Ja...

142 5 5
                                    

Udałam się do łazienki, gdzie w lustrze zobaczyłam potwora. Miałam całą twarz w zaschniętej krwi. Trudno. Przebrałam się i poszłam na śniadanie. Było bardzo wcześnie rano, bo wrota jeszcze się nie otworzyły. Patelniak był w kuchni, a przy stole siedzieli dwaj zwiadowcy. Byli to Minho i Ben. Poprosiłam Patelniaka o śniadanie i poszłam z talerzem do ich stolika. Minho nic nie powiedział, tylko przytulił mnie. Nie płakałam. Czułam tylko i wyłącznie pustkę. Kiedy zjadłam, zabrałam się za robienie kanapek dla chłopców. Wzięłam im jeszcze po dwie butelki wody i chciałam wyjść. W drzwiach natknęłam się na Newta. Patrzyłam na niego i kiedy chciał coś powiedzieć, uderzyłam go z liścia. Złapał się za policzek i spuścił głowę, a ja z dumnie podniesioną głową, wyszłam ze stołówki. Dałam chłopcom jedzenie i picie, a oni wbiegli do środka. Dzisiaj miałam pracować u Plastra. Praca była nudna i raczej nie chciałabym tu pracować. Następnego dnia pracowałam u Budoli, Ogrodników, dzisiaj jestem w Mordowni, a jutro idę na zwiadowcę. Przez te kilka dni zmizerniałam, wychudłam, a moja twarz była zmęczona, blada, sucha, a pod oczami były cienie i worki. Newt wyglądał tak samo. Wszyscy się martwili, ale zawsze mówiliśmy to samo: ,,jestem tylko dzisiaj zmęczona. Jest okej, na prawdę". Nikt nie wierzył, ale nikt nie pytał.Mój brat chodził ze mną na śniadania, obiady, kolacje, a wieczorem kładł się ze mną i nucił, opowiadał bajki. Wspierał mnie ja tylko mógł. Teraz obiady były o 15, więc Zwiadowcy na spokojnie zdążali na posiłek. Właśnie idę do Winstona, do Mordowni. Minho chciał przełożyć to na później, ale się nie zgodzilam. Widziałam jak Winstone siedzi na stołówce, więc podeszłam do niego.

-To co dzisiaj będziemy mordować?- zapytał radośnie, a ja wysiliłam się na krótki, smutny uśmiech. Chłopak popatrzył za mnie i odrzekł.

-Ty i Newt wyglądacie jak wraki ludzi. Cała strefa się martwi- powiedział, aj ja odwróciłam się. Do pomieszczenia dosłownie przywlókł się Newt. Miał przetłuszczone włosy, był strasznie chudy, miał opadniętą, suchą twarz, worki pod oczami, ale co najważniejsze. W jego oczach czaiły się łzy. Kiedyś piękne, czekoladowe, uzależniające oczy. Teraz takie zamglone, szare i bez wyrazu. Najgorsza była w tym wszystkim świadomość, że to moja wina. Popatrzył na mnie smutnymi oczami,ale ja odwróciłam wzrok. Nie chciałam na niego patrzeć. Miałam za duże poczucie winy. Kiedy Win zjadł, bo ja nie tknęłam jedzenia, udaliśmy się do Mordowni. -Zabiję zaraz świnię.Pokroisz ją?-- zapytał.

-Mogę ja ją zabić?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. -Potem razem ją pokroimy. Co ty na to?

Zastanawiał się chwilę, zanim dał mi odpowiedź, a brzmiała ona ,,tak". Przyprowadził świnię, za którą w klatce czaiły się mniejsze.

-Stój- powiedziałam szybko. -To jest matka, która wykarmia młode- powiedziałam, a on spojrzał na nie. -Weźmy inną- spełnił moją prośbę i po chwili przede mną stał gruby świniak. Większość streferów przerwało swoją pracę, żeby zobaczyć moje wymioty. Nie nadeszły. -Przynajmniej Ty możesz uciec ze strefy- powiedziałam i wzięłam nóż od Winstona. Zamachnęłam się i wbiłam nóż w serce świni. Zrobiłam ten ruch kilka razy, żeby nie cierpiała długo. Ręce i twarz miałam całe we krwi, ale nie obrzydzało mnie to. Spojrzałam pustymi oczami na Winstona, który cofnął się o krok. Gdzieś w oddali zobaczyłam Newta, który patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem. Większość streferów patrzyła na mnie z przerażeniem i zszokowaniem. -I co się gapicie, nie macie nic ciekawszego do roboty?!- krzyknęłam do nich, wysilając swój głos. Był to bardzo mizerny słaby i cichy krzyk. -Kroimy go czy nie?- zapytałam Winstona, a on kiwnął głową i zabraliśmy się do roboty. Wieczorem Minho kazał mi przyjść na środek Strefy. Było po 16.
-Cath!- usłyszałam wołanie azjaty. -Pudło przywiozło Ci wtedy ubranie, którego nie zauważyliśmy. Ubierzesz je dzisiaj?- kiwnęłam głową i poszłam do pokoju. Na łóżku leżał kawałek czarno czerwonego materiału. Weszłam pod prysznic i umyłam się, a potem jak byłam w ręczniku przyszli Tommy, Toby i Jeff.
-Młoda! Minho przygotował dla Ciebie coś ekstra specjalnego, więc Cię naprawimy. Zrobili mi makijaż, włosy i kazali mi założyć ubranie. Była to sukienka z czerwoną koronkową górą i czarnym, rozkloszowanym dołem, który sięgał mi do połowy łydki. Popsikali mnie czymś, co pachniało jak cukierki, wiśnia i mięta, i wypchnęli mnie za drzwi. Kiedy schodziłam po schodach, zauważyłam świeczki ułożone w ścieżkę. Prowadziły do okręgu że świeczek. Nikogo tu jednak nie było. Nagle za sobą usłyszałam dobrze znaną mi piosenkę, z którą kojarzyły mi się 3 słowa. Kuchnia. Alkohol. Newt. Czaicie moment? Odwróciłam się, a za moimi plecami stał Newt. Ale wyglądał tak... Inaczej. Był ubrany w garnitur z czerwonym krawatem, a na nogach miał białe adidasy. Na twarzy zostały zamaskowane jego blizny, cienie pod oczami i wszystkie niedoskonałości. Jego włosy były prawie takie jak zwykle, tylko były bardzo dokładnie umyte i trochę ułożone żelem. Patrzył na mnie z delikatnym uśmiechem i podszedł, a ja odwróciłam się i chciałam odejść, ale przeszkodziła mi jego ręka na moim nadgarstku. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i zaczął się ze mną delikatnie kołysać w rytm piosenki.
-Przepraszam. Tak bardzo przepraszam Cathie- wyszeptał i położył dłonie na moich biodrach. -Mi po prostu bardzo na Tobie zależy, bo- uciął. Odwróciłam się do niego. Trzymałam ręce na jego karku, a on swoje miał na moich biodrach. -Ja chcę Ci tylko przez to powiedzieć, że ja... To znaczy...
-Oh zamknij się- powiedziałam, a blondyn ucichł. -Po prostu mnie pocałuj- wyszeptałam, a on pokonał dystans dzielący nasze twarze, i złączył nasze wargi w gorącym, powolnym i leniwym pocałunku.
-Cath, ja chyba Cię kocham.

Pokochać śmierć//NewtWhere stories live. Discover now