Draco uśmiechnął się, gdy skręcił za róg, pozostawiając niewidzialną Hermionę, która kazała innym przygotować się do ewakuacji Pokoju Życzeń. Jeśli diadem naprawdę tam był i mogliby go zniszczyć, to wszystko, co musieli zrobić, to zniszczyć węża i samego Voldemorta. Wtedy jego Hermiona byłaby bezpieczna. Jego Hermiona. Wila, która żyła w środku niego ryknęła z satysfakcji. Ostatniej nocy w końcu powiedziała mu, że go kocha. Od tamtej pory Draco czuł jakby miał cały świat.
- Tutaj jesteś! - zawołał Zabini ze swojego miejsca opartego o ścianę. W tym momencie korytarze były prawie puste.
- Oto jestem. - powiedział z zadowoleniem Draco, łatwo odzyskując swą ślizgońską dumę.
- Czekałem na ciebie. Chodź, spóźnimy się na eliksiry.
Przeszli kilka stóp, zanim Blaise rozpoczął kolejną rozmowę.
- Idziesz dziś na przyjęcie?
- Nie. - powiedział Draco z obrzydzeniem.
Zabini podniósł głowę zdziwiony. Draco przeklął się. Ostatnio nie występował zbyt dobrze. Inni Ślizgoni stawali się podejrzliwi. Dopiero co na czas zatuszował incydent z Daphne Greengrass. Przekonał ją, że uwierzyła, że zielony płaszcz Hermiony należy do niej. Miał tylko nadzieję, że Amycus to kupił. Profesor / śmierciożerca patrzył na niego podejrzliwie, odkąd Potter „uciekł".
- Mam dość Pansy. Naprawdę, ile razy mam mówić nie? - powiedział Draco, starając się brzmieć na zirytowanego.
- Rozumiem. Hej, słyszałeś, że Snape przyjdzie dzisiaj jako dyrektor. Powinien ogłosić to dziś wieczorem podczas kolacji.
- Nie mogę się doczekać. - Draco skłamał, gdy zaczęli schodzić po schodach.
- Tak, będzie miło nie musieć... ojej, wszystko w porządku? - Zabini złapał Draco w samą porę, kiedy omal nie spadł ze schodów. Ogarnął go nagły błysk paniki. Jego zmysły Wili się włączyły.
Hermiona miała kłopoty.
- Ja... muszę iść. Nagle nie czuję się dobrze. Draco odwrócił się i zaczął biec po schodach, oddalając się od Zabiniego.
- Chcesz, żebym cię krył?
Draco zignorował drugiego chłopca, pędząc tak szybko, jak mógł, do ostatniego miejsca, w którym widział Hermionę. Prawie się na czymś poślizgnął i ku swojemu przerażeniu podniósł odrzuconą pelerynę-niewidkę. Schował ją do kieszeni, wyciągnął różdżkę i w panice upuścił tornister. Kiedy biegł, poczuł kolejny ból. Jego ciemny znak płonął. Ktoś wezwał Voldemorta. Panika w nim wybuchła. Te dwie rzeczy muszą być połączone. Musiał dostać się do Hermiony.
~OO~
- Harry, co się stało? Wszystko w porządku? - Ron wstał gorączkowo, słysząc gwałtowny wdech Harry'ego.
Jego przyjaciel znalazł się nagle na podłodze, chwytając dłońmi bliznę w kształcie błyskawicy na czole. Ron mógł tylko położyć dłoń na plecach Harry'ego, gdy był katapultowany w coś, co uznał za wizje. Kilka minut później Harry przestał się rzucać.
- Co widziałeś? - zapytał Ron z bladą twarzą.
- On nadchodzi.
- KTO?
Drzwi nagle się otworzyły, a chłopcy podnieśli głowy, spodziewając się zobaczyć Hermionę. Ale zamiast tego stał tam Draco Malfoy. Zrzucił pelerynę, zamykając za sobą drzwi.
- On nadchodzi. - Draco powtórzył słowa Harry'ego, w jakiś sposób sprawiając, że wydały się one bardziej złowieszcze.
Wszyscy trzej stali przez chwilę w szoku, zanim Harry się odezwał.
CZYTASZ
Silver Eyes
Fanfiction- Tak mi przykro. - Znajomy głos przemówił ponownie. To wystarczyło, aby wybudzić mózg Hermiony z transu. Wystarczająco dużo, by otworzyć oczy i zobaczyć, jak dwoje cudownych srebrnych oczu znikają w ciemności. Tytuł oryginału: Silver Eyes Autor ory...