Oto ten dzień. Zaczynam swoje życie poraz kolejny na nowo. Zdawało by się że nie mam w tym nic trudnego rozpoczynać nowy rozdział jednak dla mnie to istna tragedia. Z samego rana zamiast budzika obudził mnie unoszący się w powietrzu zapach czegoś palonego. Dalej zaspany otworzyłem drzwi i kierowałem się w stronę kuchni. A tam nie przyjemny widok. Na stole zwęglone grzanki. Obok rozlana jakaś ciecz. Do tego na blacie kuchennym porozrzucane miski i sztuce z garnkami. Wchodząc głębiej spotkałem się ze ścianą. Na podłodze rozlane było płynne ciasto przykryte nawilżoną szmatką. Stawiając na to nogę- można się domyśleć- poślizgnąłem się trafiając czołem bezpośrednio jeszcze w ramkę obrazka. Pocierając centralne miejsce znalazłem główną przyczynę mojej pobudki. Kuchenka, na niej patelnia a na patelni ogień. W całym tym zamieszaniu nie zauważyłem kiedy zrozpaczony współlokator znalazł się za mną z gaśnicą. Odbił się od postury mojego ciała leżąc teraz obecnie na podłodze nareszcie mnie zauważył. Jakby nigdy nic podeszłem do „przenośnego ogniska” i przykryłem pokrywką. Ogień momentalnie ustał. Zabrałem niszczyciela drzemki do zlewu. Po drodze zebrałem dodatkowe brudne naczynia. Kątem oka spojrzałem na zegarek. Jego wskazówki układają się w godzinę w pół do siódmej. Tragedia. Nie nawidzę tak wcześnie wstawać zwłaszcza kiedy ktoś cię budzi. Ułożyłem patelnie w zlewie. Tak samo jak pozostałe brudne naczynia. Teraz tylko wytrzeć blat. Całe ogarnianie zajęło mi chwilę. Kiedy kończyłem Deku pojawił się w kuchni już bez gaśnicy.
- Wybacz, że cię obudziłem. To miała być niespodzianka ale to zaczęło nagle buchać ogniem i się przestraszyłem.- tłumaczył się wbijając wzrok w kapcie. Jego głos drżał jakby spodziewał się nie wiadomo jakiej obelgi, skarcenia czy kary.
- Nic nie szkodzi. Na przyszłość będziesz wiedział, że nie budzi się ludzi spalenizną.- zaśmiałem się cicho pod nosem.
- O której zaczynasz?
- 7:40
- Co byś chciał zjeść na śniadanie? Mogę zrobić…
- Twoim talentom podziękuję. Zrobię sobie zwykłą kanapkę.- przerwałem mu pokazując na spalone grzanki, które dalej leżały na stole.
Otworzyłem lodówkę. Zabrałem masło, ser, szynkę, ogórek i paprykę. Ziarnistą bułkę przekroiłem w połowie na muszelkę. Posmarowałem masłem i po kolei układałem składniki. W mgnieniu oka była gotowa. Szybko się pojawiał i szybko znikła. Oddalając się teraz w stronę pokoju widziałem zegar a na nim godzinę siódmą osiem.
Ze szafy wyciągnąłem mundurek. Czarna koszula z czarnymi spodniami i białe trampki. W łazience ogarnołem wszystkie swoje potrzeby. Gotowy do drogi byłem już o siódmej trzydzieści. Torba z książkami i przyborami czekała na mnie już w przedpokoju. Z wieszaka ściągałem szarą kurtkę narzucając na ramiona. Rzuciłem „pa” w stronę chłopaka i zatrzasnołem drzwi. Wolę nie zabierać go ze sobą do palcówki z dwóch powodów: pierwszy i oczywisty to taki, że mnie ścigają a on jest rozpoznawalny a drugi to fakt, że nie za bardzo mam ochotę go targać po nowym dla mnie miejscu.
Miałem jeszcze jakieś dwie minuty do rozpoczęcia lekcji. Nerwowo szukałem sali do momentu wpadnięcia na kogoś. Zderzyliśmy się lekko. Obydwoje ustaliśmy na nogach.
- Patrz jak łazisz! Wiesz kim ja jestem!?
- Najmocniej przepraszam. Jestem tu nowy i szukam sali. Dziś mój pierwszy dzień.
Wypowiadając te słowa zwróciłem uwagę na rozmówcę. Dziewczyna nie wysoka koło metra siedemdziesięciu może ewentualnie coś poniżej tego. Bląd włosy zaplecione w dwa francuzy. Oczy o zielonej tenczówce. Na jasnej cerze widniały dwa rumieńce. Zgrabna ubrana w mundurek szkolny. Jej twarz przybrała wyraz sam w sumie nie wiem czego.
- Niech ci będzie.
Powiedział i poszła. Przynajmniej wiem czemu wygląda na metr siedemdziesiąt. Na nogach miał buty na dość wysokim słupku. Koloru jasnego, który idealnie zgrywał się z odcieniem jej włosów.
Po korytarzu rozległ się dźwięk dzwonka. Masz ci los jestem spóźniony na pierwszą lekcję. Kiedy chcesz mieć pierwsze dobre znaczenie ale pieprzysz coś na samym starcie.
- Która klasa?
Odezwał się ta sam panna, z którą jeszcz nie dawno gadałem. Stała teraz z moimi plecami odwrócona tyłem.
- 1C.
- To też moja klasa. Zaprowadzę cię.
Chwyciła za mój nadgarstek i pociągła w stronę sali znajdujące się na tym samym piętrze co obecnie przebywamy. Udało się zdążyć przed nauczycielem. Przekroczyłem próg zapominając, że coś dalej trzyma mnie z rękę. Wszystkie spojrzenia w moim i jej kierunku. Nic się nie odezwał tylko znowu pociągła w rząd ławek. Palcem pokazała, która moja. Sama zajęła miejsce po przeciwnej stronie. Do sali wszedł nauczyciel. Zaczęło się od obecności. Koleżanka nazywała się Aiko Jamoto.
Lekcja ciągła się i ciągła. Na tyłach słyszałem szepty odnośnie Aiko. Głównie pytali się czy jesteśmy parą albo czy zna tego kolesia. Na żadne i odpowiadała. Jednym uchem wpuszczała drugim wypuszczała. Tak po nieszczęsnych czterdziestu pięciu minutach katorgi rozległ się dźwięk wolności. Większość opuściła klasę. Siedziałem dalej w swojej ławce i wyglądałem za okno. Wpatrywałem się poprostu w otoczenie. Jedna z osóbek stanęła przed mną a swoimi rękami uderzyła o blat. Nie powiem wystarczyła mnie tym.
- Hej.- dziewczyna pełna energii o ślicznym głosie właśnie się ze mną przegrała.
- Hej.- mój natomiast z nutką niepewności.
- Jestem Mirej. Mirej Hatori. Miło cię poznać.- dziewczyna z krótkimi czarnymi włosami i granatowymi tęczówkami podała rękę na przywitanie.
- Ja jestem Shiro. Shiro Akamachi. Miło cię poznać.- uścisnąłem lekko podaną wcześniej dłoń.
- Skąd przyjechałeś?
- Z zachodniej części wyspy.
- O a do jakiej szkoły tam chodziłeś?
Dobre pytanie nie powiem wprost, że do liceum UA bo mnie rozpoznają. O sobie nie mam ochoty za dużo gadać bo w pewnym momencie na pewno coś wygadam.
- Też do plastycznej.- skłamałem ale do dla mojego dobra.
- Aaa. Widzisz mam rodzinę w tamtych stronach i akurat kuzyn chodzi do plastycznej. Kojarzysz Garo?
- Niestety nie.
- Mówi się trudno. Muszę iść. Do zobaczenia.
- Pa.
Pomachała mi oddalając się w stronę koleżanek, które od razu zarzuciły grom pytań.
- Lepiej na nią uważaj.- Czyjaś ręką poklepywała moje ramię. To Aiko.
- Nie strasz.- moje usta wykrzywiły się w niezręczny uśmieszek- Co masz na myśli żeby na nią uważać?
Zabrała krzesło, które stało przed mną, siadając naprzeciwko mnie.
