Dla Cyzi

101 5 4
                                    

16/04/21

Każdego przecież nachodzą chwilę zwątpienia. Każdego też dopada smutek. Za każdym też można tęsknić. Każdego można kochać i nienawidzić. Zawsze też uczucia mogą się zmieszać. Zawsze też można się w nich pogubić.

Serce, rozum, życie. Logika, labirynt, rozterka. Sumienie, pragnienie, rozwaga. Sprawiedliwość, kłamstwo i prawda.

I nagle wszystko traci sens.

Jedna wiadomość, która wstrząsnęła nie jednym, nie dwoma, nie trzema ludzkimi sercami. Nie jeden zaczął wspominać, nie jeden zastanawiać się. Nie jedna osoba uroniła łzę. Nie miało znaczenia co w życiu ich połączyło, co podzieliło.

Jedno wydarzenie, by wszystko straciło swe znaczenie.

Siedział w swoim gabinecie, w lochach. Nie czytał, nie ważył eliksirów, nie sprawdzał też prac uczniów. Spoglądał zamyślonym wzrokiem na blat biurka. Trawił wiadomość, która do niego dotarła. Rozmyślał nad czymś - albo raczej nad kimś - kto do tej pory raczej był mu solą w oku. Mimo to nie potrafił cieszyć się ze słów przekazanych przez patronusa.

Szkolne czasy nawiedziły jego wspomnienia. Nie było tak źle. Nawet mógłby powiedzieć, że było dobrze. Siedzieli, czasem w czwórkę, częściej w trójkę. Czasem w bibliotece nad pracą domową. Czasem leżeli na błoniach rozmyślając nas sensem istnienia. A czasem grali w quidditcha nie martwiąc się niczym. Wiele razy rozdzielała jego i niezwykle rozchwytywanego blondyna, kiedy pokłócili się o jakąś głupotę. Kilka razy relacja z blondynem okazywała się zbyt bliska, lecz ona zawsze udawała, że o niczym nie wiem. Zbyt kochała flirciarza, jakim był jej chłopak, a przyjaciel Mistrza Eliksirów, by nie wybaczać mu pojedynczych zdrad. Za to gnębionemu przez gryfonów przyjacielowi zawsze podawała pomocną dłoń. Nie martwiła się opinią, jaką tworzyła sobie zadając się z czarnowłosym, wiecznie naburmuszonym kujonem. I nigdy też nie wykorzystywała go, w przeciwieństwie do kobiety którą kochał.

Kiedy to wszystko się zmieniło?

Podjęli zła decyzję. Wszyscy, każdy z którym się przyjaźnił. I ona również. Pełni rozżalenia, pragnący potęgi oddali swe życia w złe ręce. Wciąż pokutowali za swój błąd. Lecz ten błąd ich podzielił. Sprawił, że przyjaciele stali się wrogami. Spiskowali, oszukiwali się, narażali. Przestała kochać swego męża, a dziecko jeszcze bardziej ich poróżniło. Dupek z lochów pozostał po stronie tego, komu obiecywał dozgonną przyjaźń. Ona wolała poddać się złej decyzji z nadzieją, że ochroni siebie i syna.

Nie wyszło.

Wstał, podszedł do szafki w rogu gabinetu i wyciągnął różdżkę. Skupił się, by móc otworzyć najbardziej chroniony schowek jaki posiadał. Bariery ustąpiły, a on wysunął szufladę. Spośród najcięższych eliksirów, pergaminów z najgroźniejszymi przepisami, kilku potężnych artefaktów wyłaniała się uschła lilia i jedna fotografia. Tym razem nie sięgnął po kwiat symbolizujący jego miłość. Tym razem wybrał fotografię. Wyciągnął ją i przyjrzał się jej dokładnie. Wyższy w tamtym czasie blondyn uśmiechał się zabójczo, jak miał w zwyczaju. Zaczepiał czarnowłosego, który nie miał najmniejszej ochoty zrobić ładnej miny do zdjęcia. A pośrodku stała ona. Kręcąc z dezaprobatą głową, ale chichocząc pod nosem.

Nigdy by nie pomyślał, że po tylu latach walki wróci do tamtego czasu. Bo też... Nigdy nie sądził, że jej w końcu zabraknie.

Na fotografii pojawiła się ciemniejsza, mokra plama. Chwilę później odłożył zdjęcie na miejsce i na nowo zabezpieczył szufladę. Wrócił za biurko, odgonił myśli by wrócić do swych codziennych zajęć. Roniąc tylko tą jedną łzę, za starą niegdyś przyjaciółkę.

Whatever your thing.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz