No pokaż kotku co masz w środku

87 6 3
                                    

-Coś się zmienia... - zaczął Gally w Sali rady, a gwar znacząco ucichł. Siedzieliśmy tak jak ostatnio, z tą różnicą, że wśród nas nie było Alby'ego. – Nie zaprzeczycie. Najpierw dziabnęło Bena za dnia, a potem Alby'ego. W dodatku przedwczoraj świeża została dowódcą zwiadowców i już następnego dnia idzie do labiryntu. Została dowódcą chociaż nigdy w labiryncie nie była. Złamała zasady. Nie uzgodniliśmy tego wszyscy razem. Wbiegła do labiryntu bez zezwolenia, tak samo jak Thomas. Pobiegł na pewną śmierć. Mamy tylko trzy zasady. Złamali je. – powiedział wskazując na nas, a w Sali była absolutna cisza.

-Tak, ale uratowali Alby'ego – stwierdził Toby, a Gally uniósł jedną brew.

-Czyżby? – uniósł jedną brew i zaczął mówić głośniej i do reszty strefy. – Od trzech lat żyjemy z tymi stworami, a teraz jednego zabiłaś – zwrócił się bezpośrednio do mnie, wskazując na mnie palcem. – Co teraz będzie? – Przerwał i odezwał się Newt jako zastępca przewodniczącego rady, który był... niedysponowany...

-Co proponujesz Gally? – zapytał z założonymi rękami, oparty o drewniany słup. W tym momencie wyglądał bardzo... korzystnie i przystojnie. Jeszcze bardziej niż zwykle...

-Ukarzmy ich – powiedział jakby to była oczywista oczywistość i rozległy się głosy niezadowolenia oraz oburzenia (najbardziej było słychać Chucka, który bardzo polubił mnie i Thomasa). Newt odchylił się od słupa i zwrócił do mojego brata.

-Minho, byłeś tam. Jak ty uważasz? – zapytał, a Azjata spojrzał na nas, potem na Gally'ego i z powrotem wrócił wzrokiem do blondyna. Westchnął i zaczął mówić.

-Myślę, że odkąd tu jesteśmy nikt nie zabił Bóldożercy – wstał i kontynuował. – Kiedy ja dałem nogę, te Smrodasy zostały, żeby pomóc Alby'emu. Może są odważni, a może głupi – oznajmił, a w Sali rady panowała jeszcze większa cisza niż podczas ,,przemowy" Gally'ego. – Tak czy siak, oni się nam przydadzą, a dziewczyna powinna oficjalnie zostać szefem zwiadowców, a tym samym przejąć moje stanowisko – stwierdził i zapanował chaos. Jedni niedowierzali, drudzy byli za tym pomysłem, a inni byli wręcz oburzeni. Spojrzałam na Newta, który miał ten swój charakterystyczny uśmieszek i wiedziałam jak scenariusz potoczy się dalej.

-Chcecie to jej urządźcie defiladę – powiedział głośno zdenerwowany Gally. – Ale jeśli wiem na pewno jedno o labiryncie to, że nigdy... - przerwał mu niespodziewany dźwięk, a wszyscy podnieśli się z miejsca. Kiedy zabrzmiał on drugi raz wszyscy wybiegliśmy na dwór.

-Znam ten dźwięk – powiedział Thomas, a ja mu przytaknęłam. – To pudło. Nie powinno go tu być – powiedział i pobiegliśmy do chłopaków, którzy już otworzyli kratę. Kiedy dobiegliśmy, Newt już był w środku.

-Co tam widzisz Newt? – zapytał jakiś chłopak z tyłu, a ja przecisnęłam się na przód. To była...

-Dziewczyna... A nawet nie jedna, a dwie – powiedział i nagle jedna z nich przebudziła się głośno dysząc i wołając Thomasa, po czy znów zemdlała, a wszyscy spojrzeliśmy na chłopaka, który był całkowicie zdezorientowany.

-I to ja przesadzam? – zapytał lekceważąco Gally.

*****************

-Plaster, co z nimi? – zapytał Newt widząc nieprzytomne dziewczyny na pryczach, a czarnoskóry pokręcił głową i podszedł do nich, sprawdzając im temperaturę.

-Gdybym wiedział to nie było by tego problemu chłopaki – powiedział, a potem zdał sobie sprawę co powiedział nie tak i spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem, na który się uśmiechnęłam. Nie zwracałam uwagi na takie błahostki. Na łóżku niedaleko szamotał się Alby, a obok niego stał Thomas i wpatrywał się w niego smutnym wzrokiem. Podeszłam do nich i położyłam brunetowi dłoń na ramieniu.

-Gally ma rację... On przeze mnie tu leży – wyszeptał, nie odwracając się w moim kierunku. Spojrzałam na jego profil i uniosłam brwi ze zdenerwowanie.

-Że co słucham?! Dzięki Tobie coś w końcu ruszyło! – powiedziałam energicznie, a Tommy spojrzał na mnie oczami pełnymi łez. – Tommy... Znajdziemy wyjście. Mamy martwego Bóldożercę, a on musi coś w sobie mieć – powiedziałam, a on otarł łzy rękawami i kiwnął głową, po czym wyszliśmy od plastra. Wybiegł za nami Minho i złapał nas na ręce, tym samym nas zatrzymując.

-A wy gdzie idziecie? – zapytał groźnie, a kiedy otrzymał odpowiedź, zdenerwował się jeszcze bardziej. – Do labiryntu?! Pogrzało was?! Dopiero co z niego wróciliście i już chcecie tam wracać?! – wymieniłam z Thomasem porozumiewawcze spojrzenia, a chłopak kiwnął głową. Odwróciłam więc głowę w kierunku Azjaty i zaczęłam mówić.

-Newt mówił, że kto widział Bóldożercę nie przeżył, a my mamy jednego, który w dodatku jest martwy. Nie jesteś ciekaw co ma w środku? – zapytałam, a Minho spojrzał na mnie z lekkim wyrazem obrzydzenia.

-No jakoś nie bardzo – zmarszczył czoło, a ja przewróciłam oczami i westchnęłam.

-Inni już tam poszli? – zapytał Thomas, a mój brat popatrzył w innym kierunku. Kiedy podążyłam za jego wzrokiem, zobaczyłam kilku chłopaków i Gally'ego, który ewidentnie przeciągnął ich na swoją stronę. Spojrzałam znowu na brata i nawiązaliśmy kontakt wzrokowy.

-Nie ciągnie ich tam. Dziwię się, że wy chcecie tam iść. Mało wam adrenaliny? – zapytał, a ja złapałam jego ramiona.

-Najwyższy czas, żeby dowiedzieć się co jest grane Minho. Chcemy stąd wyjść, a Bóldożerca to jedyny obiekt, który może nam pomóc – powiedziałam szybko, a Azjata patrzył to na mnie, to na bruneta stojącego obok mnie. W końcu z westchnieniem pokręcił głową, a my wiedzieliśmy, że z nami pójdzie.

-Za pół godziny przy chacie zwiadowców.

*****************

Po upływie danego czasu poszliśmy do lasu, gdzie byliśmy na razie tylko ja i Thomas. Z nudów zaczęliśmy tańczyć i skakać – tak na rozgrzewkę. Po chwili usłyszeliśmy jak ktoś tu idzie więc z powrotem spoważnieliśmy. Ujrzeliśmy mojego brata, który o dziwo nie był sam. Przyprowadził ze sobą Winstona, Patelniaka oraz Zarta. Wszyscy trzymali jakiś sprzęt typowy dla ich pracy. Toby trzymał nóż, Winston miał tasak, a Zart trzymał łopatę. Minho podał nam jeszcze po tasaku i pobiegliśmy do Labiryntu.

Po upływie kilku – kilkunastu minut znajdowaliśmy się przy przejściu, które zgniotło Bóldożercę.

-Nie wierzyłem, że serio to zrobiliście, aż do teraz – powiedział Zart, a ja podeszłam bliżej stwora i mruknęłam.

-Skoro błogosławieni ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli to ty z pewnością świętym nie jesteś – mimo cichego tonu mojego głosu, wszyscy usłyszeli i parsknęli śmiechem. Dalej wpatrywałam się w martwą kreaturę, aż ktoś w końcu zapytał co ja właściwie robię.

-Tam coś jest... - powiedziałam i wskazałam na mrugające czerwone światełko w ciemności. Minho pochylił głowę, żeby spojrzeć z mojej perspektywy i potwierdził moje spostrzeżenie. Wyprostował się i podszedł bliżej szczeliny i zaczął wkładać w nią rękę, gdy nagle odnóże stwora się uruchomiło z głośnym trzaskiem. Mój brat od razu odskoczył, a ja odruchowo zasłoniłam go ręką, a z mojego gardła wydobył się naprawdę dziwny dźwięk. Ja zaczęłam ryczeć jak lew do cholery! Wszyscy się na mnie spojrzeli i od razu zaczęli pytać, czy nic mi nie jest, czy wszystko dobrze itd. Spojrzałam na nich ze zdziwieniem i zapytałam o co im chodzi. Minho wyjął kawałek jakiejś szmaty, po czym przyłożył mi ją do nosa.

-Krew ci leci Cathie – powiedział, a jak odsunął przedmiot od mojego nosa, to zobaczyłam, że materiał jest wręcz bordowy. Westchnęłam i wstałam, po czym spojrzałam na odnóże bestii.

-Mówiliście, że jest martwy! – wykrzyknął Zart, a ja przewróciłam oczami. – To jakiś skurcz?

-Wyciągnijmy to – powiedział Thomas i wszyscy złapaliśmy za metal. – Ciągnąć! – krzyknął i już po chwili odnóże razem z flakami leżało na ziemi. Wśród wnętrzności zauważyłam czerwone światełko zapakowane w coś co wyglądało jak jakiś worek z jelit. Podniosłam ów rzecz i wyciągnęłam przedmiot ze środka, cały czas słysząc odgłosy obrzydzenia. Ów mrugające światełko było tylko malutkim elementem na metalowym przedmiocie z ekranem, który wskazywał numer 7.

-Weźmy to do strefy zanim zjawią się jego koledzy – powiedział Patelniak i ruszyliśmy do wyjścia.

Pokochać śmierć//NewtWhere stories live. Discover now