Podjeżdżamy pod wielki budynek, ale nadal nie wiem po co tu jesteśmy, Hugo od dwóch dni jest mocno tajemniczy, a ja nie miałam ochoty dopytywać o cokolwiek. Prowadzi mnie do wnętrza i spokojnie idziemy na pierwsze piętro, bez pukania wchodzimy do gabinetu, w którym siedzi dwoje młodych ludzi, oboje wstają na nasz widok i przedstawiają się, choć ja nawet ich imion nie zapamiętuję, jestem nieobecna i nie umiem się ogarnąć. Kobieta proponuje nam kawę i wychodzi, a ja dopiero teraz dostrzegam wiszące na ścianach zdjęcia sukien ślubnych, garniturów, ozdobionych kościołów i ogrodów, ślubne wiązanki… no tak, sama chciałam jak najszybszego ślubu i co, mam teraz powiedzieć, że nie chcę, że tęsknię za Morozowem?
-A jak pani to sobie wyobraża? - z myśli wyrywa mnie głos kobiety, która stawia przede mną filiżankę z pachnącą kawą.
-Sama nie wiem – wzdycham – kiedyś marzyłam o wielkim ślubie i weselu, ale teraz…
-Kochanie będzie wielki ślub jeśli chcesz – Hugo unosi moją dłoń i lekko całuje.
-To ustalimy później – wtrąca się chłopak – proszę powiedzieć o terminie, bo to jest najbardziej istotne.
-Dokładnie za miesiąc – Hugo wypowiada te słowa, a ja zamieram.
-Co? - odwracam głowę i wbijam w niego wzrok – nic nie ustalaliśmy.
-Chciałaś jak najszybciej – uśmiecha się jakby pękał ze szczęścia – co prawda były szybsze terminy, ale uznałem, że w ciągu miesiąca uda nam się powiadomić gości i ogarnąć wszystko tak jak sobie wymarzyłaś.
Nie wierzę, że to się dzieje, upijam łyk kawy i biorę głęboki wdech.
-To jak? - chłopak widząc moje zdenerwowanie pochyla lekko głowę i czeka na moje zdanie jak na rozkaz.
-Za miesiąc – wyduszam z siebie, ale wcale nie jest mi dobrze.
-To proszę teraz o wizję, jak państwo wyobrażają sobie ten dzień.
Zaczynam mówić o białej sukni, o kwiatach, kościele, ale to wszystko nieważne, ważne, że ja się boję.
-Ze względu na pogodę radziłbym zrezygnować z otwartej przestrzeni i zarezerwował salę.
-Oczywiście – Hugo nagle się odzywa – myślę, że będzie około dwustu osób.
Wyłączam się, nie chcę tego słuchać i o tym myśleć. Siedząca naprzeciwko mnie dziewczyna podsuwa mi katalogi z sukniami i butami, a ja nie wiem czego chcę, przewracam kolejne strony i marszczę nos na widok każdej sukni, mimo że wszystkie są piękne to do mnie nie trafiają.
-A może jednak kolorowa? - dziewczyna podaje mi inny katalog - teraz w modzie są czerwone, granatowe, a nawet czarne.
-Nie, zdecydowanie biała – wyrywam się i widzę ulgę w oczach narzeczonego – myślałam o takiej… sama nie wiem jak to nazwać, takiej, żeby była jednocześnie bardzo szeroka i okazała, ale z drugiej, żeby nie była sztywna tylko lekka i zwiewna.
Dziewczyna kiwa głową jakby już wiedziała o co mi chodzi a ja sama tego tak naprawdę nie wiem. Spoglądam na zdjęcie przed sobą i szczerze się uśmiecham, tak, to jest ta moja jedyna, wymarzona, z gorsetem wyszywanym klejnotami, lśniąca i iskrząca w słońcu, przepiękna i od razu moja. Spoglądam na narzeczonego, a jego wzrok aż płonie, czemu się waham, skoro jestem dla niego tak ważna, był ze mną w najtrudniejszych dla mnie chwilach i nie chcę go ranić, mówiąc, że coś nie pasuje. Może to chwilowe, może za dużo zwaliło mi się na głowę, poznanie Maksima, ciąża i jej strata, przeprowadzka, teraz ten ślub i wyjazd do Moskwy. Potrząsam lekko głową i staram się skupić na rozmowie z naszymi doradcami, omawiamy szczegóły dekoracji, a w zasadzie tylko to na co się nie zgadzamy bądź co nam się nie podoba, oni mają za zadanie przygotować kilka wariantów, z których wybierzemy ten najbardziej nam pasujący. Podzieliliśmy między siebie role w projekcie i Hugo ma się zająć sprawą obsługi, jedzenia, muzyki, samochodu i sprawach bardziej przyziemnych, ja mam wybrać wystrój sali i kościoła, kwiaty i zadbać o siebie. Jasne, żeby to było takie łatwe kiedy się czegoś nie chce. Umawiam się z moją doradczynią na przymiarki w salonie sukien oraz próbną fryzurę i makijaż i zastanawiam się czy dobrze robię. Dobrze! Robię to może trochę wbrew sercu, bo Maksim już zdążył się do niego wprowadzić, ale jego nie ma, a mój rozum mówi mi, że lepszego partnera na dalsze życie nie znajdę, pokochał mnie zanim mnie dobrze poznał i byłabym wobec niego nie w porządku odmawiając tylko dlatego, że jakiś facet mnie chwilowo zauroczył, nie jestem nastolatką, umiem sobie z tym poradzić i nie będę go wspominać, dość namieszał w moim życiu.
Wracając do domu Hugo ciągle coś gada o swoich planach, o zaproszeniach dla gości i kogo chce zaprosić, mnie jest wszystko jedno, przez te kilka lat po wybudzeniu miałam w zasadzie tylko Cate, reszta moich koleżanek pojawiała się i znikała bez większych uczuć i jedynymi osobami z jakimi miałam kontakt to współpracownicy Hugo. Aż dziwnie trochę, ale mi wszystko jedno ważne, że to będzie mój ślub, mój dzień i będzie idealny. Oddycham z ulgą i łapię za dłoń narzeczonego, spogląda na mnie jakby był zaskoczony i podnosi moją rękę do ust.
-Kochanie czy ja mam tylko takie wrażenie czy wcale nie chcesz tego ślubu?
Nie odpowiadam, patrzę mu w oczy i jedyne czego chcę to go przeprosić, ze zrozumieniem kiwa głową i wypuszcza moją dłoń z uścisku, ale mu na to nie pozwalam.
-Chcę tego – wyrzucam z siebie – ale bardzo się boję.
-Czego?
-Że znów wszystko stracę.
Tym razem on milczy, nie wiem co mam mu powiedzieć, gubię się w swoich własnych uczuciach i nie wiem co będzie dla mnie najlepsze. Marcel bardzo kocha Hugo i wiem, że on będzie dobrym ojcem, zadba o nas i to powinno być dla mnie najważniejsze.
Zatrzymujemy się przed domem, ale Hugo nie wysiada, gasi silnik i patrzy przed siebie, wiem, że ma żal i wiem co mi teraz powie.
-Kocham cię Juliette – nagle się odzywa, ale nie tego się spodziewałam – kocham i ciebie, i Marcela, nie wyobrażam sobie życia bez was, ale… - zawiesza na chwilę głos i wymusza na sobie uśmiech – jeśli nie będziesz ze mną szczęśliwa, jeśli kochasz innego – widzę jak zaciska szczęki na samo wspomnienie Morozowa – to nie mam prawa cię do niczego namawiać. Jeśli jesteś pewna, że to z nim chcesz być to nie będę cię zatrzymywał.
Nie mam odwag spojrzeć mu w oczy, choć wiem, że nie spuszcza ze mnie wzroku, jest mi wstyd, że w ogóle dopuściłam do takiej sytuacji.
-Możesz wrócić do siebie w każdej chwili, tylko powiedz, a ekipa odwiezie z powrotem twoje rzeczy – mówi szybko i wysiada z auta.
No i co? Co ja mam teraz zrobić? Wysiadam i idę do ogrodu, mimo kilku osób, które Hugo zatrudnił do urządzenia tarasu i ogrodu, jest tu względny spokój, rozsiadam się na huśtawce i myślę nad swoim życiem, nie jest łatwo, ale z drugiej strony jest bardzo łatwo. Muszę sobie odpowiedzieć szczerze na kilka pytań. Którego z nich kocham, a który mi się tylko podoba? Odpowiedź jest jedna i prosta, Maksim jest facetem tajemniczym i pociągającym, ale nic o nim nie wiem, ani kim jest, ani jaki jest. Budzi we mnie fascynację i ekscytację, ale tak naprawdę jest mi obcy. Hugo co innego, znamy się dość długo, wiemy o sobie prawie wszystko, uzupełniamy się pod wieloma względami, nie musimy ze sobą rozmawiać, żebyśmy wiedzieli czego potrzebujemy i gdyby nie Morozow pewnie dziś byłabym najszczęśliwsza na świecie.
-Przynieść ci koc? - uśmiecham się na dźwięk tak mi bliskiego głosu.
-Nie trzeba – odwracam głowę w stronę idącego do mnie narzeczonego i czuję prawdziwą radość, że przyszedł.
-Zimno już się robi.
-To mnie przytul – uśmiecham się zalotnie i cieszę się kiedy się do mnie przysiada i obejmuje mnie ramionami, tak czuję się najlepiej i najbezpieczniej, to jego właśnie chcę na resztę swojego życia.
CZYTASZ
Sypiając z Katem - odmienić przeszłość [WYDANA]
RomanceKontynuacja powieści "Sypiając z Katem" 18 + Utwór zawiera wulgaryzmy i liczne sceny erotyczne.