Prolog

2.8K 167 54
                                    

Brzydką, grudkowatą niegdyś ziemię, przykryła zielona trawa. Podeszłam bliżej marmurowego pomnika i uśmiechnęłam się na widok ogromnej liczby kwiatów i zniczy zostawionych obok wysokiej płyty. Lekko zaszkliły mi się oczy, gdy odkładałam bukiet białych tulipanów nieopodal sterty wypisanych pięknym, dziewczęcym pismem, kolorowych liścików.

— Cześć Niall – powiedziałam ściszonym głosem ­– Widzę, że ani trochę o Tobie nie zapomnieli.

Minęło trzysta sześćdziesiąt pięć pełnych dni od tej straszliwej tragedii. Pamiętam doskonale szaleńczy bieg między korytarzami w poszukiwaniu ostrego dyżuru, a potem uczuciową batalię. Przez ten jeden rok nauczyłam się więcej niż przez całe życie. Poznałam smak klęski, pożądania, miłości, tragedii a nawet zawodu. Byłam wygraną, przegraną i wykorzystaną.

— Pewnie chłopcy poopowiadali już Ci z grubsza, co się u nas działo, ale chciałabym byś usłyszał co nie co, ode mnie. – Usiadłam na wilgotnej trawie i chwyciłam w dłoń jedną z uroczych kartek. – Chciałabym Ci za wszystko podziękować i przeprosić, że tak długo mnie to nie było. Widzisz, chłopcy chcieli odciąć się od wszystkiego co przypominało im o tych okropnych wydarzeniach. Zdecydowaliśmy się wyjechać do Nowego Jorku. ­– Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Czytając starannie ozdobioną kartkę, zrobiło mi się naprawdę miło, że ktoś jeszcze darzył Nialla tak cudowną pamięcią. – Zayn ułożył sobie życie – kontynuowałam – Ma nową dziewczynę. Carter jest naprawdę cudowna. Poznali się w kawiarni. Zrzuciła na niego tacę z gorącą kawą. To takie banalne, prawda? Ale bardzo mu pomogła. W głównej mierze, to dzięki niej wyszedł ze stanów lękowych i teraz już nie boi się opuszczać mieszkania. Właśnie razem zamieszkali, niedaleko Twojej kamienicy. Za to Louis... On i Eleanor naprawdę się zaręczyli. Nie planują ślubu, ale oboje skaczą z radości. Widać to gołym okiem. – Znów uśmiechnęłam się sama do siebie. – Nie wiesz jak mi Ciebie brakuje. Nam wszystkim. Szkoda, że nie możemy pogadać twarzą w twarz, ale wierzę, że nade mną czuwasz. Inaczej nie da się wytłumaczyć szczęścia jakie mnie spotkało. Widzisz, ja też wyszłam na prostą. Myślę, że to nagroda za te wszystkie tragedie, którym musiałam stawić czoła. Jest naprawdę wspaniale. Wydaje mi się, że on naprawdę mnie kocha. Nie tak jak Harry, ale prawdziwie i szczerze. Gdy na niego patrzę czuję spokój, a gdy tuli mnie do swojego boku nie potrzebuję niczego więcej. Jestem bezpieczna. Podejrzewam, że nie oczekiwałeś takiego obrotu spraw, ale uwierz mi, tak jest znacznie lepiej. – Podniosłam się z ziemi i poprawiłam pasek przy zimowym płaszczu. Mimo środka chłodnej pory roku, nie było wcale lodowato, a wręcz przeciwnie, jak na wyspiarskie klimaty temperatura windowała stanowczo za wysoko. – Pewnie był u Ciebie Harry. Nie wiem co Ci nagadał, ale nie słuchaj go. Nie rozmawiałam z nim od dawna i tak jest mi łatwiej. Kocham Cię, Niall. Obiecuję, że teraz będę Cię częściej odwiedzać. ­– Ucałowałam srebrne literki i ostatni raz spoglądając na lśniącą tabliczkę, skierowałam się w stronę wyjścia.

Musiałam z nim porozmawiać. To był swoisty rodzaj intymnej spowiedzi, której tak bardzo potrzebowałam. Czułam, że czeka na nasze spotkanie równie niecierpliwie, co i ja. Pewnie przyglądał się moim poczynaniom i tylko zgadywał jak to wszystkie sprytnie ubiorę w słowa.

— Już? – usłyszałam w oddali znajomy głos. Moje kąciki ust mimowolnie powędrowały do góry. — Myślałem, że zajmie Ci to trochę więcej. – Ucałował mnie w czoło i otworzył drzwi przy fotelu pasażera.

— I tak wie już wszystko od Was. – Zajęłam pośpiesznie miejsce na skórzanym fotelu i chwyciłam jego dłoń. – Dziękuję, że tutaj ze mną przyjechałeś.

— To był zaszczyt.­ – Posłał mi to swoje urokliwe spojrzenie.

— Jesteś dla mnie ważny, Liam.

— A ty dla mnie, Stella.

AFTER START - H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz