Rozdział 7

746 48 11
                                    

Rozdział 7

Wracamy z restauracji i co chwilę czuję na sobie wzrok Aleksa, czy on się nie nauczy pytać wprost? Zawsze muszę pierwszy się dopytać o co mu chodzi?
-Mów- warczę.
-A jeśli to jednak nie ona?
-Żartujesz, widziałeś ją.
-Wiem, ale tak mimo wszystko, jeśli jednak nie, to co?
-Dla mnie to jest ona .
-Dla ciebie ona wygląda jak Mila, skąd wiesz jaka jest, jaki ma charakter, może wcale pod tym względem nie są do siebie podobne.
-Dzieci we mgle – z przedniego siedzenia odzywa się Ann, a po chwili ogląda się za siebie- nie musicie szeptać, idiota by się zorientował o co chodzi. Zobaczyłeś w niej zmarłą żonę i próbujesz udowodnić wszystkim, że to Mila Morozowa nie? Nawet sobie próbujesz to wmówić, a przecież rozwiązanie tej jakże kretyńsko prostej zagadki jest, jak sama nazwa wskazuje proste.
Patrzę na nią czekając co dalej powie, a ona tylko bardziej się wyszczerza.
-No co? Żaden w ferworze walki o piękną Juliette nie zauważył pewnego, drobnego, choć w tej sytuacji bardzo istotnego szczegółu? - rozkłada bezradnie ręce – nie odpowiadajcie, widzę, że laska wam obu rozum odebrała, a więc posłuchajcie głosu rozsądku, dlaczego ona cię nie zna?
Patrzę na nią i milczę, bo co niby mam powiedzieć.
-Albo to nie ona… - zaczynam, a Ann kręci głową.
-Jeśli to nie ona, to nie dziwne, że cię nie zna nie? Ale jeśli ona? To albo jest świetną aktorką i genialnie udaje, albo ktoś wyczyścił jej pamięć.
-To nie komputer – warczę.
-Nawet nie wiesz ile łączy ludzki mózg i komputer. Nie ważne Maks, pomyśl, ona umarła… - przerywa jakby czekała, aż się domyślimy o co chodzi – pochowana została… i nagle żyje… więc co trzeba zrobić?
Cisza trwa kilka sekund, a dla mnie jakby w nieskończoność, szum silnika mnie drażni, ale bardziej drażni mnie niepewność.
-Ekshumację – Aleksiej wzdycha i z zaciśniętymi powiekami puka czołem w szybę taksówki, a ja zamieram, no pewnie, że trzeba ekshumować prochy Milki i zrobić testy genetyczne.
-Trudno będzie – Ann odzywa się z przedniego siedzenia – wyodrębnienie DNA z prochów nie jest takie łatwe jak z ciała, nawet w rozkładzie. Prochy są zazwyczaj na tyle zanieczyszczone, że wyniki nie są jednoznaczne – zaciskam szczęki, bo wkurw mnie rozsadza, czego jeszcze się dowiem co? - aczkolwiek, pewnie łatwiej jest wykluczyć zgodność genetyczną, niż ją potwierdzić, więc jeśli nie zależy ci na potwierdzeniu, że w urnie jest twoja żona, a na wykluczeniu tego to można spróbować, co najwyżej się nie uda.
-Ile to potrwa? - pytam Aleksa.
-Ze wsparciem finansowym, kilka dni.
-Załatw to – warczę i odwracam się do szyby.
-Niestety, musisz podpisać dokumenty osobiście, tego ni chuja nie załatwisz przez telefon, przykro mi.
-No nie – wzdycham i opieram głowę o zagłówek, to był ciężki dzień.
Poranek wcale nie jest lepszy, pomimo wypicia butelki koniaku wcale nie mogłem spać, rzucałem się z boku na bok wspominając Milę i jej wzrok pełen niepewności. Zawsze reagowała na mnie strachem, nawet teraz kiedy mnie nie zna to się mnie boi. Czemu mnie nie pamięta? Co się takiego stało? A jeśli to nie ona? Potrząsam głową nie chcąc nawet o tym myśleć i znów przypominam ją sobie w moich ramionach, delikatną i bezbronną, nie istniało poza nią nic, świat mógł się palić wokół nas, a i tak stalibyśmy na środku sali wpatrzeni w  siebie i objęci, dokładnie jak na naszym weselu, tylko wtedy patrzyłem na nią tak jak zawsze powinienem, wtedy pierwszy raz jej obecność była dla mnie wszystkim i od tamtej pory powinienem ją traktować jak na to zasługiwała, a ja ją powoli zabijałem. Przerażenie mnie ogarnia na samą myśl, że to nie ona, albo, że ona i nie będzie chciała mnie widzieć.
Spoglądam na zegarek i zrezygnowany podnoszę się z łóżka, dochodzi dziewiąta więc czas się ogarnąć, bo po południu mam spotkanie z jakimś gościem od sprzętu medycznego, poza tym muszę zająć się zaginioną dostawą i organizacją sympozjum, tak czy inaczej wiem, że facet się zgodzi, więc muszę być przygotowany.
Do południa plączę się po apartamencie od czasu do czasu odbierając telefon lub odpisując na maile, zatrudniłem Antona do odnalezienia dostawy i mam nadzieję,  że się do czegoś dokopie. Pukanie do drzwi odrywa mnie od pracy i zanim podniosę wzrok słyszę kroki Aleksa.
-Gotowy?
-Nie – warczę klikając w klawiaturę.
-Wychodzimy.
-Idź sam z Ann, ja mam trochę spraw do nadgonienia.
-No nie wierzę, odpuściłeś i zająłeś się robotą? Winszuję.
-Weź idź już – uśmiecham się, dawno tyle się nie śmiałem- niczego nie odpuściłem, właśnie po to, żeby mieć dla niej dużo czasu muszę wszystko ogarnąć, potem będę przy niej każdego dnia – podnoszę na niego wzrok – w każdej sekundzie jej pobytu w Moskwie będę blisko, będę na każde skinienie jej palca, na każde jej westchnięcie…
-Opętała cię ta kobieta – krzywi lekko usta.
-Żebyś wiedział. Może jestem przegrany już na starcie, może ta gra jest bez sensu, ale dla mnie jest wszystkim co mi pozostało, ona jest wszystkim i jeśli okaże się, że to faktycznie Juliette Frossarde, to będę ubóstwiał Juliette… - zawieszam głos i spoglądam w niebo.
-Co jest?
-A jeśli to nie Mila – pocieram palcami czoło – a ja już zdążyłem pokochać tamtą… to tak jakbym zdradzał moją Milkę?
-Ty weź się opanuj! - Aleks podnosi głos – zbieraj się, bo świrować zaczynasz, idziesz ze mną, Ann jedzie na lotnisko, ma załatwić ekshumację, ty po powrocie podpiszesz gotowy papier.
-Dobra, daj mi minutę – wzdycham ciężko i kieruję się prosto do garderoby.
Wcale nie mam ochoty na żadne spotkania, może tylko z Małą, kręcę głową, bo sam nie wierzę, że tak się zachowuję. Chciałbym ją spotkać, taką zwyczajną, codzienną, uczesaną w warkocz, ubraną w dresowe spodnie i luźny top. Przypominam sobie jej taniec z mikserem w ręce w mojej kuchni i uśmiecham się szeroko, dlaczego wtedy nie powiedziałem jej, że mi się po prostu podobała, że kręciła mnie jej zgrabna pupa… tyle czasu straciłem bezpowrotnie…
Samochód się zatrzymuje i wysiadamy w centrum miasta, jest dziś wyjątkowo zimno dlatego rezygnujemy ze stolika na zewnątrz, chociaż wolałbym posiedzieć na powietrzu. Przez szybę kawiarni widzę mojego przyszłego kontrahenta i unoszę dłoń na powitanie. Kiedy siadamy, facet bez wstępów przechodzi do tematu, jest w stanie przyspieszyć transport kilku ważnych urządzeń dla moich szpitali, za drobną opłatą nie czekalibyśmy w kolejce, która potrafi trwać nawet kilka lat. Facet wyciąga dokumenty ze specyfikacją poszczególnych urządzeń i podsuwa nam je pod nos, takimi rzeczami zajmuje się zazwyczaj Aleks, trochę bardziej się na tym zna ostatnio, poza tym moja głowa nie nadaje się do myślenia o pracy. Udaję zainteresowanie i jednym uchem słucham o czym mówią, Aleksiej porównuje dane techniczne kilku modeli aparatów do badania słuchu i wzroku, ale także tomografu dla dzieci. Koszty zwalają z nóg, ale już dawno obrałem za cel wyposażenie moich klinik w najlepszy możliwy sprzęt, a to kosztuje i nie mam zamiaru z tego rezygnować, to wszystko dla niej…

Sypiając z Katem - odmienić przeszłość [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz