Rozdział 1: Powroty

419 30 224
                                    

Cześć!

Mam na imię Natalia i witam Cię serdecznie w moich skromnych progach. Zapraszam na pierwszy rozdział mojego fanfiction, które swój początek datuje na 2015 rok, kiedy całkowicie przepadłam na punkcie pokolenia Huncwotów i Pierwszej Wojny Czarodziejów.

Tytuł pierwszego rozdziału odnosi się nie tylko do powrotu naszych bohaterów do ukochanego Hogwartu, ale również do mojego ponownego pojawienia się w strefie pisarskiej po prawie czteroletniej przerwie.

Dlatego tym bardziej będę bardzo wdzięczna, jeśli zostawisz pod rozdziałem komentarz ze swoją opinią. :)

Już dłużej nie przeszkadzam, miłej lektury!

*****

Pierwszy września każdego roku prezentował identyczny widok na stacji King's Cross. Tego dnia peron dziewięć i trzy czwarte mieścił więcej czarodziejów niż łącznie przez resztę dni w kalendarzu. Wzdłuż torów nie można było znaleźć wolnej przestrzeni, niezajętej przez rodziny odprowadzające swoje pociechy na pociąg. W powietrzu wyczuwało się nie tylko opary wydostające się z komina lokomotywy, ale przede wszystkim rosnące podekscytowanie. Zewsząd dało się słyszeć okrzyki radości, śmiechy, głośne rozmowy, a także szuranie kół złotych wózków do przewożenia bagaży czy pohukiwania sów. Mimo że wśród zgiełku trudno było usłyszeć własne myśli, to był to dźwięk, który koił serce niejednego ucznia.

Niestety, Lily Evans nie było dane rozkoszować się chwilą przekroczenia magicznego progu, widokiem błyszczącej lokomotywy czy żywym zaaferowaniem młodszych czarodziejów. A wszystko za sprawą wózka, który ciążył niemiłosiernie przez kufer, wypełniony po brzegi przeróżnymi bibelotami. W duchu wyklinała się, że spakowała aż tyle rzeczy. W większości były to jej stare podręczniki, z których pomocą zamierzała przygotowywać się do tegorocznych egzaminów. W domu uważała, że był to naprawdę świetny pomysł, jednak teraz miała co do tego spore wątpliwości. Mogłaby wypożyczyć wszystkie książki w bibliotece, ale nie, lepiej zabrać ze sobą własne dodatkowe kilogramy!

Mocno ściskając złotą rurkę, pchała ciężki wózek przed siebie, mając nadzieję, że nie zmiażdży nikomu stopy. Nie było to wcale łatwe zadanie, ponieważ znalezienie niezajętego przez nikogo centymetra kwadratowego posadzki graniczyło z cudem. Kluczyła między rozproszonymi po peronie rodzinami, nadużywając słowa „przepraszam" oraz mrużąc w skupieniu oczy, poszukując wagonu numer czternaście, w którym miała spotkać się z przyjaciółmi.

Po upływie kilku minut zbliżyła się do pociągu i poczuła, że ręce wręcz usychały jej z wysiłku. Potrząsnęła nimi energicznie, żeby krew ponownie dopłynęła do palców, gdy nagle usłyszała znajomy głos dobiegający z bliżej nieokreślonej strony.

– Lily! – dziewczyna słysząc swoje imię, obejrzała się dookoła w poszukiwaniu źródła dźwięku, który przebijał się przez panujący gwar. – Lily, tutaj!

Gdy nareszcie namierzyła wzrokiem odpowiedzialną za krzyki osobę, Lily cicho parsknęła pod nosem. Przez okno jednego z wagonów wychylała się Mary Macdonald, podczas gdy stojąca za szybą chudziutka Rosalie Collins, trzymała ją kurczowo za nogi, żeby nie wypadła.

– Już do was idę! – krzyknęła Lily do przyjaciółki, jednak wątpiła, żeby ta ją usłyszała. Odniosła wrażenie, że bębenki w jej uszach chciały wystrzelić od rosnącego z każdą sekundą hałasu.

– Wezwałyśmy posiłki! – zawołała Mary i zaraz zachwiała się, przewieszona w pasie przez okno, dlatego wycofała się z powrotem do przedziału. Lily ponownie parsknęła śmiechem – już raz dziewczyna w podobny sposób pomagała przyjaciołom znaleźć właściwy wagon, jednak bez niczyjej asekuracji skończyło się to wypadnięciem przez okno prosto na wózek przerażonego pierwszorocznego.

Death's decade • JILY • HUNCWOCI •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz