Wszystko się zmieni

89 6 5
                                    

-Wygrałam.

Rozdziawił swój otwór gębowy jakby zobaczył wyjście z labiryntu. Patrzyłam na niego, a on po prostu stał wpatrując się z niedowierzaniem w moją piękną osobę, aż dobiegł nas głos Whinstona, który przerwał krojenie świni i z nożem w ręku stał niedaleko nas.

-Minho, teraz to ona będzie przywódcą zwiadowców – parsknął śmiechem, po czym podszedł i zaczął mi gratulować, podsumowując to przytulasem, przez którego miałam trochę krwi na ubraniach, a następnie odszedł. Mój brat jednak dalej stał i patrzył się zszokowany na moją osobę. Nagle, jakby wybudził się z transu, chwycił mnie mocno za ramiona i zaczął mną potrząsać.

-Jak?! Przecież nawet Thomasowi się nie udało! Jak ja się pytam!!! Jak?! – krzyczał, a ja parsknęłam śmiechem, co zupełnie go zdezorientowało.

-Minho, jesteś moim bratem bliźniakiem i wsadzili nas obojga do tego szamba, tak? – trzymałam jego ramiona bardzo mocno, a on wielkimi oczami patrzył się w moje i analizował każde moje słowo. Kiwnął głową, a ja kontynuowałam. – Znaczy to, że najprawdopodobniej mamy podobne zdolności. Oboje szybko biegamy, ale najwyraźniej coś we mnie jest, że ja biegam szybciej. Aczkolwiek po co mieli by ciebie brać skoro byłabym od ciebie lepsza? – zapytałam, a on posmutniał, zupełnie nie rozumiejąc co chciałam mu uświadomić. – Minho, znaczy to, że ty masz talenty, których ja nie posiadam. Wsadzili nas tutaj i jesteśmy w tym razem – powiedziałam, a on wtulił się w moją szyję, co wyglądało bardzo dziwnie (ponieważ był ode mnie dużo wyższy) oraz oznaczało tylko jedno. Minho płakał i nie chciał mi tego pokazywać.

-Płaczę przez ciebie kobieto – zaśmiał się smutno, a ja poklepałam jego plecy. – Normalnie to się tak nie wzruszam - oznajmił pociągając nosem, na co parsknęłam śmiechem i zaczęłam czochrać jego kruczo czarną czuprynę.

-Tak, tak macho. Jesteś największym siłaczem jakiego znam – zaśmialiśmy się i po chwili się od siebie odsunęliśmy. – Minho? – zaczęłam, a on uniósł jedną brew do góry. – Kocham Cię. Jesteś najlepszym bratem na świecie – stwierdziłam, a on uśmiechnął się, podniósł mnie, obrócił się ze mną wokół własnej osi i postawił mnie na ziemię.

-Też Cię kocham Cath. Mimo tego, że właśnie zabrałaś mi stanowisko oraz mimo tego, że pobiłaś mój rekord to wiem, że jesteś najlepszą dziewczyną jaką znam – powiedział, a ja zmarszczyłam czoło i odsunęłam się od chłopaka.

-Przecież ty znasz tylko jedną dziewczynę – stwierdziłam, a on wyszczerzył ząbki, na co został uderzony w ramię.

-Chodź młoda. Musimy zwołać spotkanie w Sali rady i powiedzieć, że mnie zastępujesz.

********************

-Kto ci niby na to pozwolił Minho?! – krzyknął zdenerwowany Gally, a ja przewróciłam oczami. – Ta twoja pikolona siostrzyczka ostro mnie wpurwia – krzyknął i zaraz potem dostał w twarz od mojego brata. Cała strefa siedziała w Sali rady, a ja stałam w jej środku razem z Mino i Thomasem, natomiast po drugiej stronie stali Gally, Alby oraz Newt. Mój chłopak nie był za tym, żebym była zwiadowcą, ale wiedział, że jest duża szansa, że ze mną szybciej znajdziemy wyjście. Alby chciał, żebym została biegaczem, natomiast Gally miał inne zdanie. Uważał, że ja jako kobieta wszystko zniszczę. Od trzech lat przybywali tu sami faceci, a nagle kiedy pudło przyjeżdża, wysiada z niego dziewczyna, która wygląda jak ich przyjaciel, ma kolorowe włosy i oczy, a ponad to biega najszybciej ze wszystkich. Też byłabym zdenerwowana.

-Wyrażaj się Gally. To moja siostra, a nie jakaś obca dziewczyna. Biega najszybciej z nas wszystkich, a poza tym to ma lepszą wydolność. Jest sprytniejsza niż nam się wydaje, więc przestań być samolubny i pozwól jej działać, bo obydwoje wiemy, że ona nie jest tu bez powodu. To ona znajdzie wyjście – wykrzyczał do zszokowanego Gally'ego, który intensywnie myślał nad faktami. Wiedział, że przegrał, więc wymamrotał do mnie szybkie „Witamy w strefie", po czym wyszedł, a wszyscy zaczęli wiwatować i mnie przytulać, aczkolwiek nagle usłyszeliśmy głośne:

-Smrodasy, to moja dziewczyna! – Newt przebił się przez tłum i po podniesieniu mnie, zaczął się ze mną kręcić wokół własnej osi, a kiedy mnie już odstawił, pocałował mnie. Był ze mnie dumny. Bał się jak cholera, ale wiedział, że dam sobie radę.

************

-Wstajemy, Cath – usłyszałam szept i poczułam oddech na swoim policzku. Wczoraj do późna świętowaliśmy, a teraz nie mogłam wstać. Budził mnie Newt i to była jedyna rzecz, którą w tamtej chwili wiedziałam. – Dzisiaj twój pierwszy dzień jako zwiadowca, nie cieszysz się? – znowu usłyszałam głos, ale miał inny skutek. Natychmiastowo poderwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Umyłam zęby i twarz zimną wodą, żeby się rozbudzić. Wbiegłam do pokoju jak huragan, żeby wziąć bieliznę, wojskowe, wygodne spodnie i zwykłą koszulkę, z którymi wróciłam do łazienki. Związałam włosy w wysokiego kucyka i przy wyjściu założyłam buty do biegania. Już miałam wyjść z pokoju, ale zatrzymał mnie głos Newta.

-Najpierw śniadanie kochanie. I całus dla najlepszego chłopaka jakiego znasz – powiedział, a ja zaśmiałam się i zeszłam z nim na stołówkę, w której siedział Minho, Thomas, Alby oraz Patelniak, który przyrządzał nam posiłek oraz butelki wody. Zasiadłam obok brata i położyłam mu głowę na ramieniu, przymykając oczy.

-No patrzcie państwo, ktoś tu chyba wypił za dużo – zażartował Azjata, a ja westchnęłam słysząc chichot Tommy'ego.

-Masz rację. Nieźle się wczoraj upiłeś – oznajmiłam, na co Tommy parsknął śmiechem, a brat westchnął i zaprzestał używać swojego otworu gębowego w celu powiedzenia czegoś i zmarnowania tym samym powietrza. Punkt dla niego.

-Chłopaki, chodźcie po śniadanie! – dobiegł nas głos Frypana i poszliśmy odebrać posiłek. Patelniak jak tylko mnie zobaczył to zagwizdał i podał mi talerz.

-Widzę, że nasza szefowa zwiadowców ostro zabalowała – uśmiechnął się serdecznie i po chwili podał mi szklankę z musującą tabletką. – Dobrze, dobrze. Masz co świętować. Gratulują Cath – przytulił mnie i wrócił do gotowania. Patelniak był dla nas trochę jak mama. Dbał o nas, gotował, często sprzątał i niekiedy nas budził. Wróciłam do stołu i od razu wypiłam ,,kosmiczny soczek", który pomógł na kaca oraz dał mi mnóstwo energii.

-Dzisiaj biegnie z nami Alby. Chce zobaczyć jak sobie radzisz, a poza tym to musi sprawdzić jak sprawy się mają w labiryncie po odejściu Bena – oznajmił, podając mi kamizelkę z kieszonkami, którą założyłam i zapięłam. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że faktycznie czarnoskóry mężczyzna stoi przy, jeszcze zamkniętej, bramie i ma na sobie charakterystyczny ,,plecak". Usłyszeliśmy stukot, brzdęk i przesuwanie, a kamienne wrota zaczęły się otwierać. Newt mnie przytulił i pocałował, po czym stanęłam na wprost muru. Minho złapał mnie za rękę i uśmiechnął się do mnie.

-Nie biegnij za szybko – zażartował, a ja z chytrym uśmieszkiem kiwnęłam głową. Brama przestała się ruszać, a my wbiegliśmy do labiryntu. Nie wiedzieliśmy, że jeden z nas nie wróci z tond taki sam.

*****************

Moi kochani! Otóż nadszedł dzień, w którym odzyskałam wenę na to opowiadanie! No kto by się spodziewał, nie? W każdym razie macie tutaj rozdział z numerkiem 8, a jutro wrzucę wam dziewiąty. Jak narazie mam jeszcze kilka w rękawie, więc mam nadzieję, że wybaczycie mi taką przerwę.

Pragnę jeszcze dodać, iż opowiadanie jest wzorowane po części na filmie, a po części na książce, więc na mnie nie krzyczcie. Za kilka rozdziałów będziecie mieć mindfucka, ale po prostu nie wiem jak to poprawić - wybaczcie!

Do zobaczenia! 

Pokochać śmierć//NewtWhere stories live. Discover now