Rozdział 10: Zakochany samobójca

17K 1.3K 2.1K
                                    

-Jimmy musi mnie nienawidzić - powiedział Nick patrząc na Karla, który siedział zaraz obok niego na kanapie i szukał czegoś do zamówienia na ich obiado-śniadanie.
-Czemu? - spytał zdziwiony Karl i przeniósł wzrok na bruneta o którego ramię opierał głowę.
-Ledwo co cię odzyskał, jego rodzice cię adoptowali, a teraz siedzisz ze mną tu, zamiast spędzać czasu z nim - Nicholas westchnął.
-Nie jest twoim fanem od początku nie był, ale zluzował kiedy zrozumiał, że nie zrobisz mi krzywdy - Jacobs nie chciał okłamywać chłopaka.
-Czemu miałbym cię krzywdzić? - zdziwił się chłopak.
-Umiesz dochować tajemnicy..? -Karl wahał się, mimo że ufał chłopakowi to oprócz Jima nigdy do tej pory o tym nie wiedział.
-Oczywiście - powiedział bez wahania.
-Widzisz Nick.. ja wolę chłopców, dziewczyny mnie nie kręcą - powiedział uważnie obserwując reakcję chłopaka.
-Oh - to było jedyne co był w stanie wtedy powiedzieć, a usta same formowały mu się w uśmiech.
-W każdym razie - ziewnął Jacobs - to co zamawiamy?
Brzuch Karla od razu się odezwał, chłopak musiał być na prawdę głodny.
-Hmm - Nick spojrzał w telefon Jacobsa - w sumie to mam ochotę na coś wiesz, innego niż typowe amerykańskie żarcie.
-Meksyk, włochy?
-Włochy wydają się dobrym pomysłem - Nicholas zmienił kategorię w aplikacji i zaraz zaczęły im się pokazywać głównie pizzerie, ale i zwykłe restauracje z kuchnią włoską.
-Pizza, lasagne, spaghetti... - Karl mruczał pod nosem nazwy dostępnych dań w jednej z knajp. 
-Ja chyba biorę lasagne bolognese - powiedział brunet po tym jak na szybko przejrzał menu.
-Hmm ja wezmę spaghetti - Karl spojrzał na chłopaka.
-No to zamawiaj ale od razu mówię że ja płacę - Nick uśmiechnął się.
-Ale ja mogę zapłacić za siebie - chłopak ledwo się skrzywił.
-Potraktuj to jako podziękowanie - brunet nie musiał mówić za co mu dziękuję, oboje doskonale to wiedzieli.
Karl przytaknął i przeniósł swój wzrok na lekko ubrudzone we krwi bandaże właściciela domu. Położył swoją dłoń na jednej z jego rąk i delikatnie przejechał po nich.
-Od kiedy zauważyłem te bandaże po raz pierwszy wróciły mi wspomnienia do pierwszego sierocińca w którym byłem. Jeden chłopak tam takie nosił, miał prawie 18 lat, a ja 12 i byłem za głupi by się domyślić co robi po nocach. To wszystko dotarło do mnie dopiero, kiedy zabrała go karetka. Adama nie udało się uratować, zmarł po trzech dniach w szpitalu, dwa dni przed swoimi urodzinami - Karl poczuł że chce się otworzyć przed Nicholasem, że chce żeby jego przeszłość nie była dla niego obca, chce być bliżej chłopaka i uratować go przed samobójstwem.
-To musiało być dla ciebie ciężkie przeżycie - Nicholas nie był do końca pewny jak ma zareagować na to, nikt się nigdy przed nim nie otwierał poza Clayem i Luke'iem, ale ich problemy były trochę inne o wiele bardziej obce Nickowi.
-Adam był przy mnie kiedy mój brat został adoptowany. Pocieszał mnie, wysłuchiwał  i poprawiał humor ale nigdy nie powiedział mi o swoich problemach. A potem po prostu... - Karl westchnął smutno - Nick, proszę nie idź w jego ślady, obiecaj mi to.
-Ostatnio obiecałem Clayowi że więcej się nie potknę i nie dotrzymałem słowa...
-Czemu właściwie to zrobiłeś?
-Samotność, ojciec znów pracuje przez cały weekend. W domu tylko śpi i to nie zawsze. Matka się do mnie nie odzywa, Luke pojechał do rodziny na święta zaraz po nich wyjeżdża do akademika do Kalifornii, a Clay ma dość mnie najwyraźniej, bo wczoraj jego telefon odebrał George, wyzwał mnie od Teksańskiej dziwki i kazał nie dzwonić więcej do Claya. Wtedy mój chory umysł podał mi rozwiązanie, po prostu się zabić i przestać być przeszkodą dla szczęścia innych.
-Nie jesteś żadną przeszkodą do szczęścia innych - Karl położył rękę na policzku Nicka - proszę spójrz na mnie.
Nicholas spojrzał na chłopaka i zatonął w jego pięknych, szarych oczach. Chciał patrzeć w nie godzinami, ale jego policzki zaczęły go piec na samą myśl o tym.
-Nick, jesteś dla mnie ważny i nie chce cię stracić. Jeśli znów poczujesz się samotny to zadzwoń do mnie, nie ważne o której i kiedy to będzie. Jeśli nie będę mógł przyjść to pogadamy chociaż przez telefon, okej?
-Okej - przytaknął chłopak, a ze świadomością bliskości chłopaka w tym momencie, było mu trudno oddychać, ale i czuł lekkie deja vu.

Cute, don't cut! | KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz