Rozdział 14
Otwieram oczy i czuję ładny zapach, nie wiem co tak pachnie, ale nie opuszcza mnie ta woń odkąd tu przyjechaliśmy. Odwracam się na bok, ale Hugo już nie ma, dziś ma pierwszy dzień wykładów. Siadam na łóżku i rozglądam się po sypialni, jest bardzo ciemna, ale klimatyczna, cały dom jest bardzo ciemny, ale to nie przeszkadza, nie wyobrażam sobie tego miejsca jasnego. Słońce wpada przez niezasłonięte okno i mimo, że jest już jesień to pogoda zapowiada się piękna. Mój humor też dziś jest jakby lepszy, wychodzę z łóżka i podchodzę do okna, z uśmiechem patrzę na biegające w ogrodzie psy, są piękne i bardzo zadbane. Opieram łokcie o parapet i przyglądam się Maksimowi, który rzuca psom patyki, musi je bardzo lubić, zresztą one też go lubią, łaszą się do niego i upominają o głaskanie. Uśmiecham się szeroko i idę pod prysznic, facet pomyślał o wszystkim, są tu nawet kosmetyki bardzo podobne do tych, których używam na co dzień, owinięta ręcznikiem wracam do sypialni i wyjmuję z szafy dżinsowe spodnie i długi sweter z golfem. Włosy spinam w wysoki kok i z lekkim podekscytowaniem idę na kawę. W domu panuje martwa, przerażająca wręcz cisza, ale jest w tej ciszy coś przyjemnego, coś naturalnego, nie wiem jak to nazwać, dziwny dom, dom bez życia a jednocześnie pełen energii i tego czegoś, co pozwala czuć się tu dobrze. Rozglądam się po salonie za gosposią, bo jakoś niezręcznie mi grzebać po szafkach, ale nigdzie jej nie ma, odwracam głowę w stronę szklanej ściany i podchodzę bliżej, Morozow siedzi w fotelu w ogrodzie z laptopem na kolanach, a pod jego nogami leży kilka psów, piękny widok, cholera on jest piękny. Uchylam drzwi i trochę zawstydzona patrzę jak odwraca do mnie twarz. Zanim się zorientuję facet stoi już przede mną.
-Może woli pani posiedzieć w domu? Dziś jest zimno – mówi do mnie tak przyjemnie, że aż mam dreszcze.
-A panu nie zimno? - pytam trochę zadziornie i zerkam jak się słodko uśmiecha.
-Ja to co innego.
-Skoro panu dobrze to może i ja jakoś przeżyję co?
-To dla mnie zaszczyt. Zapraszam – wskazuje dłonią stolik z fotelami– ale koc przyniosę.
Zanim zdążę zaprotestować facet znika za drzwiami, a ja rozsiadam się wygodnie w fotelu, ładnie tu, jest sporo miejsca mimo, że są też drzewka. Czuję za plecami zapach kawy i zapach Maksima, chyba za bardzo podoba mi się ta mieszanka. Przełykam z trudem ślinę, bo facet działa na mnie nawet jak go nie widzę, a to nie jest dobry objaw.
-Zrobiłem pani kawę – stawia przede mną kubek gorącego napoju i okrywa mnie kocem.
-Może jednak po imieniu? - wzruszam lekko ramieniem, a jego oczy płoną dziwnym blaskiem.
-Będzie mi bardzo miło, Maksim – wyciąga do mnie dłoń.
-Juliette – odwzajemniam uścisk i patrzę w ogień jego oczu, niespodziewanie facet pochyla się do mnie i delikatnie muska mój policzek ustami, a jego oddech na skórze przyprawia mnie o podniecający dreszcz.
Odsuwam się lekko, nie chcąc zbytniej bliskości, bo nie ufam sobie samej. Facet siada naprzeciwko mnie i nie odrywa ode mnie spojrzenia, jest nienaturalnie sztywno, bo chyba oboje staramy się powstrzymać przed tym czego naprawdę pragniemy. Kilka razy zbieram się na odwagę, żeby się odezwać, ale jakoś mi niezręcznie kiedy się tak na mnie gapi.
-Chyba się dziś lepiej czujesz – facet w końcu się odzywa.
-Tak, przepraszam za wczoraj, trochę… tak jakoś.
-Nic nie szkodzi, cieszę się, że zostałaś.
-Chciałam z tobą porozmawiać, bo…
-Stało się coś? - marszczy lekko brwi, a ja się spinam na ten widok, bo znów się go boję.
Zanim odpowiem, opuszczam wzrok na leżącego pod nogami psa, sama nie wiem jak mam zacząć.
-Wtedy kiedy przyszedłeś do mnie do mieszkania…
-Przepraszam – przerywa mi – nie wiem co mną kierowało i czego właściwie oczekiwałem.
Nerwowo wyciągam dłoń po kubek i widzę, że facet zerka na moją rękę jakby spodziewał się coś na niej znaleźć.
-To nieważne, ale nie chciałabym, żeby to się powtórzyło.
-Rozumiem – wzdycha i zaczyna rozglądać się po ogrodzie.
-Nie wiem co się stało, że tak na mnie reagujesz i nie wiem jak mam się zachowywać, bo wydaje mi się, że każde słowo odbierasz nie tak jak powinieneś. To rodzi komplikacje i nieporozumienia, a ja nie chcę, żeby między nami były jakieś niejasności, bo…
-Bo?
-Lubię cię – odpowiadam po chwili, ale nie widzę, żeby ta odpowiedź go ucieszyła – i nie chcę, żeby jakieś głupoty to zepsuły.
-Rozumiem – mruczy cicho i trochę mi go szkoda – jakieś plany na dziś?
Wzruszam ramionami i okrywam się kocem, wiem, że w jakiś sposób go zraniłam, ale domyślam się, że gdybym dała mu złudną nadzieję, to byłoby jeszcze gorzej. Nie chcę, żeby myślał, że się nim bawię, nie jest mi obojętny i chciałabym móc się do niego czasem przytulić jak do dobrego przyjaciela, ale to wymaga szczerości.
-Może chciałabyś gdzieś pojechać, nie wiem, zakupy czy pozwiedzać?
-Rozumiem, że piszesz się na przewodnika – uśmiecham się całkiem szczerze i wlepiam wzrok w szmaragdowe tęczówki.
-Jeśli tylko sobie życzysz. A gdzie byś chciała?
-Zdam się na ciebie – mrugam okiem i dopijam swoją kawę.
-Zapraszam – wstaje i podaje mi dłoń, a ja ani chwili się nie waham i od razu ją chwytam, przyjemne ciepło rozpełza się po moim ciele kiedy się dotykamy i na próżno wmawiam sobie, że nie jest mi bliski, czasem mam wrażenie, że jest mi bliższy niż Hugo, przy nim czuję się sobą, swobodnie i swojsko. Trzymając mnie za rękę przysuwa się bliżej i delikatnie układa dłoń na mojej talii, czuję przyjemne mrowienie w miejscu jego dotyku i pozwalam się przyciągnąć jeszcze bliżej, wstrzymuję oddech kiedy przybliża do mnie twarz i nie odwraca ode mnie spojrzenia, jest w nim coś co nie pozwala mi się odsunąć. Przesuwa dłoń na moje plecy i lekko je pociera, rozpływam się od jego dotyku i z każdą chwilą chcę więcej, potrzebuję go. Opieram dłonie na jego umięśnionych ramionach i sama nie wiem czego teraz chcę, czy go odepchnąć i nie kusić losu, czy mocno go do siebie przyciągnąć i na zawsze utonąć w jego silnym uścisku. Póki co napawam się jego obecnością i głębią jego spojrzenia, nikt tak na mnie nie patrzył, jest groźny i budzi we mnie lęk, a jednak nie opieram się i niecierpliwie czekam, aż jeszcze bardziej mnie zniewoli.
Dźwięk otwieranych drzwi tarasu odrywa nas od siebie i widzę w twarzy Maksima wściekłość, kim on tak naprawdę jest, że w ułamku sekundy zmienia się z czułego w bezwzględnego? Odwracam głowę i spoglądam na idącego w naszą stronę blondyna.
-Witam piękną panią – odzywa się wesoło i bez czekania łapie moją dłoń i unosi do ust, a potem bezceremonialnie cmoka mnie w policzek, jakiś wariat, ale miły.
-Witam – uśmiecham się i wysuwam dłoń z jego uścisku.
Chłopaki dziwnie wymieniają się spojrzeniami i domyślam się, że przeszkadzam, robię mały krok w tył i spoglądam pod nogi.
-Pójdę już, pogadajcie sami – odwracam się i słyszę za plecami szepty.
Po powrocie do sypialni spoglądam na telefon i przewracam oczami na widok kilku nieodebranych połączeń. Od razu oddzwaniam i po kilku sygnałach słyszę zdenerwowany głos narzeczonego.
-Przeszkodziłem wam? - pyta prawie krzycząc.
-Nam?
-No tobie i twojemu przyjacielowi – jego głos jest dziwny i nie podoba mi się to.
-Po pierwsze nikogo tu nie ma – kłamię, ale nie chcę wdawać się teraz w dyskusję - a po drugie sam mnie tu przywiozłeś, więc nie miej pretensji, że tu jestem. Pa!
-Kochanie przepraszam – mówi szybko zanim się rozłączę – nie odbierałaś i…
-Poszłam na kawę, ale dom jest pusty i nie bardzo wiedziałam gdzie co jest.
-Przykro mi, że siedzisz sama.
-Zaraz jadę pozwiedzać miasto – mówię z chyba zbyt dużą radością, bo słyszę jak Hugo głośno oddycha.
-Mówiłaś, że nikogo nie ma, to z kim pojedziesz co?
-Wyobraź sobie, że tu jeżdżą taksówki – warczę ze łzami w oczach – miłej pracy!
Rzucam telefon na łóżko i dociera do mnie co robię, okłamuję go tylko po to, żeby spędzić czas z innym facetem, to chore!
CZYTASZ
Sypiając z Katem - odmienić przeszłość [WYDANA]
RomanceKontynuacja powieści "Sypiając z Katem" 18 + Utwór zawiera wulgaryzmy i liczne sceny erotyczne.