25.

529 21 13
                                    

Draco uśmiechnął się, gdy skręcił za róg, pozostawiając niewidzialną Hermionę, która kazała innym przygotować się do ewakuacji Pokoju Życzeń. Jeśli diadem naprawdę tam był i mogliby go zniszczyć, to wszystko, co musieli zrobić, to zniszczyć węża i samego Voldemorta. Wtedy jego Hermiona byłaby bezpieczna. Jego Hermiona. Wila, która żyła w środku niego ryknęła z satysfakcji. Ostatniej nocy w końcu powiedziała mu, że go kocha. Od tamtej pory Draco czuł jakby miał cały świat.

- Tutaj jesteś! - zawołał Zabini ze swojego miejsca opartego o ścianę. W tym momencie korytarze były prawie puste.

- Oto jestem. - powiedział z zadowoleniem Draco, łatwo odzyskując swą ślizgońską dumę.

- Czekałem na ciebie. Chodź, spóźnimy się na eliksiry.

Przeszli kilka stóp, zanim Blaise rozpoczął kolejną rozmowę.

- Idziesz dziś na przyjęcie?

- Nie. - powiedział Draco z obrzydzeniem.

Zabini podniósł głowę zdziwiony. Draco przeklął się. Ostatnio nie występował zbyt dobrze. Inni Ślizgoni stawali się podejrzliwi. Dopiero co na czas zatuszował incydent z Daphne Greengrass. Przekonał ją, że uwierzyła, że ​​zielony płaszcz Hermiony należy do niej. Miał tylko nadzieję, że Amycus to kupił. Profesor / śmierciożerca patrzył na niego podejrzliwie, odkąd Potter „uciekł".

- Mam dość Pansy. Naprawdę, ile razy mam mówić nie? - powiedział Draco, starając się brzmieć na zirytowanego.

- Rozumiem. Hej, słyszałeś, że Snape przyjdzie dzisiaj jako dyrektor. Powinien ogłosić to dziś wieczorem podczas kolacji.

- Nie mogę się doczekać. - Draco skłamał, gdy zaczęli schodzić po schodach.

- Tak, będzie miło nie musieć... ojej, wszystko w porządku? - Zabini złapał Draco w samą porę, kiedy omal nie spadł ze schodów. Ogarnął go nagły błysk paniki. Jego zmysły Wili się włączyły.

Hermiona miała kłopoty.

- Ja... muszę iść. Nagle nie czuję się dobrze. Draco odwrócił się i zaczął biec po schodach, oddalając się od Zabiniego.

- Chcesz, żebym cię krył?

Draco zignorował drugiego chłopca, pędząc tak szybko, jak mógł, do ostatniego miejsca, w którym widział Hermionę. Prawie się na czymś poślizgnął i ku swojemu przerażeniu podniósł odrzuconą pelerynę-niewidkę. Schował ją do kieszeni, wyciągnął różdżkę i w panice upuścił tornister. Kiedy biegł, poczuł kolejny ból. Jego ciemny znak płonął. Ktoś wezwał Voldemorta. Panika w nim wybuchła. Te dwie rzeczy muszą być połączone. Musiał dostać się do Hermiony.

~OO~

- Harry, co się stało? Wszystko w porządku? - Ron wstał gorączkowo, słysząc gwałtowny wdech Harry'ego.

Jego przyjaciel znalazł się nagle na podłodze, chwytając dłońmi bliznę w kształcie błyskawicy na czole. Ron mógł tylko położyć dłoń na plecach Harry'ego, gdy był katapultowany w coś, co uznał za wizje. Kilka minut później Harry przestał się rzucać.

- Co widziałeś? - zapytał Ron z bladą twarzą.

- On nadchodzi.

- KTO?

Drzwi nagle się otworzyły, a chłopcy podnieśli głowy, spodziewając się zobaczyć Hermionę. Ale zamiast tego stał tam Draco Malfoy. Zrzucił pelerynę, zamykając za sobą drzwi.

- On nadchodzi. - Draco powtórzył słowa Harry'ego, w jakiś sposób sprawiając, że wydały się one bardziej złowieszcze.

Wszyscy trzej stali przez chwilę w szoku, zanim Harry się odezwał.

Silver EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz