Rozdział 9

730 47 15
                                    

Patrzę jak Hugo spokojnie je te zasrane krewetki, a ja nie umiem się odezwać, w co ja się wpakowałam? Jest jedno wyjście z sytuacji.
-Ja nigdzie nie jadę – odzywam się nagle i patrzę w zaskoczoną twarz narzeczonego.
-Jak to nie jedziesz?
-Normalnie, to twoje sprawy, twoje sympozjum i twój wyjazd, mnie w to nie mieszaj.
-Kochanie – zaczyna warczeć – robię to dla nas, pomyśl, z takimi pieniędzmi będziemy mogli kupić dom w każdym miejscu…
-Nie chcę domu w każdym miejscu!- unoszę się – chcę spokoju, a ten facet mi go mąci! Obiecałeś, że już go nigdy nie spotkam!
-I właśnie dlatego chcę, żebyś tam ze mną poleciała, niech wie, że między nami jest dobrze, i że on nie jest w stanie tego zniszczyć słodkimi uśmieszkami i kasą.
-Właśnie kasa niszczy to co między nami jest! Odkąd zaproponował ci ten zjazd nie jest między nami dobrze!
-To nie pieniądze tylko on! - wskazuje na mnie palcem.
-A w Moskwie go nie będzie? - krzyczę coraz bardziej zdenerwowana – Hugo, po co to? Chcesz mu coś udowodnić?
-Nikt nie ma prawa wyciągać rąk po ciebie – mruczy i podnosi kieliszek do ust – nie będę się z nim bił.
-Po prostu odmów i zerwij z nim kontakt, przecież nie przeprowadzi się tutaj, nie zamieszka w Grenoble dla mnie, weź się zastanów. Pomylił się to wszystko, przeprosił i odejdzie zostawiając nas w spokoju, nie komplikuj, nie pchaj mu się pod nos i nie przypominaj, że jesteś, w końcu odpuści – mówię już błagalnie.
-O nie – Hugo dumnie się prostuje i unosi głowę – nie będę się chował w kącie, bo jaśnie pan Morozow ma ochotę na moją kobietę! Może mam cię zapakować w ładną wstążeczkę i postawić mu na progu co? Chcesz? Podobałoby ci się?
-Jesteś niesprawiedliwy – mój głos drży, a ja zaraz się rozpłaczę – znowu chcesz budować swoje ego moim kosztem?
Nie odpowiada, ciężko wzdycha i pociera twarz dłońmi, nagle wstaje i podchodzi bliżej mnie od razu klękając przy moich nogach i całując nagie kolano.
-Wybacz, szaleję na samą myśl, że on… - przerywa i wbija we mnie wzrok.
-Nie zabieraj mnie tam, nie chcę go widzieć  i nie chcę go znać, zrozum mnie, każde jego spojrzenie w moją stronę źle na nas działa, nigdy nie pozbędziesz się wrażenia, że między nami coś jest, bo już w to uwierzyłeś.
-Zaufaj mi słoneczko – uśmiecha się słodko – zaufaj, że nie ma innego sposobu, jeśli zostaniesz, to będzie wiedział, że cię przed nim chronię, poczuje się jeszcze bardziej pewny niż jest, bo będzie w tym widział moją nieufność, a kiedy pojedziemy tam oboje, to zobaczy, że go nie chcesz – zatrzymuje się i opuszcza wzrok – bo nie chcesz go, prawda?
-Dziwi mnie, że pytasz – mruczę i lekko go od siebie odpycham – pobierzmy się jak najszybciej, co?
Nie odpowiada, wstaje z kolan i obejmując mnie ramieniem podnosi mnie z krzesła i gorąco całuje, jego zwinny język wiruje w moich ustach podkręcając temperaturę i rozpalając moje pożądanie. Cicho pojękuję kiedy jego dłonie układają się na moich pośladkach i mocno zaciskam na nim nogi. Z kolacji już rezygnujemy i wolnym krokiem zmierzamy do sypialni. Hugo zatrzaskuje drzwi nogą, a ja zeskakuję z niego i opieram jego plecy o jasne drzwi, powoli całuję jego pachnącą szyję i schodzę wargami na obojczyki, włosy na klatce piersiowej łaskoczą moje usta, ale lubię to, liżę ciemne sutki i upajam się jego cichymi pomrukami, masuję twardy brzuch i klękam u stóp swojego faceta, jego spodnie są napięte i jedyne co mi pozostało to uwolnić ich zawartość. Szybko rozpinam klamrę paska i ściągam spodnie aż do kolan, pulsujący w bokserkach członek woła o ukojenie i nie mam zamiaru mu tego odmawiać, jednym ruchem zsuwam napiętą bieliznę i rozkoszuję się widokiem okazałego przyrodzenia, zanim wezmę go do ust oblizuję wargi i delikatnie chwytam samą główkę, jest ciepła i twarda, zasysam ją głębiej i czuję jak jedwabiście gładka skóra ślizga się w moich ustach aż do gardła, jest idealny, wypełnia mnie do końca, ale nie dławi, poruszam głową najpierw bardzo powoli ciesząc się jego smakiem. Czuję na włosach coraz silniej zaciskające się palce narzeczonego, ale nie przyspiesza moich ruchów, wyciągam go całego i delikatnie trącam koniuszkiem języka, z zagryzioną wargą patrzę jak kołysze się przed moją twarzą i mam na niego coraz większą ochotę. Jednym ruchem pochłaniam całą długość słysząc w tle głośny jęk Hugo, tym razem nie bawię się w delikatne bujanie, ssę go z całej siły i mocno zaciskam wargi na aksamitnej skórze, dłoń Hugo przyciska mnie regularnie, ale nie na siłę i czuję, że koniec jest blisko, interes przyjemnie drży i pulsuje w moich spragnionych ustach, a ja z jeszcze większym zaangażowaniem wciskam go całego w siebie. Facet łapie moją głowę w obie dłonie i zaczyna poruszać biodrami, lubię kiedy mnie tak pieprzy, głośno dyszy i stęka, a po chwili z jękiem wylewa się w moje usta, lekko się cofam pozwalając spermie spłynąć do gardła i od razu wszystko połykam, jest dziś smakowity i słodki, powoli się ze mnie wysuwa, a ja zaciskając wargi zlizuję z niego cały smak. Zanim się podniosę Hugo klęka naprzeciwko mnie i topi swój język w moich ustach, nie czeka na mój ruch, pieści moje wargi i język, a kolanem rozsuwa nogi, czuję jego pocałunki coraz niżej, a dłonie błądzące po moim ciele zatrzymują się na plecach i po chwili moje ciało odchyla się do tyłu i opiera o puchatą wykładzinę. Zamykam oczy i daję się ponieść fantazji mojego wybranka. Jego palce powoli rozwiązują pasek szlafroka, a oddech na skórze przyprawia mnie o dreszcze, miękkie wargi przesuwają się po moich piersiach, a język pieści przez koronkę sterczące sutki, jest bosko. Nie przestając mnie całować ściąga mi bieliznę i pociera palcami wilgotną kobiecość, tonę w rozkoszy i nie chcę tego przerywać, zaczynam poruszać tyłkiem nie potrafiąc już utrzymać ciała w bezruchu i nagle czuję oddech na łechtaczce, wie jak mi zrobić dobrze, jednym śmiałym ruchem wdziera się w nabrzmiałe z podniecenia płatki i mocno je zasysa, mój jęk niesie się echem po pustej sypialni, a plecy odrywają się od podłogi. Z niesamowitą siłą napiera na moje krocze, a palce wsuwa do ciasnego wnętrza, nie hamuję swoich jęków i robię to coraz głośniej, Hugo zastępuje swój język kciukiem i robi to wciąż tak samo dobrze, jego usta szybko odnajdują moje piersi i już po chwili zrywa z nich czerwoną koronkę, jest wciąż nienasycony, gryzie je i liże na zmianę, a mnie to tylko pobudza, nie mam już siły i czuję jak spinam mięśnie, jeszcze chwila i tak! Krzyczę przeszyta bolesnym orgazmem, a on nie przestaje mnie męczyć i wciąż ekstremalnie szybko porusza palcami, zaciskam uda z całej siły broniąc się przed kolejnym szczytem, który pochłania mnie po końcówki włosów, opieram się na głowie i wyginam plecy w sztywny łuk, jego język znów wciska się w moje drżące ze zmęczenia wargi, ale nie bronię się, wciąż go pragnę, z każdym kolejnym orgazmem chcę go bardziej. Dyszę starając się nieco uspokoić, ale napierające na mnie palce nie dają mi wytchnienia.
-Jeszcze raz? - dyszy mi w usta, a ja nawet siły nie mam, żeby odpowiedzieć.
-Dość – szepczę i przełykam głośno ślinę.
-No chodź jeszcze raz- tym razem się śmieje i podnosi mnie z podłogi.
-Nie mam siły – dyszę głośno i patrzę jak układa mnie na brzegu łóżka stając tuż za mną.
-Nie będziesz musiała nic robić – syczy mi do ucha, a mnie przechodzi podniecający dreszcz – zajmę się tobą.
Unosi moje biodra i masuje wypięte pośladki, a ja dokładnie tak jak prosił układam się wygodnie na miękkim materacu i opieram policzek na poduszce. Cicho mruczę kiedy masuje palcami oba wejścia i czekam na kolejny ruch, po chwili wsuwa się we mnie powoli i delikatnie, jęczę pochłaniana przyjemnością, a biodra kochanka dociskaj się do moich pośladków, jest cudownie, nie robi gwałtownych ruchów i daje mi maksimum rozkoszy, palcem pociera drugie wejście podniecając mnie jeszcze bardziej i zaczynam lekko kołysać biodrami. Hugo lekko przyspiesza, a ja stękam przy każdym mocniejszym wejściu, moje ciało pulsuje i pokrywa się kropelkami potu, a on nie ma zamiaru przestawać, robi to coraz mocniej i szybciej, a nasze jęki zaczynają się mieszać. Łapie mocno moje biodra i kołysze mną w rytm swoich płynnych ruchów, tak… wilgoć spływa po wnętrzu moich ud, a ja zaczynam napinać mięśnie czując przyjemne drżenie w podbrzuszu zwiastujące kolejny szalony wybuch. Jeszcze kilka głębokich pchnięć i Hugo dociska mnie do swojego krocza i wylewa we mnie swoje nasienie, zanim skończy dołączam do niego silnym orgazmem i zaciskam palce na białej pościeli. Nie czekam co zrobi, odsuwam się i okrywam ciało pościelą.
-Wypad – mruczę z uśmiechem.
-Źle było? - patrzy na mnie jak smutny piesek.
-Dobrze, za dobrze – szczerzę się z przymkniętymi oczami – ale chodźmy już spać co?
Nie odpowiada, nagi kładzie się na łóżku i podciąga mnie do siebie. Jestem mokra, dosłownie, między nogami, aż się kleję, nie mówiąc już o spoconym ciele, ale nie mam siły wstać i iść pod prysznic. Hugo mocno mnie do siebie przyciska i powoli odpływamy w sen.
Świt budzi mnie bardzo wcześnie, jest mi niedobrze, wyrywam z łóżka prosto do toalety i klękam przed sedesem, nie zwracam wiele, ale zastanawia mnie dlaczego w ogóle zwracam i tylko jedno przychodzi mi teraz do głowy, opieram plecy o zimną ścianę i staram się przypomnieć sobie ostatni okres, nie wiem kiedy był i kiedy powinnam mieć następny, do terminu może mam parę dni, a może jestem już po, cholera nie pamiętam! Nie chcę, nie jestem gotowa na drugie dziecko, nie teraz kiedy mój związek mimo wszystko jest na krawędzi, kocham Hugo, ale przez tego pieprzonego Ruska nie mam już pewności czego i przede wszystkim kogo chcę. Hugo jest świetnym mężczyzną, którego naprawdę kocham, Morozowa znam tak krótko, a jednak od pierwszego spojrzenia, od pierwszej sekundy był dla mnie wyjątkowy. Wszystko się sypie…
Wstaję z podłogi i myję twarz chłodną wodą, odruchowo spoglądam na brzuch i zaciskam powieki nie pozwalając wypłynąć łzom. Kiedy wracam do łóżka staram się położyć tak, żeby nie obudzić narzeczonego, ale nie udaje mi się to, facet się podrywa i spogląda na zegarek.
-Siódmej nie ma – szepcze lekko ochrypnięty – stało się coś?
-Nie, siusiu musiałam, śpij jeszcze – wtulam się plecami w jego klatkę piersiową, bo nie chcę, żeby widział moje łzy.
Nie śpię, nie potrafię przestać myśleć i liczyć dni, na pewno nie jest dalej niż dwa, trzy dni po terminie więc około czwartego tygodnia, co jeszcze ten miesiąc przyniesie co? Może jakieś trzęsienie ziemi albo potop? Nie mogę wyleżeć dłużej niż do ósmej i delikatnie wysuwam się spod ramienia narzeczonego, dziś ma nocny dyżur, więc może pospać. Idę cicho do kuchni po drodze zaglądając do Marcela i uśmiecham się widząc jak śpi w poprzek łóżka, nie poprawiam go skoro tak mu wygodnie. Robię sobie kawę z mlekiem i zbieram pozostałe po naszej kolacji talerze i kieliszki, wstawiam wszystko do zmywarki i tradycyjnie siadam na parapecie z rogalikami i kawką. Ludzie łażą jak co dzień, jedni gdzieś biegną, drudzy snują się jakby wcale nie mieli ochoty iść tam dokąd idą, a jeszcze inni witają się ze znajomymi i rozsiadają na pobliskich ławkach. Słońce powoli wychodzi zza budynków i zaczyna świecić w szyby, a ja tonę w rozmyślaniach, może jednak warto zamieszkać razem zwłaszcza teraz kiedy rodzina ma się powiększyć, po pracy pójdę do apteki. Nie umiem skupić się na jednej rzeczy i ciągle coś mnie rozprasza, nawet nie zauważam jak Hugo staje naprzeciwko mnie, dopiero kiedy dotyka mojej nogi podskakuję i spoglądam w jego oczy.
-Kochanie, co cię męczy? - patrzy na mnie z czułością.
-Sama nie wiem – marszczę czoło i zastanawiam się czy mu powiedzieć o swoich podejrzeniach – pomyślałam, że może masz rację z tą przeprowadzką – widzę jak się uśmiecha i jakby mi lżej – ale nie będę sprzedawać tego mieszkania, wynajmiemy je albo będzie stało puste.
-Jak sobie życzysz – mocno mnie obejmuje i całuje w skroń – umówię nas z projektantem wnętrz.
-Po co?
-Żeby nam pomógł urządzić dom, naszą sypialnię, pokój dla Marcela.
-Przestań i tak będzie nam tam dobrze – szturcham go pięścią w klatkę piersiową.
-Kochanie nie pozbawiaj mnie takiej przyjemności, a przy okazji porozmawiamy o ślubie i weselu.
Z uśmiechem kiwam głową bo teraz zastanawiam się czy czekać ze ślubem, czy wręcz przeciwnie.
-Co taka smutna jesteś? - podciąga moją twarz.
-Chyba lewą nogą wstałam, przejdzie mi, zresztą – zawieszam głos i odwracam głowę w stronę zegarka – zaraz muszę się zbierać.
-Ja odwiozę Marcela – zatrzymuje mnie kiedy chcę zeskoczyć z parapetu.
-Odpocznij.
-To dla mnie przyjemność, poza tym do pracy jadę na dwudziestą, więc zdążę go spokojnie odebrać i przygotuję ci kolację.
-Mój  ideał, super, wyjdę wcześniej to się przejdę, może humor mi wróci – całują go w czubek nosa i idę w stronę garderoby.
Na dzisiejszy dzień wybieram granatowe spodnie i czarną koszulę z wiązaniem na plecach, do tego niewysokie szpilki i warkocz z wysokiego kucyka. Wychodzę z domu zanim Marcel wstanie i coś czuję, że chłopaki zrobią sobie wagary, oj, niech się bawią. Idę przez park i spoglądam na obściskujących się nastolatków, trochę im zazdroszczę, ja nie pamiętam siebie w takim wieku. Kiedy dochodzę do swojej kawiarni czuję dziwny niepokój, rozglądam się wokoło i dostrzegam po drugiej stronie ulicy znajomego mężczyznę, dreszcz przebiega po moim ciele na sam jego widok, patrzy na mnie tak samo groźnie jak wczorajszego wieczoru, nie odrywając od niego wzroku przyspieszam kroku i staram się jak najszybciej zniknąć mu z oczu, widzę jak rozgląda się na boki i przechodzi przez jednię prosto w moją stronę, podbiegam kilka kroków i wbiegam do kawiarni, przekręcając od razu klucz w drzwiach.
-A tobie co? - głos Marietty podrywa mnie do góry.
-Przestań mnie straszyć. Jakiś facet za mną biegł – wyglądam przez szklane drzwi, ale nigdzie go nie widzę.
-Jaki facet? - patrzy na mnie zdenerwowana i wyciąga telefon z kieszeni – dzwonić na policję?
-Nie wiem jaki, wyobraź sobie, że się nie przedstawił – kłamię, ale co mam powiedzieć – nie dzwoń, chyba już poszedł, do domu wezmę taksówkę, albo zadzwonię po Hugo.
Dziewczyna niechętnie chowa telefon i obie wychodzimy na zaplecze, szykuję się do pracy i zastanawiam się czemu drzwi są zamknięte skoro już po dziesiątej.
-A my dziś nie otwieramy? - pytam Marietty.
-Szef ma dziś jakieś coś do powiedzenia i kazał z otwarciem poczekać – wzrusza ramionami pociągając mnie na salę i cała obsada siada przy stolikach.
Chwilę czekamy na przełożonego, a kiedy wychodzi z zaplecza drętwieję na widok jego towarzysza, co do cholery? Facet wbija we mnie płonący wzrok, ale szybko to urywam i odwracam głowę.
-Witam państwa – właściciel lokalu zaczyna mówić, a ja w kościach czuję, że nie chcę tego słuchać – dziś tak szybko mam do przekazania ważną informację, otóż od dziś właścicielem tego oto lokalu – rozgląda się po wnętrzu – jest pan Maksim Morozow i to on od dziś wydaje polecania i ustala zasady dalszej współpracy z wami. Ja się żegnam, należność za cały okres do wczoraj  jest już przelana na wasze konta, od dziś kwestie finansowe ustalacie już z panem – uśmiecha się do wpatrzonego we mnie faceta i klepie go lekko w ramię.
Po wyjściu starego szefa, Morozow zaczyna swój wykład na temat tego, że żadnych zmian nie przewiduje, ani w składzie personelu, podawanych napojów i dań, do tego każdy na start ma dostać podwyżkę. Ja jej nie chcę i nie chcę go widzieć. Po zebraniu dostajemy polecenie otwarcia lokalu i wszyscy przechodzą do swoich obowiązków, wszyscy oprócz mnie, idę na zaplecze i odkładam zapaskę do szafy i zabieram swoje rzeczy, bez słowa żegnam się z kolegami i Mariettą i nie odpowiadam na ich pytania czemu wychodzę, nie mam ochoty im tego tłumaczyć. Szybkim krokiem idę przez salę i dostrzegam wstającego od stolika Morozowa, nie zważając na to, że prawie za mną biegnie wychodzę na ulicę i kieruję się w stronę domu.
-Zaraz! - krzyczy i chwyta mój nadgarstek przyciągając mnie do siebie tak mocno, że prawie dotykamy swoich twarzy – co się dzieje?
-Nie wie pan? Obiecał pan nie zbliżać się do mnie, miał mnie pan zostawić w spokoju!
-Możliwe i co? Nie każe ci ze mną sypiać, będziesz pracować jak do tej pory.
-Nie będę, zwalniam się panie Morozow!

Sypiając z Katem - odmienić przeszłość [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz