Grzegorz Kossakowski
Od dziecka wpajano mi cel mojej przyszłości. Skrupulatnie, tworząc ze mnie pierwowzór złego człowieka. Surowa ręka Huberta, człowieka, który mnie spłodził i zrobił ze mnie tego, kim teraz jestem. Na czele gangu, stanąłem, mając dwadzieścia pięć lat. Moja szajka, składa się z wielu ludzi. Każdy z nich ma przydzielony swój dział. Moja rezydencja, w której mieszkam, wraz ze swoją siostrą, znajduje się w głębi lasu. Andżelika jest moją jedyną rodziną. Nasz ojciec Hubert Kossakowski zginął podczas policyjnej akcji pod Wrocławiem, gdy byliśmy jeszcze dziećmi. Jeśli chodzi o naszą mamę, nie wiemy czy żyje. Ostatni raz widzieliśmy ją na pogrzebie taty. Do dziś nie wiadomo, dlaczego zrezygnowała z życia mafijnego. W dzieciństwie miałem poczucie, że zostanę rozdzielony z moją siostrą. Całe szczęście, że tak się nie stało, bo zostaliśmy zaadoptowani przez przyjaciół taty. Nasi rodzice zastępczy zadbali o naszą edukację i bezpieczeństwo. W dniu swoich dwudziestych piątych urodzin, stałem się szefem mafii. Jeśli chodzi o Andżelikę, zatrudniłem ją jako nauczycielkę malarstwa. Trzeciego października dwa tysiące siedemnastego roku zabrałem ze sobą siostrę do kasyna. Tego wieczoru moje życie zamieniło się w piekło. Wraz z uczestnikami imprezy zostaliśmy napadnięci przez bandytów, którzy byli ubrani w czerwone kombinezony i maski jak bohaterowie z serialu „Dom z papieru". Ukradli wszystkie pieniądze i pojmali Andżelikę. Spanikowany tą sytuacją, natychmiast ruszyłem za sprawcami.
Nieco później, bez uprzedniego zakomunikowania, wpadła do mnie Agnieszka Szymańska – Pracownica, pełniąca funkcję jednej z asystentek mojej firmy.
— Co Cię sprowadza? Dobrze wiesz, że nie lubię, gdy ktoś zakłóca należący mój spokój, nie uprzedzając mnie o tym Agnieszko. – odrywam wzrok od komputera i przyglądam się uważnie dziewczynie w czarnych włosach.
— Wiem, że tego nie lubisz, ale to nie może czekać nawet godziny – zwróciła się do mnie dziewczyna swoim nerwowym tonem.
– Skoro tak uważasz, to mów. Entuzjastycznie posłucham – zamieniłem się w słuch.
– Chodzi o Twoją siostrę Andżelikę i jej przyjaciółkę Nadię Murtch. Nie są, takie święte jakże uważasz. – twierdziła Agnieszka.
– Dlaczego tak myślisz? – popatrzyłem się na nią uważnie.
– Słyszałam, jak Nadia chwaliła się naszym ludziom, że zna prywatnie porywaczy, którzy porwali Andżelikę. Oznaczałoby, że uprowadzenie Twojej siostry było upozorowane.
– KURWA! – zareagowałem przekleństwem, uderzając pięścią w stół, bo nie mogłem uwierzyć na własnym oczom, co słyszę na temat mojej siostry i jej przyjaciółki. Spanikowany z tą informacją, wezwałem do siebie Nadię, bo chciałem mieć pewność, czy kobieta nie kłamie. Gdy spotkałem się twarzą w twarz z Nadią, byłem cały roztrzęsiony ze złości.
– Mogę wiedzieć, dlaczego wezwałeś mnie do biura i czemuż jesteś rozgorączkowany? – zastanawiała się Nadia, spoglądając na mnie z niepokojem.
CZYTASZ
" Nieprzyzwoity Romans Pana D" [+18]
RomanceKażda kobieta o zdrowych zmysłach marzy, by „ książę na białym koniu" zawładnął jej sercem. Historia o dwóch charakterach, które poznają się podczas czerwcowego wesela kuzynki Małgorzaty Losik. Gdy różne światy zderzają się że sobą, może dojść do pr...