Rozdział 10

713 42 2
                                    

-Steven ja to muszę przemyśleć. Muszę wrócić do hotelu
-Rozumiem. Odwiozę Cię
-Dobrze - zgodziłam się
Steven wyprosił z domu blondynę i odebrał jej klucze po czym poinformował, że ma się więcej nie pojawiać. Wiadomo była zrozpaczona, ale Steven nie miał skrupułów. Nawet mi było jej żal przez moment.
-Chodźmy - z moich myśli wyrwał mnie głos Stevena
Droga do hotelu odbyła się w całkowitej ciszy.
-Dziękuję - powiedziałam i miałam wychodzić z samochodu, kiedy Steven złapał mnie za rękę
-Aga, proszę raz jeszcze daj mi szansę.
-Gdy podejmę decyzję co dalej dam Ci znać
Zbliżyłam się do niego i musnęłam ustami jego policzek
-Pa przystojniaku - uśmiechnęłam się
-Cześć piękna - również zaszczycił mnie swoim uśmiechem

W apartamencie naszykowałam sobie kąpiel. Musiałam się zrelaksować przed pracą.
Sama nie wiedziałam co zrobić ze Stevenem. Bałam się, że mnie odtrąci, gdy mu się znudzę.
Przed 13 ubrałam się w skórzane spodnie, białą bokserkę, na którą narzuciłam ramoneske, a na nogi założyłam motocyklowe buty ozdobione ćwiekami. Wyglądałam jak ostra laska. Dopełniłam stylówę mocnym makijażem. Nieskromnie przyznam, że wyglądałam zajebiście.

W klubie gdzie pracowałam ruch zaczynał się dopiero koło godziny 18, ale wcześniej też było co robić, bo wszystkie dostawy były w godzinach popołudniowych więc często w tym pomagałam.
-Cześć - powiedziałam do Brada, który układał alkohole na półkach
-Cześć - jego ton był oziębły
-Chciałam Cię przeprosić za Stevena. Niepotrzebnie Cię uderzył - spojrzałam na sine oko Brada
-Mogłaś po prostu powiedzieć, że dymasz się z zawodnikiem MMA
-Co? - byłam zaskoczona tym jak się do mnie odezwał
-Słuchaj wiem jaka ona ma opinie. Wszyscy to wiedzą. Nie sądziłem, że jesteś jedna z lasek, które mu dają dupy. Teraz pozwól, że wrócę do pracy
Zatkało mnie. Brad z miłego faceta, stal się chamem. Odeszłam, bo po pierwsze uznałam, że dalsza rozmowa jest bez sensu, a po drugie nawet nie wiedziałam co powiedzieć.
Nataly kręciła się po sali. Podeszła do baru gdzie usiadłam i musiałam się napić
-Cześć Aga. Co to za akcja z tym mega ciachem? Brad jest wkurwiony
-Hej. Widzę, że jest nie w humorze. Trochę krzywa akcja wyszła
-A więc Steven Wilson, umawiacie się?
-Spotkaliśmy się kilka razy, ale to nic wielkiego
-Coś jednak musi być na rzeczy skoro Brad dostał wpierdol
Wzruszyłam ramionami. Nie wiedziałam co było między mną, a Stevenem.
-Jeśli będziesz chciała pogadać, pamiętaj, że tu jestem - na odchodne rzuciła Nataly
-Dzieki
Po 18 zaczęło przybywać ludzi. Dziś był wieczór kawalerski. Więc było sporo roboty wokół jednej z loży. Faceci byli wstawieni i bardzo nachalni.
-Daje słowo, że jeśli jeszcze, któryś klepnie mnie w dupe to mu jaja wyrwę - wściekła stanęłam przy barze, żeby zabrać zamówienie od Joe
-Nie można ich ujarzmić, co?
-Banda neandertalczyków wrrr
Poczułam znajomy zapach i odwróciłam się. Przy barze siedział Steven. Jego mina mówiła, że słyszał rozmowę o klepaniu po tyłku.
-Yyy... Część. Co tu robisz?
Zbliżył głowę do mojej i powiedział
-Jeśli jeszcze raz któryś Cię dotknie połamie mu ręce
-Steven, daj spokój. Musisz byś spokojny. Nie warto
-Kochanie ta słodka dupcia należy do mnie i tylko ja mogę ją klepać
Przełknęłam głośno ślinę
-Pozwól, że sprostuję. Należy do mnie, a Ty nie możesz tu urządzać awantur. Rozumiesz?
-Zobaczymy
Wzięłam zamówienie kręcąc głową i udałam się do bandy samców. W myślach błagałam, żeby żaden nie klepnął mnie, bo rozpęta się piekło jak znam Stevena.
   Już miałam odchodzić od loży, gdy jeden z uczestników zabawy wciągnął mnie na swoje kolana. Próbowałam wstać, ale koleś był nachalny i nie chciał mnie puścić. Nagle poczułam, że coś oderwało mnie od faceta i w jednej chwili znalazłam się w ramionach Stevena
-Jeszcze raz ja dotkniesz, a urwę Ci łeb. Rozumiesz?
-Tak - wystraszony facet, który był połowę mniejszy od Stevena wyjąkał w jego kierunku
-Dobrze, a teraz miłej zabawy - Steven zaszczycił go jednym ze swoich uroczych uśmiechów.
Odeszedl trzymając mnie ciągle w pasie, a ja nagle odruchowo owinęłam nogi wokół jego bioder.
-Gdzie się idzie do szatni? - szepnął mi do ucha
-Za barem są drzwi
Zaniósł mnie tam nie zwracając uwagi na personel, który się na nas gapił. Zamknął drzwi i oparł mnie o nie podtrzymując za pośladki. Jego usta w momencie znalazły się na moich. Całowałam go równie dziko jak on mnie. Zaczęłam ocierać się o niego i czułam jego rosnącą erekcję.
-Rob tak dalej, a Cię wykorzystam
-Więc zrób to - powiedziałam pewnie
Postawił mnie na ziemię. Patrząc mi w oczy i gryząc moją dolną wargę rozpioł guzik i zamek w moich  spodniach. Ściągnął je.
Bylam podniecona i sama zaczęłam również rozpinać mu spodnie. Nasze pocałunki były już dzikie. Nie mogliśmy się powstrzymać. Steven podniósł mnie za pośladki ponownie oparł o ścianę. Wyciągnął penisa, a potem odsunął tylko koronkę moich stringów jednym ruchem wbił się we mnie
-Kurwa - wysyczał zachrypniętym głosem
Było mi tak dobrze i wiedziałam, że dojdę szybko. Steven również jak na siebie skończył niezwykle szybko
-Aga, już nie mogłem wytrzymać. Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
-Ty mnie też. Puść mnie muszę się ubrać i wrócić do pracy
-Spotkamy się dziś?
-A będziesz sam?
-Już żadnej nie spotkasz. Obiecuje Ci to. Nie chcę Cię stracić
-Dobrze - cóż chciałam się z nim spotykać i postanowiłam dać mu szanse. Wewnętrzny głosik we mnie mówił, że jestem naiwna, ale ja chciałam z nim spróbować.
-To zostaw tą robotę w cholere i jedźmy do mnie
-Nie mogę rzucić pracy. O 22 kończę więc wtedy się spotkamy
-To ja poczekam
-Będziesz tu siedział?
-Tak. Muszę Cię pilnować
Zarzuciłam mu ręce na szyję i delikatnie pocałowałam. Ubrałam spodnie i wyszłam z szatni zaraz za Stevenem. Joe przy barze uśmiechał się i wiedziałam, że dobrze czuje co się tam wydarzyło.

Po 22 wychodziłamz klubu ze Stevenem za rękę.
-Pojedziemy do mnie? - zapytał - Zamówimy jedzenie, obejrzymy film,...
-Tylko tyle - mrugnełam do niego
Przyciągnął mnie do siebie, pocałował i wyszeptal
-A potem zabiorę Cię do łóżka, zwiąże i wyrucham ten tyłeczek - ścisnął moje pośladki, a mi zmiękły kolana.
Kierowca Stevena czekał już na parkingu. Podchodziliśmy do niego, gdy za zakrętu wyłonił się Brad z kilkoma kolegami
-Hej - krzyknął, a my odwróciliśmy się do niego - Może teraz pocwaniakujesz
-Brad daj spokój - odezwałam się pierwsza, a Steven stanął i widziałam jak już spieły się jego mięśnie - Steven proszę, chodźmy do domu - ruszyliśmy do samochodu
-Widzę, że słuchasz  swojej dupy - Brad nie dawał za wygraną
Steven ruszył w jego kierunku ignorując moje prośby. Jednak nie zdążył dojść do niego, bo kumple Brada rzucili się wszyscy naraz na Stevena. Jednak on zaczął wymierzać ciosy jeden po drugim.
-Uspokujcie się krzyczałam - z moich oczu ciekły łzy.
Kierowca Stevena wysiadł i ruszył w naszym kierunku. Steven wymierzał cios za ciosem jednak oprawcy również umieli dobrze trafić. Steven wraz z kierowcą powalili wszystkich na ziemię. Brad stał już w bezpieczniejszej odległości i wykrzykiwał groźby pod adresem Stevena.
-Jezu nic Ci nie jest - podbiegłam do Stevena
-Jest ok, kochanie. Jedźmy do domu
Widziałam, że na jego twarzy znajduje się krew.
W domu zostawił mnie i odrazu poszedł po prysznic. Postanowiłam, że do niego dołączę. Rozebrałam się i weszłam do kabiny. Steven stał że spuszczoną głową, a woda lala się zmywając krew. Wzięłam gąbkę i żel po prysznic i zaczęłam go myć.
-Nie możesz tam pracować z tym psycholem
-Muszę zarabiać, a tam dobrze mi płacą
-Zostań ze mną. Zamieszkaj tu. Nie musisz pracować.
Obrócił się w moja stronę
-Steven, muszę mieć swoje pieniadze
-Będziesz moją dziewczyna. Zapewnię Ci wszystko. Znajdziesz coś innego. Naprawdę nie chce żebyś tam chodziła
-Dobrze
-Dobrze, że zrezygnujesz z pracy czy będziesz moja dziewczyną?
-Jedno i drugie
Uśmiechnął się do mnie i pocałował. Tej nocy zrobił ze mną to wszystko co obiecał.

Barwne życie ZAKOŃCZONA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz