1.

2.1K 36 2
                                    

Na przedmieściach, godzinę drogi od Londynu, koniec czerwca, który nigdy nie zawiódł w przyniesieniu ciepłej, letniej nocy. Wkrótce swój siódmy rok w Hogwarcie rozpocznie Hermiona Granger, która leżała na swoim podwórku na swojej ulubionej kołdrze, wpatrując się w nieskończone konstelacje. Obok niej znajdował się zniszczony egzemplarz dzieł Roberta Frosta, którego używał jej ojciec. Odrzuciła go zaledwie trzydzieści minut wcześniej, kiedy ostatnie światło na niebie zgasło. Hermiona spędziła niezliczone noce w tej samej rutynie, za każdym razem z inną książką. Czasami była to klasyczna książka mugolska, innym razem podręcznik czarodziejów. Wiedziała, że ​​te chwile wkrótce się skończą, kiedy zbliżał się jej ostatni rok w Hogwarcie, a wielka wojna czarodziejów dopiero się zaczęła. Wiedziała, że ​​wkrótce będzie musiała wyjechać do Nory, wymazać wspomnienia rodziców, dopóki wszystko się nie skończy, i spędzi ostatni rok w Hogwarcie, pomagając Harry'emu w polowaniu na horkruksy.

- Hermiono? - Głos jej matki rozchodził się po domu i przez tylne drzwi. Już miała odpowiedzieć, kiedy usłyszał głos jej ojca.

- Ona jest na zewnątrz, kochanie.

- Znowu? Ale ona nie może czytać, jest ciemno.

- Zrezygnowała z tego jakiś czas temu; myślę, że zasnęła. - Jej ojciec odpowiedział, a Hermiona usłyszała uśmiech w jego głosie.

- No cóż, zostawmy ją tak, jest ciepła noc.

Hermiona słuchała skrzypienia schodów, kiedy szli na górę. Leżała na boku, jej brązowe, średniej długości włosy opadały jej na plecy i tylko komplementowały resztę otaczającej ją Ziemi.

Sapnęła, gdy zobaczyła błysk światła przesuwający się po niebie. Spadająca gwiazda. Hermiona wiedziała, że ​​to naprawdę tylko meteor, ale tym razem nie pozwoliła, by jej mózg przeszkodził tej chwili. Zamknęła oczy, skupiona na oddychaniu letnim powietrzem. Kolejny błysk światła zatańczył pod jej powiekami, tworząc czerwoną poświatę.

Większe światło przemknęło przez jej zamknięte oczy, ale tym razem nie było czerwone. Ta poświata była zielona, ​​po której nastąpił przerażający krzyk. Hermiona wyprostowała się, jej oczy automatycznie powędrowały do ​​okna sypialni jej rodziców.

Usłyszała kolejny krzyk, ale tym razem był niższy. Należał do jej ojca.

- Nie - szepnęła, wstając i przygotowując się do ucieczki do środka, chwytając różdżkę spod koca.

Zanim zdążyła się poruszyć, gdy zakryto jej usta dużą ręką, podczas gdy drugą wykorzystano do powstrzymania jej i pociągnięcia za krótki płot otaczający jej podwórko.

Zwycięskie okrzyki śmierciożerców zachmurzyły umysł Hermiony. Ledwo mogła myśleć, ale wiedziała wystarczająco dużo, by zdać sobie sprawę, że powstrzymywano ją przed uratowaniem rodziców. Hermiona próbowała odepchnąć swojego porywacza, ale jego ręce nie drgnęły. Wciąż trzymała różdżkę z ponurą miną i próbowała rzucić zaklęcie niewerbalne, ale jej szamotanie musiało go zaalarmować, więc wyrwał jej jedyną broń. Czuła się bardziej bezsilna niż wcześniej, próbując odwrócić głowę, by zobaczyć, kto powstrzymuje ją przed ocaleniem rodziny. Czy ta osoba próbowała ją porwać, zabić lub pomóc?

Hermiona próbowała krzyczeć, ale dłoń zacisnęła się mocniej na jej ustach.

- Gdzie ona jest? Gdzie jest dziewczyna? - Głos Lucjusza Malfoya dotarł do miejsca, w którym przebywała Hermiona. Zesztywniała przy swoim porywaczu, strach zalał jej ciało. - Szukajcie wszędzie! Nie odejdziemy, dopóki nie umrze!

Uścisk zacieśnił się na ramionach Hermiony, ale trochę poluzował na jej ustach.

- Puść mnie! Moi rodzice mnie potrzebują! - Jej stłumiony głos był wystarczająco wyraźny.

Silver EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz