Rozdział 8: Nie zdołam się wyleczyć

1.4K 119 15
                                    

Obserwowałam jak wielkie, fioletowo-granatowe plamy zmieniają swoją galerię barw z każdym dniem. Tętniący z nich ból, rozlewający się po całym ciele, tylko pozornie tracił na sile. Każda, kolejna doba leczyła moje ręce, nogi, łączyła popękane żebra i sprawiała, że powoli wracałam do wyglądu z przed nieszczęsnego wypadku. Przestawałam wyczuwać bruzdy na swojej twarzy, moje palce nie dotykały już strupów pokrywających ukryte niegdyś pod płaszczem opatrunków, rany, a na dekolcie mała, biała blizna świeciła blaskiem jakiegoś cudotwórczego kremu.

Odwiedzający mnie lekarze i pielęgniarki, z uśmiechem na ustach gratulowali szybkiej rekonwalescencji i ciągle powtarzali, że już niebawem będę mogła powrócić do normalnego trybu życia. Pozwolono mi nawet opuścić salę i przespacerować się po oddziale.

Tyle, że moje błyskawiczne wyzdrowienie i zagojenie powierzchownych ran, było tylko fikcją. Siniaki może i znikały, ale to wcale nie znaczyło, że moje cierpienie malało. Im dłużej spoglądałam na gojące się urazy, tym mocniej czułam, że moja dusza tonie pod naporem ciężkich wspomnień. Wiedziałam, że świat powoli zapomina o tym co się wtedy wydarzyło, że gdzieś w eterze rozpływają się drastycznie odczucia względem Liama i wszystko wraca do normy. Dlatego tak cholernie ciężko byłoby mi oglądać jak kolejne osoby witają się ze mną pokrzepiającymi uśmiechami, kiedy ja ciągle stałam w tym samym miejscu co wtedy, gdy Payne okładał mnie pięściami.

Dla mnie świat wcale nie ruszył do przodu - ciągle tkwił w fatalnym momencie, gdy zostałam pozbawiona wszelkich złudzeń. Dalej miałam w sobie ten pierwiastek niedowierzania, że mogłabym być zarazem tak bardzo naiwna i tak mocno bezbronna.

Tylko Harry zauważał moją rozsypkę - nieustannie, dzielnie odwiedzał mnie i opowiadał o błahych rzeczach, które dzieją się poza murami szpitala. Lubiłam słuchać o jego pierwszych próbach dźwiękowych w studio, o projekcie okładki na jego debiutancką, solową płytę i zwyczajnych chwilach spędzonych na oglądaniu telewizji. Czasami po prostu siedzieliśmy w ciszy i wpatrywaliśmy się w telewizor nie wyrażając nawet najkrótszej opinii o dziwnej kreacji prowadzącej teleturniej, prezenterki. Powoli przyzwyczajałam się do jego obecności i pozwalałam sobie na pojedyncze, przelotne dotykanie jego dłoni. Dostrzegałam wtedy ukradkiem cień nadziei wyrysowany na jego pięknej, dorosłej twarzy.

Niesamowitym było jak bardzo ewoluował przez ostatni czas. Wcześniej był tym Harrym, którym wszyscy chcieli go widzieć - traktował życie jak pewnego rodzaju niezbywalne prawo, samolubnie nie uznawał zdania innych i porywczo decydował o tym, co się dzieje. Obecnie nie było w nim ani krzty tamtego chłopaka, którego musiałam podnosić z kolan, bo sam nie dawał sobie rady. Wydoroślał - nie tylko pod względem wyglądu, ale przede wszystkim charakteru. Zachowywał się jak istny przykład dojrzałości - mówił rzeczy przemyślane, zawsze planował każdą wizytę, a w jego oczach widziałam ten pierwiastek mądrości nabytej przez szereg doświadczeń. Był gotowy na związek, który nie zakończyłby się burzliwą kłótnią i złamanym sercem, które zrastałoby się przez kolejne kilka miesięcy. Pierwszy raz od początku zobaczyłam w nim to, czego naprawdę potrzebowałam i czego tak desperacko szukałam w Liamie - gotowość i oddanie.

Jeszcze niedawno rzuciłabym się w jego ramiona i zapomniała o wszystkim przez co przeszliśmy. Krzyczałabym ze szczęścia i wypłakiwała łzy radości w jego silne ramię opatrzone jednym z kilkunastu tatuaży, ciesząc się, że w końcu nam wyszło.

Teraz jednak strach przysłaniał mi wszystko co niegdyś bardzo kochałam. Niewidzialna mgła roztaczała się nad moimi uczuciami powodując, że bałam się wyciągnąć rękę ku przyszłości. To dlatego stałam w tym samym miejscu - paniczny lęk sparaliżował mnie całą, nie pozwalając zacząć od nowa.

Bo pamiętałam. Pamiętałam każdy, najmniejszy kawałek szkła, który bez pardonu wbijał się w moje plecy, pamiętałam niezliczone ilości czerwonych plam pozostawionych na podartej sukni, pamiętałam każdy, szybki oddech, który brał Liam kiedy przymierzał się do kolejnego ciosu. A najgorsze, że w tych fatalnych wspomnieniach widziałam również Stylesa. Jego zdenerwowana mina przemykała przy każdym, drastycznym uderzeniu pięści o moje żebra, w każdym kopnięciu eleganckim butem, aż w końcu w niedopałku stykającym się z moją skórą.

AFTER START - H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz