Zimno. Ciemno. Nie mam jak ruszyć ciałem. Ale niczym nie byłem związany. Skąd to nieprzyjemne uczucie. Umysł i wszelkie wspomnienia zachodziły mgłą. Celowo ktoś dokonuje zmian w mojej głowie? Od wypadku niczego nie ogarniam. To zły sen. Zamknę oczy, policzę barany, usnę a gdy się obudzę będę w łóżku w swoim pokoju.
Leżę tak nie wiadomo ile i nic się dalej nie dzieje. No to wróciłem do liczenia przeskakujących owiec. Byłem już grubo po 200 sztukach.
Oberwałem wodą? Coś zderzyło się z moją twarzą. Trafiło prosto w oczy. Potarłem ale trochę szczypało. Jakaś substancja była z tym wymieszana. Otworzyłem powoli a na mnie spłynęła fala światła. Stałem w łazience. Nie była ani mała ani duża. Stałem jak wryty. Miałem na sobie czarną bluzę i spodnie. Ale zaraz. Jak mnie porwali byłem w białej koszuli. Rozglądałem się a mój wzrok skupił się na szatynie stojącym przed lustrem w piżamie. On też patrzył na mnie z wielkimi oczami. Odszedł od umywalki. Powoli. Chyba chciał wyjść. Uważnie go obserwowałem a on mnie. Chwycił za klamkę. Nie drgnęła. Świetnie. Zostałem uwięziony z jakimś obcym typem w łazience.
- Hej?- cisza mnie dobijał a w powietrzu można było wyczuć zakłopotanie. Trochę się zajaknołem. Jemu chyba to nie przeszkodziło.
- Hej?- odpowiedział nadal trzymając klamkę.
- Mogę wiedzieć co robisz w moim domu, mojej łazience o 5:00 rano.
- Sam chciałbym wiedzieć. Poprostu oberwałem wodą w oczy a jak je otworzyłem byłem tutaj. Tak po za tym jestem... - Jak mam na imię. Zacięło normalnie mi mózg przy tej informacji. Za nic nie mogłem sobie przypomnieć jedyne co przyszło mi do głowy to - Deku.
- Jestem Takashi. Takashi Kazuna. Miło poznać.
Popatrzyłem na niego od góry do dołu. Miał czarne włosy spięte w warkocza. W uszach kolczyki. Oczy biły błękitem kojarzącym mi się z niebem czy morzem. Cera blada a pod lewym okiem okropna blizna. Piżama ma kolor żółty. Trochę nie pasowała. Była za duża. Rękawy wisiały a nogawki były podwinięte. Jedno jestem pewny jest o co najmniej 20 cm wyższy. On też mi się przyglądał.
Nie wiem czy to odruch czy specjalnie ale rzucił we mnie rolką papieru. Zasłoniłem się rękami. Nie poczułem żeby przedmiot mnie trafił. Odsłoniłem twarz. Papier leżał za mną a Takashi patrzył na mnie z otwartą buzią.
- Masz quirk?
- Nie posiadam daru jestem zwykłym człowiekiem- odparłem nie wiedząc o co mu chodzi.
- To jak wyjaśnisz, że papier przez ciebie przeleciał.
Podszedł do mnie. Chwycił za rękę. Nie wiem o co mu chodzi. Podniósł ją i przyłożył do swojej piersi. Nie zapadła się w jego ciało. Następnie przyłożył do ręcznika i wtedy już przeszła przez niego.
- Czyli nie posiadasz quirku, nie wiadomo jak zanlazłeś się w moim domu a do tego przenikaż przez rzeczy martwe.
Coś zapukało w drzwi.
- Takashi wyłaz z tamtą. Siedzisz od 30 minut. Jak się nie pospieszysz nie zdążysz do szkolnego lekarza.
- Już idę.- Zwrócił się do mnie.- Ty zostań w moim pokoju tylko tak żeby nikt cię nie zobaczył.
Wyszedł a ja za nim. Przebrał się i zszedł na dół. Zgodnie z jego rozkazem zostałem u niego w pokoju. Zauważyłem jak wychodzi i kieruje się w prawo. Mieszkał w ładnej okolicy. Nie spotkałem się jeszcze z taką. Ciekawe w której części się znajduje. Usiadłem na łóżku. Ma miękki materac. Nie minęła chwila a do pokoju wszedł chyba starszy brat. Już po mnie. Jak mnie zobaczy będzie po ptakach. Rozglądnął się po pomieszczeniu. Zatrzymał wzrok na łóżku. Szybko spojrzał na okno i podszedł do okna odsuwając rolety. Teraz na podłodze widziałem syf. Bluzy, książki, papierki i opakowania. Idąc wcześniej do okna nie natrafiłem na żadną przeszkodę. Jaki ja głupi przecież chwilę temu się dowiedziałem, że przedmioty nie stanowią mi problemu. Brat zamkną drzwi. Całe szczęście, że się nie zoriętował, że ktoś tu jest. Jak mi się to udało. Nie wiem. Myślałem wtedy żeby mnie nie zauważył. Może to jest jeden z czynników które przyczyniają się do mojej dziwnej umiejętności. Myślenie o tym jaki mam być. Ten cały bród. Nie mogłem na to patrzeć. Podeszłem do okna. Trójka ludzi wsiadła do samochodu i odjechał. Bez namysłu zabrałem się do sprzątania pokoju kolegi.
Wrócił się za dwie godziny. Dla niego normalnością było siedzenie samemu w domu. Zostawił buty w korytarzu i udał się do pokoju. Otworzył drzwi a tam. Ja siedzący uśmiechnięty na łóżku w pięknie posprzątany pokoju.
- Posprzątałeś... Po co?
- Miałem tyle czasu a nie lubię siedzieć bezczynnie.
- D-zięki- wyszeptał i rzucił swoją torbę obok szafy.
- Dowiedziałem się czegoś nowego. Mogę być niewidzialny dla innych jak i przy pełnym skupieniu mogę trzymać przedmioty.
- To dobrze też mam nowe wieści. Jutro pomoże nam doktor do którego mam zaufanie.
- Okej. Mam pytanie. Masz quirk?
- Nie. Ale nie mam ochoty nawet go mieć. Widziałem już tyle ludzi znęcających się nad słabszymi. Wkurza mnie to.
- Mam dokładnie takie samo zdanie. Przed ukończeniem szkoły znęcała się nad mną paczka ludzi z quirkami. Tylko temu że ja sam nie posiadałem.
- Przynajmniej jedna rzecz nas łączy.
Też na takich wpadłem. Wypominali mi to do końca gimnazjum.
- Do jakiej szkoły idziesz?
- Składałem papiery do plastyka. Matka była przeciwna. Mówiła, że z tego to ja nie utrzymam się w przyszłości.
- A co ze zdaniem ojca i brata?
Chwilę się zawahał.
- To nie moja rodzina. To ojczym i przyrodni brat. Mój prawdziwy zginą w wypadku.
- Przepraszam.
- Spoko przecież nie wiedziałeś.
- Pokażesz jakieś prace plastyczne. Bo skoro idziesz tam to chce zobaczyć twój talent.
Niechętnie wyciągną teczkę za biurka. Otworzył a moim oczom ukazały się wspaniale obrazy.
- Masz niesamowity talent.
Przyglądałem się dokładnie każdej pracy. Oprócz martwej natury były jeszcze portrety karajobrazy. Każde dzieło wykonane innym rodzajem.
Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. Zeszło nam do późnego popołódnia. Jego rodzice wrócili. Z twarzy Takashi zniknął uśmiech. Słyszałem donośny dźwięk z kuchni. Wołali go.
- Zostań. Zaraz wrócę.
- Okej.
Wyszedł. Nie mogłem jednak tak siedzieć i po cichu wyszłem. Wcześniej zadbałem o to aby nie było mnie widać. Szedłem po schodach. Zobaczyłem Takashiego. Stał na przeciw rodziców. Obok na kanapie leżał brat.
- Pogratuluj ojcu. Znalazł świetnie płatną pracę. Musisz być z niego dumny.
- Nie będę mu gratulował. Cud że jakąś nareszcie znalazł. To tyle. Mogę iść.
- Jak się do mnie odzywasz. Nie wstyd ci.
Zaczął na niego wrzeszczeć tylko za to że powiedział co myślał.
- Przeproś ojca- bruknął przyrodni brat.
Stałem i obserwowałem jak go traktuje jego rodzina. Zaraz miał oberwać prosto w twarz z liścia. Coś mnie przekonało wręcz zmusiło i pojawiłem się przed Takashim. Złapałem za lecącą rękę. Wykręciłem i obracając się na stopach wokół własnej osi rzuciłem nim o podłogę. Wszyscy patrzyli na to całe zajście. Matka krzyknęła a brat zerwał się z kanapy do wyciągniętego na podłodze mężczyzny. Mówili coś do niego. Oblali wodą oraz lekko uderzali w policzek. Wrócił do żywych. Na twarzy był bardzo blady. Zwrócili oczy w moim kierunku. Patrzyli na mnie z jakimś nie dowierzaniem. Na potwora czy inne monstrum.
- Co to było?
Takashi pobiegł do pokoju. Ja za nim. Gdzieś mam czy mnie widzieli. Przebywanie w takim towarzystwie jest dobijające. Temu się smucił kiedy przyjechali. Jestem w pokoju. Zamkną drzwi na klucz i skulił się na łóżku oparty o ścianę.
- Coś zrobił? Mówiłem że masz zostać. Co szczeliło ci do głowy żeby za mnie się wstawić. Sam sobie bym poradził.
Wiedziałem że kłamie. Widziałem go wcześniej. Nie ma sił aby się im przeciwstawić. Co miałem mu powiedzieć. Podeszłem do skulonego przyjaciela. Przytuliłem go. Co mogłem innego zrobić. Opierał się ale i tak po chwili wtulił się we mnie. Trzymałem w objęciach tak jak cenną mi rzecz. Po czasie obydwoje usunęliśmy.
Słońce wzeszło. Pierwsze promienie wpadały przez okno. Otworzyłem oczy. Przetarłem je. Leżałem pod kołdrą a obok mnie Takashi. Nadal był we mnie wtulony. Wyglądał tak słodko. Przebudził się. Popatrzył nie pewnie w moją stronę.
- Przepraszam
Posłałem mu szeroki uśmiech. Zmieszany wstał. Podszedł do szafy. Był w szoku bo tam też mu posprzątałem. Przebrał się. Ja nie musiałem. Obydwoje wymkneliśmy się oknem nie zwracając uwagi na jego wkurzoną matkę. Truchtem pognaliśmy przed siebie. Takashi mnie prowadził. Za jakieś 40 minut byliśmy na miejscu. Duży biały budynek. Bardziej przypominał dom mieszkalny niż przychodnie. Okazało się że to biuro. Ale że mnie idiota. Prostych budynków nie odróżniam. Mniejsza z tym. Takashi zadzwonił. Furtka drgnęła i znaleźliśmy się przed drzwiami. Otworzyła je młoda kobieta. Może po dwudziestce.
- Zapraszam do środka.
Ukłoniliśmy się i weszliśmy. Wnętrze wyglądało ładnie. Od razu w oczy rzucały się ogromne regały z książkami.
- Doktor za niedługo przyjdzie.
- Dziękujemy- no i wtedy to czego najbardziej się wstydzimy. Zaczęło burczeć nam w brzuchach. Uciekliśmy bez śniadania więc się nie dziwię.
- Zaraz wam coś przyniosę.
Chciałem zaprzeczyć ale widok jeszcze bardziej bladej twarzy mnie powstrzymał. I tak miła pani gdzieś znikła. Wróciła dość szybko. Niosła talerz z kanapkami i kubki z herbatą.
- Bardzo dziękujemy.
- Żaden problem.
Zaczęliśmy wcinać. Ja nie jadłem zbyt dużo za to widać było, że Takashi był naprawdę głodny.
- Witam was chłopcy. Wybaczcie za tak długie oczekiwanie- Za drzwi pokazał się nie duży i mężczyzna.
- Zapraszam do środka.
Gestem zachęcenia pokazał na drzwi.
Takashi się nie zawachał. Przełknął ostatni kawałek i ruszył do drzwi. Ja za nim. Trochę podenerwowany no ale komuś trzeba zaufać. Warto mieć sojuszników. I tak załatwiłem już sobie wrogie kontakty z rodziną Takashiego. Co poradzić. Wszedłem za kolegą do pokoju i usiadłem na krześle na przeciwko biurka.

CZYTASZ
Jestem quirkiem [Zawieszona]
RandomByłem szczęśliwy. Miałem spokojne życie. Dobrze się uczyłem a mama o mnie dbała. Do momentu strasznego wypadku. Ja nic z tego nie pamiętam? Jak to było, kiedy to było i takie tam. Od pamiętnego dnia moje szczęśliwe życie się zrujnowało.