- Na pierwszy rzut oka wydaje się miła i sympatyczna. To nie jest jej prawdziwe oblicze. Czeka na moment kiedy się przed nią otworzysz i zaczniesz mówić o sekretach a ona to od razu wykorzysta. Raz jednej podobał się chłopak z drugiej klasy. Powiedziała o tym oczywiście jej. Na drugi dzień a były to w walentynki została wyśmiana właśnie przez niego a tamta stała dalej w koncie i się śmiała. Teraz ciężko jest jej mówić o uczuciach i cały czas spędza sama.
- Co z tego ma?
- Nikt nie wie i lepiej się nie dopytywać.- postawiła przedmiot na którym wcześniej siedziała na swoje miejsce i skierowała się w stronę drzwi.
Zaraz jak ta opuściła salę podbiegła do mnie Mirej. Jej oczy się zaszkliły. Wstałem a ona wtulił się w moją pierś. Zaczęła szlochać. Oczy wszystkich utknęły na nas. Nie wiedziałem co zrobić.
- Co się stało?- szepnołem jej na ucho.
Cisza. Dalej szlochała. Moja koszula miała już na sobie ślady po dwóch strumieniach łez. Podniosła głowę do góry że swymi zapłakanymi oczami i powiedziała ledwie słyszalnie dalej z załamanym głosem
- Na pewno powiedziała ci o mnie coś złego. Mam już tego dość ja nie jestem tak jak ona mówi. Jak można być tak okropnym.
- Spokojnie.- jedyne słowo na jakie było mnie stać w tym momencie. Przez chwilę jeszcze się przytulała. Przyjemność przerwał jej dzwonek wraz z nauczycielem wchodzącym do klasy. Za nim podążała Aiko. Każdy zasiadł na swoim miejscu a lekcja się rozpoczęła.Koniec tych męczarni. Nie sądziłem, że mają tak trudne lekcje z rysunku a na teoretycznych jest tyle materiału do przerobienia. Moja męczarnia w tym miejscu zwanym szkołą zakończyła się o piętnastej. Ten dzień jeszcze gorszy być nie może. To co stało się na pierwszej lekcji nie chciało mnie opuścić. Za nic nie mogłem się skupić. Nikt się nie odezwał przez to ani słowem do mnie. Zabrałem kurtkę, która wcześniej siedział w szafce i kierunek dom. Przy bramie stała Mirej. Od razu kiedy mnie zobaczyła na twarzy pojawił się szeroki uśmiech a kroki skierowała w moim kierunku. Pogadaliśmy chwilę. Pożegnałem się. Idę na lewo od szkoły chodnikiem a za sobą słyszę kogoś kroki. Odwracam się a za mną idzie Mirej a za nią Aiko. Przypadek. Bez słowa idę dalej. Doszedłem do swojego bloku. Kątem oka zauważyłem, że obie przeszły na drugą stronę ulicy jednak rozdzieliły się po metrze. Czarno włosa szła na prawo a bląd na lewo. Mieszkamy w tej samej okolicy. Może to i dobrze. Drzwi były otwarte. W mieszkaniu czuć było naleśnikami. Zostawiłem kurtkę z torbą przy drzwiach a buty zamieniłem na kapcie. W kuchni na stole przyszykowany był obiad.
- Hej.- powiedziałem wyciągając z rozmyśleń zielonowłosego.
- O hej. Jak w szkole?
- Dobrze a jak miało być?
- Ah nie ważne. Siadaj i jedź.
- Cud nie spaliłeś kuchni.
- Śmieszne.- stałem tyłem do niego a ten trzepną mnie ścierką. Zasiadłem do stołu kosztując dzieła kulinarnego w między czasie opowiadając o dniu w szkole.

CZYTASZ
Jestem quirkiem [Zawieszona]
RandomByłem szczęśliwy. Miałem spokojne życie. Dobrze się uczyłem a mama o mnie dbała. Do momentu strasznego wypadku. Ja nic z tego nie pamiętam? Jak to było, kiedy to było i takie tam. Od pamiętnego dnia moje szczęśliwe życie się zrujnowało.