Pov. Niemcy
W końcu...
W końcu po kilku miesiącach niepewności, Polska wrócił do niemalże takiej samej sprawności jak przed wypadkiem.
W końcu po kilku miesiącach walki i operacji Polska wychodzi do parku bez kul albo wózka.
Kilka miesięcy płaczu.
Kilka miesięcy krzyku bezsilności.
Kilka miesięcy porażek.
Kilka miesięcy upadków.
To wszystko odeszło w zapomnienie. Teraz pozostały same sukcesy.
Tak się złożyło, że właśnie zaczynał się marzec, więc wszystko budzi się do życia i zaczyna robić się coraz cieplej.
Szliśmy właśnie chodnikiem do parku, gdzie kilka miesięcy temu spotkałem białego orła.
N - Jak się czujesz?
P - Tak jak w pierwsze dni po wojnie. - uśmiechnął się. - Piękne poczucie wolności i niezależności. - rozmarzył się wystawiając twarz do słońca.
N - Cieszę się. - objąłem go ramieniem.
Dalej szliśmy w ciszy, ale nie była ona niezręczna. Wręcz przeciwnie. Nie potrzebowaliśmy niczego, żeby cieszyć się sobą.
Weszliśmy do parku i dalej idąc w ciszy zachwycaliśmy się widokami.
Kątem oka zauważyłem, że Polska męczy się coraz bardziej, ale nie chce tego pokazać, więc musiałem mu subtelnie zaproponować odpoczynek.
N - Może usiądziemy na tamtej ławeczce?
P - Czemu nie. - uśmiechnął się próbując nie okazać słabości.
N - Długo tak nie chodziliśmy...
P - Jeśli masz na myśli chodzenie bez kul, to rzeczywiście długo tak nie chodziliśmy. - zachichotał.
N - Zacznijmy od tego, że my w zasadzie nigdy nie mieliśmy okazji się spotkać na taką randkę wcześniej. - zaśmialiśmy się.
Polska mocniej się we mnie wtulił, kładąc głowę na moim ramieniu.
Znowu siedzieliśmy w ciszy.
Mimo początku wiosny przyroda bardzo szybko budziła się do życia. Jeszcze tydzień temu wszędzie leżał śnieg, a teraz siedzimy w krótkim rękawku na ławce wystawiając twarze do słońca, jednocześnie obserwując jak wokół kwitną najróżniejsze kwiaty.
P - Tęskniłem za taką pogodą... Szkoda, że ominęły mnie całe wakacje...
N - Nie twoja wina... To wina mojego chorego ojca i tego komucha. Po części też moja wina... Nie pow- - nie dane mi było dokończyć.
P - A spróbuj mi się o to obwiniać. - zagroził mi palcem.
N - Przepraszam. - powiedziałem, po czym pocałowałem go w policzek.
Siedzieliśmy na ławce kolejne kilka minut siedząc w ciszy przerywanej ćwierkaniem ptaków i szumem gałęzi poruszanych przez wiatr. Jednocześnie Polska położył się na moich kolanach i spokojnie oddychał patrząc się w środek parku.
Nie chciałem przerywać tego spokoju, więc po prostu siedziałem i wpatrywałem się w sobie nieznany punkt.
Było nam naprawdę dobrze, ale wszystko się kiedyś kończy, więc i tym razem tak się musiało stać.
??? - Widzę, że nasze zakochane gołąbeczki cieszą się wiosną. - od razu poznałem ten głos.
N - Spadaj Rusek. - powiedziałem nie otwierając oczu.
CZYTASZ
Klucz Wolności
Fanfiction⚠️⚠️⚠️⚠️⚠️⚠️⚠️ PRZECZYTAJ OPIS ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ KSIĄŻKĘ. Książka jest brutalna i występują w niej sceny 18+ bez ostrzeżenia. Jeśli nie interesują cię takie tematy po prostu nie wchodź i nie zgłaszaj mojej książki. Dziękuję. ⚠️ UWAGA⚠️ W książc...