Rozdział 5: Nie mam siły do życia

1.3K 126 34
                                    

„Widziałam kobietę. Miała takie smutne oczy. Patrzyła przed siebie pustym wzrokiem. Serce miała wyciągnięte na dłoni. Było małe, kruche, z licznymi bliznami. Ledwo biło. Kobieta wyciągnęła rękę, pokazując mi swoje serce. Krzyczała, że jest takie przeze mnie, że to ja i moja naiwność zabija jej duszę. Płakała. Ramiona jej drżały. Serce powoli pękało na pół. Wtedy uświadomiłam sobie, że patrzę w lustro."

Okropnie głośny trzask zamykanych drzwi taksówki, tylko przekonał mnie bardziej do odczucia, że Liam szaleje ze złości. Nie wypowiedział ani jednego słowa odkąd wyciągnął mnie siłą z bankietu i nie pozwolił wyjaśnić sytuacji, której był naocznym świadkiem. Jeszcze nigdy nie widziałam w nim tyle wrogości. Jego źrenice, tak wąskie, że ledwo widoczne, wpijały się w zaciśniętą z całych sił pięść. Walczył, by nie wybuchnąć i staranować mnie potokiem drastycznych zdań.

Wpychając klucz do dziurki, nawet nie spojrzał czy za nim podążam. Wszedł do mieszkania, a gdy zamknęłam drzwi, chwycił pierwszą lepszą rzecz w silne dłonie i cisnął nią prosto w ścianę. Usłyszałam jak szkło rozbija się na tysiące małych kawałków, jak rani resztę przedmiotów ustawionych w salonie. Zaczęłam bać się jego gwałtowności.

Liam był przecież oazą spokoju, głosem rozsądku i wspaniałym doradcą. Przez tak wiele lat, ani razu nie dał sprowokować się nagłym zwrotom akcji. Nawet dowiedziawszy się o śmierci Nialla, potrafił zachować zimną krew i otoczyć resztę swoim wsparciem, mimo że sam w środku cierpiał.

Zamykając drzwi, nie spodziewałam się więc, że stracę wszystko co dotychczas posiadałam.

- Liam...

- Zamknij się. - Nie dał mi się wytłumaczyć. Schował twarz w dłoniach i potrząsnął głową. Wciąż był wściekły i nic nie zapowiadało, by zmienił swój nastrój.

Ściągnęłam szpilki i odłożyłam torebkę na mały stolik uważając, by nie poranić się potłuczonym wazonem. Nie spoglądał na mnie, ciągle chyba próbując się opanować.

Wiedziałam, że nie znosił swojego byłego przyjaciela, ale nie miałam pojęcia, że jego nienawiść sięgała granicy dopuszczalności. Zarzucał mu śmierć Horana, rozpad zespołu i depresję Zayna oraz Louisa. Widział w nim wcielone zło i uważał, że uratował mnie od bycia kolejną ofiarą.

A ja wierzyłam, że tak było, zupełnie nieświadoma krzywdy jaką na siebie zsyłam.

- Nic się nie stało - powiedziałam trochę ściszonym tonem. Zmusiłam go, by podniósł głowę i w końcu na mnie zerknął. Od razu tego pożałowałam.

Nie dostrzegłam w nim cienia zrozumienia. Wręcz przeciwnie, moje stwierdzenie jeszcze bardziej go rozwścieczyło. Patrzył na mnie jak na największego złoczyńcę i przez to, naprawdę zaczęłam czuć że zawiniłam.

- Ty głupia szmato - wysyczał przez zaciśnięte zęby.

Zamarłam. Ten dobry i cudowny człowiek, który sprawił, że uwierzyłam w szansę na spokojne życie, właśnie obarczył mnie najgorszym z możliwych określeń. Miałam ochotę stamtąd uciec i już nigdy nie pozwolić mu stanąć na swej drodze.

A to był dopiero początek.

- Nie mów tak do mnie. - Postanowiłam przestać grać po raz kolejny, ofiarę losu. Musiałam kontratakować.

- A nie jesteś szmatą? - Zaśmiał się pod nosem. - Głupia, naiwna dziwka. A już się do Ciebie przekonywałem. Trochę zaczynało mi zależeć.

Sparaliżował mnie szok. O czym on mówił? Jak to, zaczynało mu zależeć? Przecież mnie kochał, starał się, był wybawieniem.

- Co Ty wygadujesz?

AFTER START - H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz