Rozdział 11: Nie mogę go niszczyć

1.2K 121 17
                                    

Wszyscy boimy się tego co nas spotka po śmierci. Ciągle zastanawiamy się czy istnieje jakaś alternatywa dla naszego życia, czy staniemy się kimś lepszym. Boimy się przestać marzyć, że jednak coś na nas czeka po przekroczeniu progu mroku, że tak naprawdę nie ma końca, że są tylko same początki. Obawiamy się również piekła, bez względu na to w co wierzymy lub w co nie, każdy odczuwa strach związany z wiecznym potępieniem. Może dlatego istnieje w nas odrobina moralności, może dlatego mamy wyrzuty sumienia, gdy postąpimy wbrew przyjętym normom, może dlatego pragniemy naprawiać wyrządzone szkody. Bo w obliczu śmierci jesteśmy tacy sami - nikt nie jest biedny, nikt nie jest bogaty. Nie da się przekupić diabła, aby wysłał nas do nieba, tylko dobre uczynki są w stanie odkupić winy.

Ale istnieją znacznie okropniejsze rzeczy niż to piekło, którego się lękamy. Tamto jest jedynie pewnym wyobrażeniem, jakąś senną zmorą. A przecież codziennie ktoś doświadcza istnego, realnego piekła tutaj, na Ziemi. Jest to rodzaj o tyle drastyczniejszy, że naprawdę można się w nim znaleźć. I ja właśnie walczyłam w samym jego środku.

Dwieście trzydzieści siedem stron. Dokładnie tyle poświecili mi dziennikarze dowiedziawszy się o pozwie. W dwa tygodnie dzielące upublicznienie wniesienia sprawy do sądu, a pierwszej rozprawy, zdążyli przedstawić mnie w różnorakim świetle - zostałam ofiarą, naiwną dziewczynką, parszywą manipulantką, a nawet kłamczuchą. Prześwietlili całe moje życie i dobitnie próbowali pokazać, że jestem tylko kolejną kobietą, która chce zostać wniesiona do świata sławnych na plecach Liama. I choć Harry zakazał mi czytać te wypociny, nie potrafiłam oprzeć się pokusie. To był jednak błąd. Potworny, wielkie błąd. Dopiero rozpętawszy burzę, zrozumiałam, że już nie będzie lepiej, że raz na zawsze stałam się publicznym obiektem na który będzie można do woli wylewać wiadra nienawiści, zupełnie tak jak na resztę celebrytów.

Bałam się. Kolejna rzecz wpędzała mnie w poczucie strachu. Już powoli przestawałam znajdywać momenty, w których nie towarzyszył mi lęk. Ilekroć próbowałam przekroczyć próg domu Stylesa, od razu cofałam się o dwa metry i przymykałam oczy próbując opanować zbyt szybki rytm serca. Bałam się ludzi - każda, obca twarz wywoływała panikę, którą potrafił opanować jedynie Harry. To on tulił mnie do swego boku i szeptał te wszystkie spokojne słowa, a potem układał do snu i podawał leki przepisane przez psychoterapeutę. Od czasu opuszczenia szpitalu, ani razu nie odważyłam się wyjść na zewnątrz. Ten dom był moim azylem, tylko tutaj czułam się bezpiecznie.

- Stella, musisz się ubrać - cichy, przybity głos mojego towarzysza przebił się przez szeroki mur ciszy, którą ostatnimi czasy lubiłam się otaczać.

Milczałam długie godziny, czasami nie odzywałam się całymi dniami, wówczas kiedy on ciągle próbował nakłonić mnie do normalnego życia. Ale ja się poddałam, nawet nie podjęłam walki. Po prostu usiadłam na kwiatowej kanapie i pochłonięta wpatrywaniem się w zasłonięte okno, powoli zapominałam o całym świecie. I choć ciągle sobie powtarzałam, że jutro zacznę coś robić - jutro nigdy nie nadchodziło. Ciągle tkwiłam w potwornym dzisiaj, które było tym samym dzisiaj co wtedy, gdy łkałam pozbawiona godności w kałuży krwi.

A on był. Stał obok chociaż doskonale widział jak się nie staram. A mimo to, każdego ranka mogłam liczyć na jego silną dłoń oplatającą moją talię, mogłam liczyć na miliony słów składających się w różnorakie opowiadania, chociaż nigdy nie odpowiedziałam na żadne z nich, mogłam liczyć na szerokie uśmiechy, choć wiedział, że nie odwzajemnię chociażby pojedynczego. Mogłam liczyć na niego.

- Nie chcę, Harry - wybełkotałam pod nosem i jeszcze mocniej przyciągnęłam kolana pod brodę. Ten opór z góry skazany był na porażkę, gdyż oboje mieliśmy świadomość, że muszę wstać z kanapy i doprowadzić się do porządku.

AFTER START - H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz