29. Zachód nad jeziorem

720 35 47
                                    

Pov. 3 osoba

Ten tydzień był jednym z bardziej gorętszych od kilku lat.

Każdy szukał ucieczki przed wysokimi temperaturami.

Jedni chłodzili się przy pomocy zimnych napojów, inni chowali się głęboko w piwnicach swoich domów, a jeszcze inni oblegali plaże.

Tak samo zrobił Polska ze znajomymi - pojechał nad jezioro.

Pov. Polska

P - Niby nie lubię kiedy jest zimno, ale jednak bardziej nienawidzę upałów. - mruknąłem niezadowolony do moich towarzyszy.

W - I tu się z tobą zgodzę. - wysapał.

P - Jakie ty masz zdanie Litka? - spytałem dziewczyny.

L (Litwa) - Cienia. - zaskomlała.

P - Jeszcze kawałek. Dasz radę. - pocieszyłem ją.

Szliśmy tak już dobre dwie godziny, z czego tylko trzydzieści minut w cieniu, więc każdy z nas już głośno zipał.

N - Polen... Masz wodę?

P - Chyba tak. Ale jest dość głęboko w plecaku. Dasz radę. - pocieszyłem chłopaka. - Zostało jeszcze jakieś pięćset metrów. Za tym pagórkiem powinno być jezioro.

Po uczestnikach wycieczki poniósł się cichy wiwat.

Mapa nie kłamała, bo rzeczywiście po około pięciuset metrach dotarliśmy na rozległą plażę w cieniu wierzb, które akurat zakwitały.

Szybko przebraliśmy się w stroje kąpielowe i wyciągnęliśmy prowiant.

W - Kto ostatni w jeziorze ten rozpala ognisko!

Wszyscy rzuciliśmy się do biegu w kierunku jeziora.

Najpierw wpadł Węgier, zaraz za nim ja i Litwa.

Wydawało się, że Niemiec wygra wyścig z Austrią, ale dwa metry przed wodą potknął się i wywrócił twarzą w piach, więc Austria bez problemu go wyprzedził.

Oczywiście wszyscy zaczęli się śmiać.

P - Niemcy, żyjesz? - zapytałem kiedy trochę się uspokoiłem.

N - Powiedzmy. - mruknął ze smutkiem w głosie.

W - Dobra, dobra gołąbeczki, Niemiec dzisiaj rozpala ognisko.

N - Ale najpierw popływamy w jeziorze, bo po to się tu tłukliśmy.

I tak też zrobiliśmy. Przez kilka godzin zwyczajnie wygłupialiśmy się i pływaliśmy w jeziorze.

Kiedy zaczął doskwierać nam głód, a cienie zaczęły się wydłużać wyszliśmy na brzeg i mimo wcześniejszych ustaleń co do rozpalania ogniska, zająłem się tym ja, bo Niemiec męczyłby się z tym ponad pół godziny.

N - Jak głupim pytaniem byłoby "Jak ty to tak szybko robisz"?

P - Bardzo głupim. - zaśmiałem się. - Ale chętnie odpowiem. Otóż nauczyłem się tak szybko rozpalać ogniska na wojnie. Węgry potwierdzi, że mój rekord to nieco ponad minuta i trzydzieści sekund.

W - Ale mierzyliśmy to na jakimś spotkaniu Układu Warszawskiego, więc czasu było sporo.

P - A na wojnie to może i szybciej. Wtedy nie było czasu, żeby to liczyć.

L - To pieczemy te kiełbaski, czy nie?

P - Ktoś chyba jest bardzo głodny.

L - Komuś się spieszy do grobu? - zapytała z mordem w oczach, a ja lekko się speszyłem i spuściłem wzrok.

Klucz WolnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz