Rozdział 12: Na Florydzie też czasem pada deszcz

17.8K 1.3K 1.4K
                                    

-Co powiedział dyrektor? – spytał Karl, patrząc na Nicka.
Nicholas siedział skulony na swoim łóżku, naprzeciw niego siedział Karl, który od razu zobaczył odsłonięte rany na rękach chłopaka.
-Kazał mi zdjąć bandaże. Odmówiłem i wtedy wezwał mojego ojca – westchnął smutno – widziałem rozczarowanie w jego oczach gdy zdjął mi je z rąk i zobaczył te rany. Dyrektor powiedział ojcu by mnie zabrał do domu i zapisał do psychiatry, mówił że potrzebuję pomocy. Ojciec nic do mnie nie powiedział odkąd wyszliśmy z gabinetu. Przywiózł mnie do domu i poszedł do sypialni. Słyszałem jak kłóci się z mamą przez telefon żebym po rozwodzie zamieszkał z nią w Houston, a potem najwyraźniej wyszedł.
Karl chwycił Nicka za rękę starając się mu dodać otuchy. Nicholas wpatrywał się w ich złączone dłonie.
-Nie chce iść jutro do szkoły – wyszeptał.
-Jak na złość jutro nie mamy prawie żadnych zajęć razem – Karl szczerze obawiał się zostawić Nicka samego.
-Boję się Karl – Nick spojrzał na niego swoimi brązowymi oczami – przeprowadziliśmy się z Teksasu na Florydę, bo w poprzedniej szkole byłem kozłem ofiarnym, nie chce tego wszystkiego powtarzać.
Telefon Nicka zaczął dzwonić. Brunet puścił rękę Jacobsa i sięgnął po urządzenie.
-Kto to? – spytał chłopak zerkając na wahanie na twarzy Nicholasa.
-Luke...
-Odbierz – Karl delikatnie się uśmiechnął.
-A-ale.. – Nick nie był pewny tego.
-Odbierz, wiem że tęsknisz za nim. Mną się nie przejmuj, nie wychodzę zaraz przecież.
Nick pokiwał głową i odebrał telefon włączając go na głośno mówiący.
-Hej Luke – powiedział, a jego głos brzmiał na bardziej smutny niż chciałby tego Nick.
-Clay mi wszystko powiedział – jeśli rozmowa zaczyna się takim zdaniem, Nick wiedział że będzie ciężka.
-Tak..? – spytał spłoszony.
-Martwię się o ciebie – głos złotowłosego był przesiąknięty wręcz smutkiem, tak jak gąbka wrzucona do miski z wodą – i czuję się jak idiota że niczego nie widziałem.
-Przepraszam – wyszeptał brunet.
-Nick za co ty do cholery przepraszasz?! – głos Luke'a się załamał.
-Że martwisz się o mnie – ręce zaczęły mu się trząść.
Karl złapał ponownie za wolną rękę chłopak, splatając ich palce razem. Trochę to uspokoiło bruneta.
-Nick – Luke westchnął – ty nie masz za co mnie przepraszać. To ja powinienem cię przeprosić, że nie zauważyłem jak wielkie masz problemy ze sobą. Teraz poukładałem naszą wspólną playlistę, tę którą zrobiliśmy w tamte wakacje. Rozdzieliłem piosenki twoje od moich i zastanawiam się jak mogłem się nie domyśleć. Czuję się jak kretyn i to nie jest twoja wina, rozumiesz?
Nick milczał, do jego oczu napłynęły łzy.
-Nie mogę – wyszeptał po chwili, puścił rękę Karla, zostawił telefon na łóżku wstając z niego i podszedł do okna.
Miał dość tego że Karl widział go w takim stanie drugi dzień z rzędu.
-Nicholas? Jesteś tam? – spytał spokojnie zmartwiony blondyn.
Jacobs podniósł telefon chłopaka, odetchnął głęboko i dodał sobie w myślach trochę odwagi.
-Hej Luke, Karl z tej strony – powiedział w miarę opanowany.
-Karl? Wszystko w porządku z Nickiem?
-Na tyle w porządku na ile może być w tym momencie. Nie martw się, nie jest teraz sam. Wiem że nie zrobię tego jak ty, ale postaram się go obronić w szkole. Nick potrzebuje czasu by zebrać myśli i przygotować się do rozmowy z tobą o tym wszystkim. Proszę, daj mu trochę czasu, a on na pewno się przed tobą otworzy.
Luke przez chwilę milczał zbierając ze sobą myśli. Rudy kitek otworzył sobie uchylone drzwi i wskoczył na łóżku siadając obok Karla. Najwyraźniej poznał głos swojego właściciela i przyszedł zobaczyć o co chodzi.
-Twój Whiskas do nas przyszedł – Karl delikatnie się uśmiechnął drapiąc futrzaka pod bródką.
-Oh, musiał usłyszeć mój głos i przyjść. Od zawsze tak robił – słychać było że blondyn delikatnie się uśmiecha – Czy... czy Nick słyszy mnie teraz? – spytał po chwili, wzdychając cicho przy tym.
-Tak – pokiwał głową Karl przyglądając się Nicholasowi, który drgnął na dźwięk swojego imienia.
-Zbierz się w sobie Nick, nie będę cię pospieszać. Jeśli będziesz gotowy to zadzwoń do mnie. Jak będziesz czegokolwiek potrzebować to również dzwoń. Będę w domu na święta, wyskoczymy gdzieś wtedy razem co ty na to? Może na kosza, deskę czy do kina? W każdym razie, nie spiesz się, będę czekał tyle ile będzie trzeba. Jesteś dla mnie jak brat i nic tego nie zmieni, nie ważne czy będę w San Francisco czy Orlando, nie ważne czy wrócisz do Houston czy zostaniesz na Florydzie, zawsze będziesz dla mnie ważny, rozumiesz? Nie jesteś sam w tej walce. Żałuję tylko że nie rąbnąłem George'a na dowidzenia. Ale wiesz czego nie żałuję? Naszej każdej bezsennej nocy, którą spędziliśmy razem rozmawiając lub grając albo po prostu słuchając muzyki. Do usłyszenia Nick, Karl dbaj o niego.
-Da się zrobić Luke – Karl powiedział patrząc na Nick z delikatnym uśmiechem.

Cute, don't cut! | KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz