serce mi łamie.
Adrien
13 dzień rejsu 23;30
Stałem i obserwowałem, gwieździste niebo nad głową dziś pięknie błyskało.
Oparty o balustradę w drugiej dłoni z whisky jak zawsze. Myślałem nad tym co się dzieje, nie rozumiałem sytuacji. Widać było że chyba im się nie układa, coraz częściej się ostatnio kłócili. Chodź sam podsyciłem im Chloe to i tak chodzili do porozumienia. Mocniej ścisnąłem szklankę z irytacji, wyciągnąłem paczkę fajek i odpaliłem jednego.
- Z tego co pamiętam panie Agreste twoi rodzice nie popierają palenia. - Uśmiechnąłem się na słodki ton głosy, chodź nuta smutku mi nie pasowała. - Co tu robisz?
Podeszła i oparła się obok mnie, zerknąłem podpuchnięte oczy czyli jednak miałem rację. Padałem szklankę na co wypiła pełnym duszkiem. Oddała szklankę i wyciągnęła swoją dłoń po paczkę. Podałem lecz to powiedziałem.
- Gdzie masz pierścionek.? - Wzdrygnęła się, ale najpierw odpaliła papierosa po czym oddała mi zapalniczkę. Wypuściła kłębek dymy.
- Oddałam, tak szczerze to nawet nie były prawdziwe. Głupia farsa i tyle. - Gorycz i smutek były aż nazbyt wyczuwalne w jej głosie. - A ty gdzie zgubiłeś przymuszoną narzeczoną, czy jednak prawdziwą. - Uśmiechnąłem się na to głupio i tak jak ona spojrzałem na gwieździste niebo.
- Przymuszoną, w swojej kajucie wyrazie powiedziałem że nie chcę jej dziś widzieć.
Zauważyłem jak zerka na mnie kątem oka i wraca spojrzeniem na niebo.
- Kagami o ile dobrze pamiętam czyż tak. - Zaśmiała się a ja się schyliłem po butelkę i dolałem do pełna i jej podałem. - Chcesz mnie upić i w końcu wykorzystać.
- Nie, sam planowałem to zrobić by odnaleźć się w tej sytuacji. Po drugie tak Kagami a po trzecie chyba jednak ktoś po ciebie idzie.- I jak na zawołanie dało usłyszeć się męski głos.
- Marinette wiem co się stało Alvaro..- Spięła wszystkie swoje mięśnie i jej szczęka była spięta.
- Wystarczy Aleks nie tłumacz go, mam dosyć. Dzięki za nijaka rozmowę. - Opróżniła szklankę i mi ją oddała i nie do pałek wywaliła za burtę. - Dasz mi jeszcze jedną.- Podałem a nawet odpaliłem.- Dzięki jeszcze raz i szczęścia bo wątpię że się spotkamy.
Zaczęła się oddalać to był impuls kiedy do niej podbiegłem i załapałem za nadgarstek. Odwróciła się w moją stronę nawet ten laluś znalazła się blisko do gotowości. Jej spojrzenie wyrażało pytanie uśmiechnąłem się delikatnie.
- Pamiętaj że zawsze jestem przy tobie jak byś czego potrzebowała. - Oddała uśmiech po czym delikatnie pocałowała mój policzek i oddaliła się z niebieskookim blondynem. - Na pewno się jeszcze spotkamy.
- Mówiłem Ci że to oni robią to farsa, a ty mi nie wierzyłeś młody. - Uśmiech mu nie schodził z twarzy. - Ja to czułem.
- Masz rację Plagg masz rację.- Odparłem zdumiony znowu opierając się barierkę.
Alex
13/14 Dzień rejsu
Obserwowałem ją zboku nic nie mówiąc, Alvaro powinien dostać porządnie w pysk.
- Powiedz to w końcu zanim wybuchniesz.- Przystanęła i spojrzała na mnie, była zmęczona to na pewno. W jej spojrzeniu coś jeszcze się zmieniło jakby straciły blask. Walę prosto mostu jedynie mnie upomni.
- Co zrobisz.?- Powaga i rozważenie to można było u mnie zobaczyć. - Jak teraz widzisz sytuację.
- Nie ukaże go, jeśli o to Ci chodzi. Nijak widzę tą sytuację, chcę mieć królową więc będzie traktowany przez z nią. Nie tylko on wy też, za dwa miesiące w dniu 18 urodzin za siądę na tronie. Uprzedzając twoje kolejne pytanie to nie wiem, kto będzie moim Królem. Pewnie zostaną zrobione zawody o moją rękę.
- Nie przeszkadza Ci to. - Byłem zdzwiony na jej słowa ale też ją rozumiałem. - Kto będzie mógł wziąć udział Marinette
- Pewnie każdy Aleks, masz jeszcze 5 minuty normalnej mnie. Więc co chcesz jeszcze za nim będę oficjalna.
Przygarnąłem ją w swoje ramiona i mocno przytuliłem. - Wypłacz się, nie trzymaj tego w sobie. - To był moment jak poczułem cieple krople na swojej cienkiej koszulce. Krzyczała, płakała jej szloch był straszny jedyne co mogłem to trzymać ją mocno i chronić. Zaczęła się uspokajać gdy słońce pojawiło się na horyzoncie. Gdy miałem pewność odsunąłem się delikatnie.
- Lepiej moja królowo. - Obdarzyłem ją delikatnym uśmiechem. - Cóż pięć minut się bardzo mocno przedłużyło więc czy mogę zrobić jeszcze jedną rzecz. - Nic nie powiedziała tylko kiwnęła na zgodę. Pochwyciłem w dwa palce jej podbródek i uniosłem na wysokość swoich oczu. Delikatnie przysunąłem swoje usta do jej, znowu spojrzałem w oczy szukając sprzeciwu. Delikatnie pocałowałem jej usta swoimi, słodycz i narkotyk w jednym. Po chwili się delikatnie odsunąłem jeszcze muskając je jak piórko. - Zapisz mnie na liście o twoją rękę moja Księżniczko.
Nie mówiąc nic więcej złapałem z szokowana dziewczynę tak by się nie odwracała. Po co ma znowu spotykać te jego ciemne oczy. Opuściłem ja dopiero kiedy zasnęła, ma przed sobą jeszcze parę godzin snu za nim opuścimy ten pokład.
Zamykając drzwi oparłem się obok nich, nie patrząc na przybysza po drugiej stronie.
- Przegrałeś, teraz woli zrobić zawody o swoją rękę niż z miłości. - Złość ze mnie kipiała, od mojego kapitana również na to wskazywała.
- A co miałem kurwa zrobić, zaskoczyła mnie z tym. Byłem w szoku stary, nadal jestem policzek nadal boli.
- Powinieneś mocniej oberwać, ale powiem Ci jedno nie dała limitu więc masz jeszcze swoją szansę. - Odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem z niebezpiecznym błyskiem.- Będziesz miał konkurencję i to bardzo niebezpieczną.
Zostawiłem go samego w szoku i sam udałem się do łóżka po paru sekundach i u niego słyszałem trzask. To będą bardzo ciekawe dwa miesiące.
***********************************************************************************************
Hey moje gwiazdeczki, jest kolejny wyczekiwany mam nadzieję że dobry.
Duża ilość gwiazdek a będzie następny.
Tak samo zaczną się pojawiać w moich trzech pozostałych książkach.
CZYTASZ
* Miracullum* Zakazane Serce
FantasyWystarczy jedno zdarzenie. Wystarczy jedno spotkanie. Wystarczy jedno spojrzenia. Historia zawsze nie toczy się tak jak my chcemy, jak my tego pragniemy. Historia to życie, a życie jest nieprzewidywalne i nigdy nie wiesz co Cię w nim spotka. Wszystk...