Rozdział 32

4.9K 294 120
                                    

Matt

Minęło pięć dni odkąd przywiozłem Isabel do swojego mieszkania. Dziewczyna już nie płakała po kątach, ale nadal była osowiała, chodziła zamyślona, a także wystraszona. Serce mi się krajało, kiedy ją obserwowałem. To nie była ta sama kobieta, którą poznałem cztery lata temu.

Starałem się pomóc, jak tylko mogłem. Gdy jechałem do Maze, prosiłem Jake'a o posiedzenie z Isabel. Prawdę mówiąc, bałem się zostawić ją samą. Udawała, że się trzyma, ale ciągle była w rozsypce. Ciężko się na nią patrzyło. Niby czas leczył rany, jednak ile musiało go upłynąć, zanim kobieta, na której mi zależało, dojdzie do siebie?

Już nie ukrywałem swoich uczuć, nawet przed własnym bratem. A i on tego nie komentował. Zresztą Jake zmienił stosunek do Isabel. Obaj zrozumieliśmy, dlaczego stroniła od związków. Przeszłość ją taką ukształtowała. Była spragniona uczucia, a kiedy go nie otrzymała, postanowiła więcej o nic nie zabiegać. Stworzyła barierę ochronną, której nawet ja nie byłem w stanie skruszyć. Przynajmniej lata temu.

- Jesteś zamyślony. Coś nie tak? – spytała Isabel, stając w wejściu do salonu.

Nie wiem, jak długo mi się przyglądała, ale wyglądała na zaniepokojoną.

- Po prostu odpłynąłem. – Wolałem nie mówić, że martwię się o nią, nie chciałem jej bardziej dołować. – Jest piękny dzień. Może pojedziemy na plażę? Wziąłbym Maze... – rzuciłem delikatną sugestią.

- Możecie jechać sami. Zostanę w mieszkaniu. – Kolejna odmowa.

Wszelkie próby wyciągnięcia Isabel na świeże powietrze kończyły się niepowodzeniem. Bałem się o nią, bo niby zachowywała się normalnie, jednak pozostawała w ukryciu przed światem. Zrozumiałe, aczkolwiek taki stan nie mógł wiecznie trwać. Pomysł, że wybrałbym się z nią
na terapię, skończyła się prychnięciem Isabel i ewakuacją do sypialni.

Brakowało mi pomysłów, co dalej robić.

- Posłuchaj. – Wstałem, po czym podszedłem i objąłem dłońmi jej ramiona. – Nic złego ci się przy mnie nie stanie. Jeśli zechcesz, weźmiemy nawet Jake'a. Wtedy to już w ogóle nikt do nas nie podejdzie – zażartowałem.

Usta kobiety drgnęły. Przez chwilę się na nie zapatrzyłem. Cholera, jak bardzo chciałbym przypomnieć sobie ich smak. Potrząsnąłem delikatnie głową, zmuszając się do odpędzenia wizji, w której spełniałem swoje marzenie.

- To nie jest najlepszy pomysł, Matt. – Westchnęła, a ja razem z nią, ale tylko w myślach. – Chociaż chętnie zobaczyłabym Maze. – Nieśmiały uśmiech zabłąkał się na twarzy panny Mayer.

- Naprawdę? – Nie sądziłem, że zdoła mnie tak zaskoczyć. – Ona też ucieszyłaby się
na twój widok. Bardzo cię polubiła. – Taka była prawda.

Kiedy dzień wcześniej pojechałem do córki, Tygrysek spytał, gdzie jest „Isia". Odpowiedziałem, że ciężko teraz pracuje. Mała miała dopiero trzy latka, nie zrozumiałaby, przez co przechodziła jej ulubienica.

- Przywieziesz ją? – spytała nieśmiało blondynka.

W takim wydaniu wyglądała zupełnie inaczej, lepiej. Uwielbiałem w niej wiele rzeczy, jednak kiedy chowała przysłowiowe pazurki, wtedy podobała mi się najbardziej.

- A może sama ją o to zapytasz? – Uniosłem zabawnie brwi, aż Isabel popatrzyła na mnie uważnie. – Zadzwonię do Tygryska i będziesz mogła z nią porozmawiać.

- Matt, ja... – Chciała zaprotestować, ale nie zamierzałem tak łatwo odpuścić.

- Maze będzie przeszczęśliwa. Uwielbia rozmawiać przez telefon. Nie zrobisz jej tej małej przyjemności? – Spojrzałem niczym kot ze Shreka.

Zacznijmy od nowa ( BRACIA RUSSO #1) -ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz