Rozdział XII

7 2 0
                                    

-Okej co tu się właśnie stało- Deku zamiast wyjść jak normalny i cywilizowany człowiek przez drzwi zniknął w fioletowo-czarnej materii przypominającej obłok czy bardziej chmurę. Od tego całego rozmyślania i kłębków w głowie przy zaistniałej sytuacji wybudziło mnie mocne charknięcie. To starsza pani, która siedziała na wygodnym skórzanym fotelu zaczęła przyciągać uwagę wszystkich w pomieszczeniu. Teraz przejrzałem na oczy, że tak naprawdę chodziłem po całym mieszkaniu zaczynając od korytarza przez salon do kuchni i z powrotem zataczając kółko wokół kanapy. Hawsk tak samo jak ja utkną we wspomnieniach ale nie dał po sobie całkowicie poznać zestresowana. Nie dziwię się mu. W końcu to super bohater, nie raz znajdujący się w podobnej sytuacji społecznej jaką zastał w pracy.
Uspokoiłem swoje myśli i oddech a starsza sąsiadka poklepała sąsiednie miejsce na kanapie. Znając gest zasiadłem obok w milczeniu. Hawsk jeszcze chwilę postał w bezruchu po czym jak grom z jasnego nieba zaczął mówić.
-Słuchajcie, przede wszystkim zachowajmy spokój. Panika nic nam nie da.
Jego słowa przeleciały nam przez uszy. Po pokoju można było w tym momencie usłyszeć głuche uderzenie. To ja i starsza pani uderzyliśmy się jednocześnie otwartą dłonią w czoło. Twarz bohatera przybrała znak zapytania a jego mózg najwidoczniej nie mógł załadować informacji. Dostał chwilowego laga. Nastała niesamowita cisza. Słychać było tylko równomierne oddychanie jak i stukanie zegara.

********
Stoję jak wryty. Nic nie chce drgną. Na moment zapomniałem podstawowych informacji o sobie, znajomych, ogólnie. Mój umysł wypełniła czarna pustka. Zastanawiam się czy powodem krótkiego oderwania od rzeczywistości był strach dostarczony przez osobę stojącą przed mną. Lekko kołyszący się na boki All for One bez skrupułów przemawia do mnie swym zimnym i szorstkim głosem.
-Witaj....
-Nie nie i jeszcze raz nie. Pozwól mi wrócić przecież nic nie zrobiłem.- nie pozwoliłem mu na dalsze słowa. Nie mam pojęcia co we mnie pękło ale już jak najszybciej chce wrócić do czterech ścian. Przeprosić za swoje zachowanie przyjąć karę. Niech tylko ten koszmar się skończy.
-Ah, hahaha- jego śmiech echem odbijał się w mojej głowie.
-.......
-Jesteś pierwszy, który nie pozwolił mi dojść nawet by do pierwszego słowa  mojej wypowiedzi- surowość i powaga w jednym momencie nastąpiły w jego głosie.
-Jak widzę wspomnienia wróciły. Toż to niesamowite. Nigdy nie sądziłem, że samowolnie do nich powrócisz. Wszystkie eksperymenty jakie nad tobą przeprowadzono uniemożliwiały jaki kolwiek sposób na powrócenie do przeszłości. No ale cóż. Teraz na pewno nie przystaniesz na moją propozycję. Wielka szkolna. Co by cię przekonało na zmianę zdania.
-Nic kompletnie nic. Nigdy nie powrócę do tej okropnej dziury i beznadziejnej rutyny. Beznadziejna to mało powiedziane. Nie ma w ogóle warunków ale czego można się spodziewać po złoczyńcach. Otwórz portal.
Teraz moje myślenie działa trochę lepiej. Dalej stoję przy krawędzi ale przynajmniej w bezpiecznej odległości. Jego oczy a raczej pustą twarz utrzymuje się na wysokości moich oczu. Ręka niepozornie drgnęła w górę przez co odruchowo chciałem się cofnąć. Moja noga znalazła się za krawędzią budynku.
Z dołu rozbrzmiał krzyk. Kobieta w wieku około trzydzieści lat stała dokładnie kilka metrów pod moim czerwonym butem. Wszyscy przechodni się zatrzymali patrząc z osłupieniem na mnie. Straciłem równowagę. Czułem jak spadam. Nie mam kontroli nad rękami i nogami. W myślach tylko czerwona palma. Przerażone spojrzenia i łzy. Chociaż kto będzie za mną płakał. Nie byłem dla nikogo tak naprawdę wartościowy. Jedyna osoba która mnie kochała zginęła przez tą samą osobę co ja dzisiaj. Czekałem na twardy upadek który o dziwo nie nadszedł. Mimowolnie przekręciłem głowę. Okazało się że jeden z przechodniów użył na mnie swojego quirka. Zatrzymał mnie w pudełku. Jego struktura przypomina zastygnięte powietrze. Powoli opadłem na ziemię z co raz to mniejsza prędkością. W końcu postawił pudełko na chodniku a mnie wypuszczono. Podbiegł podając mi rękę.
-Dziękuję za pomoc.
Skłoniłem się. Miałem ruszać już przed siebie. Na ręce poczułem mocny chwyt tym samym obróciłem głowę w stronę przeciwną. Ten sam chłopak który mnie uratował trzyma mnie i za nic w świecie chyba nie puści.
-Ty jesteś tym poszukiwanym? Mam rację prawda.
-N-nie musiało ci się coś pomylić to nie ja.
Całkiem zapomniałem że jestem poszukiwany przez większość bohaterów. No tak jestem przecież w połowie Quirkiem i człowiekiem.
Na te słowa jeszcze bardziej zacisną  swoją dłoń na mojej. Odruchowo nią szarpnąłem dając szansę na uwolnienie się i ucieczkę. Nie zwróciłem uwagi na słowa, krzyki za moimi plecami. Przedzierając się przez tłum podążyłem przed siebie najszybciej jak tylko umiem. Usłyszałem obcasy za sobą. Świetnie jeszcze bohatera brakowało. Co tchu biegnę nie myśląc o obracaniu głowy czy zatrzymywaniu się. Słysząc że są coraz bliżej zrobiłem najgłupszą rzecz na jaką bym nigdy nie wpadł. Przeskoczyłem przez barierkę odgradzającą górnik od ruchomej ulicy wpadając wprost pod samochód. Tak mogło się zdawać. Kierowca kiedy zatrzymał pojazd i wysiadł nie znalazł nic. Żadnej krwi czy nieprzytomnego ciała. Zakłopotanie nie tylko u niego ale też u ścigających mnie. Ja natomiast stałem....... a raczej unosiłem się trzymany przez dziewczynę nad jezdnią. Blondynka uśmiechnęła się szeroko i odstawiła na pobliski dach. Oceniła sytuację i znikła bez słowa. Jej dwa warkoczyki tańcząc na wietrze znikły z pola widzenia. Mam teraz chwilę na odpoczynek. Rozglądam się spokojnie po mieście jednak szybko mnie zauważono. Kolejny etap ucieczki. Tym razem po dachach. Nie jest źle bo trafiłem na blokowiska. Będąc na którymś tam z kolei drogę zasłania mi bohater. I to nie byle jaki a Endeva. Za nim przyszli jeszcze uczniowi z kasy 1A. Jego syn i.....
-Kacchan!?
Wkurzony nastolatek stał za nim. Popatrzył na mnie. W chwilę pojawił się uśmieszek na twarzy. Chciał rzuci się do ataku ale pro hero go zatrzymał.
-Poddaj się dobrowolnie. Nie grozi ci żadna krzywda kiedy będziesz po stronie bohaterów.
-Nad czym się tak zastanawiasz pieprzony nerdzie to przecież prosta decyzja. - wyjechał ze swoją odpowiedzią. Typowe dla niego że nie usiedzi spokojnie i cicho.
Sam zastanawiam się dlaczego ta jest. Nie mam jak im odpowiedzieć ponieważ z mną pojawia się portal z pastelowych kolorów. Kogoś ręka szybko mnie łapie i wciąga. Widzę trochę rozmazane twarze przeciwników. Po czym znikają mi całkowicie. A to raczej ja im uciekam. Uderzyłem plecami o twardą posadzkę. Obróciłem się chcąc zobaczyć kto mi tym razem pomógł ale nikogo nie było. Sam stałem w tak jakby próżni. Automatycznie nogi prowadzą mnie przed siebie.
Izu~~~~ku~~~
Na moment się zatrzymuje. Czy ja walenie słyszałem swoje imię. Niespokojnie obracam głową po czym decyduje się iść dalej. Mija część czasu a ja znowu słyszę swoje imię. Oddech znacznie mi przyśpieszył tak samo jak kroki. Ciężej jest się odnaleźć w tej ciemności. Nagle o coś się potykam i spadam. Tyle że nie wiem gdzie spadam. Jak to możliwe nawet nie mam pojęcia. Znajduje się w dziurze czy też w próżni. Jak zwala tak zwał. Czyje wiatr na plecach a moje imię pojawia się znacznie częściej niż na początku. Patrzę tak w tą czerń i zdaje mi się że widzę rysy jakiejś twarzy. Przyglądam się bliżej. To była moja mama. Siedziała ze mną na kanapie w starym mieszkaniu i oglądała bajki. Zaraz pojawiło się kolejne wspomnienie. Tym razem nauka jazdy na rowerze. Przewijały się jak klatki filmowe. Jedno po drugim coraz szybciej i szybciej. Miło czasem powspominać jednak to doświadczenie wywołuje u mnie strach i ból. Nie znam nic innego co mogło by przysporzyć tyle cierpienia. Przez to teraz dokładnie mogę poczuć jej zapach, usłyszeć miłe słowa jakimi mnie darzyła czy też jej piękny uśmiech. Razem ze mną wylewała potoki łez kiedy się okazało że nie mam quirka. Trwało to jeszcze parę chwil. Po czym uderzyłem się plecami o twardą drewnianą podłogę. Światło lamp mnie oślepiło na sekundę. Jakoś tak wszystko śmiesznie wirowało i nie dawało spokoju dziwny zapach i smak w ustach. Zdawało mi się że to wszystko trwa wieczność. Kiedy zmysły doszły do porozumienia ze sobą mogłem podnieść z zimnej i twardej powierzchni. Podparłem się na łokciach i otworzyłem oczy. Jakie zdziwienie mnie ogarnęło kiedy rozglądając się po pokoju zauważyłem te same twarze co przed całym zajściem. Spokojnie siedzieli na kanapie i pili herbatę.

Jestem quirkiem [Zawieszona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz