Stigma.Eyes.Emptiness.

545 25 2
                                    

Crybaby 

Śmiech.
Brzęczał jej w uszach niczym najpiękniejsza melodia. Śmiech jej najdroższych przyjaciół za których była w stanie oddać życie. I być może będzie musiała.
Wojna wciąż trwała, nieustannie od prawie roku. Nie liczyła już nawet zasadzek w jakie wpadli ani tych, które sami zastawili. Z jednej strony ufała tym wszystkim ludziom, którzy należeli do Zakonu Feniksa i nienawidziła tych, którzy nosili na przedramieniu Mroczny Znak. Z drugiej jednak tak wiele razy zawiodła się na towarzyszach, a tych których nazywała wrogami próbowała zrozumieć. Czy tylko Hermiona nieustannie rozmyślała?
Harry, Ron, Ginny i cała reszta przyjaciół zdawali się dobrze bawić, beztrosko jakby wojny nigdy nie było. Tylko ona jedna siedziała na uboczu przyglądając im się i martwiąc każdą minutą. Po chwili zrozumiała, że to tylko złudzenie. Choć urodziny Harrego były najlepszym momentem na wesołe świętowanie, zauważyła że kilka par oczu również wydaje się być zmartwione i nieobecne pomimo bladego uśmiechu goszczącego na ich ustach.
Remus stukał palcem po blacie stołu prawdopodobnie zastanawiając się co będzie dalej. Minęły zaledwie dwa miesiące odkąd rozstali się z Tonks a on zdawał się być nie wzruszony. Hermiona dowiedziała się kiedyś dlaczego nie przejął się rozstaniem tak bardzo – on jej nigdy nie kochał nie ważne jak bardzo by chciał. Jego serce należało do kogoś innego kto teraz udawał, że słucha żartów Pottera.
Syriusz na zmianę uśmiechał się i wzdychał ciężko. Dziewczyna domyślała się co właśnie rozgrywa się w jego głowie. Chciał wybiec wprost na przeciw Czarnemu Panu, wyzwać go na pojedynek i dać upust swojej nienawiści prawdopodobnie kończąc jako "zdechły pies". Powstrzymywała go w rzeczywistości tylko jedna osoba, która po wielu latach odważyła się wyznać mu miłość. Teraz, kiedy tworzyli z Lupinem wręcz zaczarowany, choć nie oficjalny związek nie mógł sobie na to pozwolić, nie mógł tak skrzywdzić jedynego człowieka który prawdziwie darzył go uczuciem.
Dumbledore bacznie rozglądał się po wszystkich ze swoim dobrotliwym uśmiechem, jednak Hermionie zdawało się, że to jego myśli szaleją najbardziej. W końcu to on był odpowiedzialny za wszystkie podejmowane decyzje. Każda śmierć była skutkiem jego rozkazów, a każda łza była głazem osiadającym wprost na jego sercu. Nie ważne jak bardzo starał się ukryć smutek za okularami połówkami to Hermiona już dawno spostrzegła nienawiść jaką żywił do samego siebie.
Molly, która wiecznie gotowała i wykrzykiwała swoje protesty tym razem również nikomu nie szczędziła uwag. Jednak tylko wyuczony obserwator taki jak Hermiona mógł spostrzec jak pociera zmęczone oczy, czy zagryza wargi kiedy akurat nie ma nic do powiedzenia. Naturalnie Granger bardzo dobrze ją rozumiała. Cała rodzina, tylu przyjaciół. Posiadała tak wiele ważnych osób które w każdym momencie mogły umrzeć. Trzymała się - wiedziała że musi. Ktoś musiał być radosnym duchem wnoszącym do całego tego zła ciepło rodzinnego ogniska i ona postanowiła wziąć to na siebie.
Idealnym obserwatorem, którego nigdy nie umiała przejrzeć był Severus Snape. W stosunku do niego miała najbardziej mieszane uczucia. Widział wszystko to co ona, ale w jego oczach nie było nic. Kiedy udało jej się w końcu spojrzeć na niego tak, by tego nie dostrzegł zdawał się być jak najbardziej szczery w każdym swoim ruchu czy słowie. Jego oczy były jakby... puste. Nie potrafiła uwierzyć w aż tak obojętną, znieczuloną postawę dlatego wciąż i wciąż śledziła jego poczynania. Do tej pory nie umiała jednak nic dostrzec. Nawet teraz, kiedy krzywił się z powodu towarzystwa takiego a nie innego czuła, że jest to swego rodzaju fałsz jednak oczy zdawały się kruszyć całą jej tezę.
- Hermiono, napij się z nami za zdrowie solenizanta! - Wykrzyczał zadowolony Ron.
- Podziękuję. Coś mnie głowa boli, chyba pójdę się położyć. - Odparła Granger nie mając ochoty dłużej czuć emanującej aury radości mieszającej się z uczuciem strachu i niepewności.
Pożegnała się ze wszystkimi i opuściła salon w którym toczyło się przyjęcie. Nie zdążyła dotrzeć do schodów, a Snape znalazł się na korytarzu tuż za nią. Spojrzał na nią swoim pustym wzrokiem i rzucił oschłe "żegnam" po czym zniknął szybko za frontowymi drzwiami. Wspinając się po schodach Hermiona analizowała jego postawę. Zaciskał jedną pięść, lewą, tą na której nosił znak. To prawdopodobnie przez niego musiał wyjść. Domyślała się, że został wezwany. Jak więc na to wezwanie mógł reagować tak bez uczuciowo? Za każdym razem kiedy wyruszał do Malfoy Monore mógł już nie powrócić.
I nikt by się nie przejął.
Być może to był właśnie powód jego pustki. Każdy posiadał kogoś do kogo mógł wracać, kto na niego czekał. Przyjaciel, ukochana osoba, rodzina... A on nie posiadał nikogo. Harry z Ronem nie ufali mu i okazywali swoje nędzne uczucia na każdym kroku. Dumbledore choć chwalił go przed wszystkimi to wciąż wydawał mu polecania którym Severus nie mógł się sprzeciwić jakby był tresowanym pieskiem. Minerwa zdawała się nawet nie zwracać na niego uwagi chyba, że w momencie w którym składał on raport. Nie mówiąc już o pozostałych jego uczniach, którzy najzwyczajniej się go bali a niektórzy życzyli mu śmierci. I choć państwo Weasley nikomu nigdy nie chcieli zaszkodzić sami nie zaprzeczali, że woleliby gdyby zszedł im z oczu.
Severus Snape był więcej niż samotny. On był niepożądany w tym gronie. I tylko Hermiona interesowała się nim, starała się jakoś go zrozumieć, odczytać jakby był jedną z najciekawszych książek na świecie. Czy to miało dla niego jakieś znaczenie? Oczywiście, że nie. Nie dziwiła mu się. Nie był książką. Nie był też zaczarowanym obiektem badawczym. Był człowiekiem. A człowiek nie potrzebuje być rzeczą. Człowiek potrzebuje być pragnieniem, przeszłością, teraźniejszością i przyszłością.
Usiadła na swoim dużym łóżku i postanowiła rzeczywiście się przespać. Jutro czekała ją ciężka rozmowa jak się spodziewała. Dumbledore oświadczył, że zaraz po urodzinach Pottera przekaże jej istotne zadanie. Bała się tego czego będzie od niej wymagać jednak zrobi to, co będzie musiała. Na razie jednak pozwoliła sobie zamknąć powieki, zniknąć w ciemności przerywanej przez nocne mary podsuwające zakrwawione obrazy i scenariusze najbliższych dni.

Whatever your thing.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz