Pov. Charlotte
— Kim jesteś? —
Mendes obudził mnie o szóstej rano mówiąc, że została nam niecała godzina lotu. Udało nam się kupić bilety na nocny lot dzięki czemu oboje mogliśmy się zdrzemnąć podczas trasy. Sądząc po lekkich cieniach pod oczami szatyna, wnioskuję, że jednak nie spał.
Mam jakiś czas na dobudzenie się i spakowanie kilku rzeczy, które wyciągnęłam. Wlicza się do nich koc, którym się otuliłam, jak i butelka wody z kilkoma przekąskami, których nie zjadłam do końca. Za małym oknem, przy którym siedzę, widzę jedynie chmury i nic po za tym. Z innego punktu widzenia to bardzo dobrze, bo gdybym widziała dosłownie nic, które mnie otacza, mogłabym wpaść w panikę. W końcu lecę metalową puszką, i otaczają mnie setki kilometrów niczego. Jak teraz o tym myślę, to zaczynam się denerwować.
To niespełna godzinie wylądowaliśmy a ja, nie zważając na wszystko w okół mnie, zaczęłam klaskać co po chwili uczyniła reszta załogi. Co jak co, ale fakt, że ci ludzie potrafią czymś takim pilotować i bezpiecznie osadzić na ziemi, zasługuje na brawa. Wyciągamy bagaże znajdujące się nad naszymi głowami, lub pod fotelami w nogach, i wolno kierujemy się ku wyjściu z maszyny. Gdy ten moment następuje czuję niewyobrażalną ulgę. Wszystkie kwestie, które musieliśmy usprawnić przy opuszczaniu pokładu są już za nami, a my zapewne zaraz zadzwonimy po taksówkę. Tak też robimy, a po kilku minutach jedziemy już do Toronto - do domu. Mamy godzinę siódmą rano na co wskazuje rześkie, dżdżyste powietrze.
— Co zamierzasz? — Zapytałam chłopaka, który wpatrywał się w budowle za oknem, które mijamy. Odwrócił się do mnie posyłając pytające spojrzenie. — Jedziesz do siebie, do domu, prawda?
— Jeżeli nie masz nic innego w planach, to pewnie tak. — Złączył nasze dłonie uśmiechając się do mnie troskliwie. W tamtej chwili na mój telefon przyszło kolejne powiadomienie, co nie było niczym nowym zważając na fakt, że przez dziesięć godzin miałam wyłączoną komórkę. Na wyświetlaczu pojawiło się imię mojej siostry więc odblokowałam urządzenie sprawdzając o co jej chodzi.
Andrea:
Charlotte, za ile będziesz w domu?
Charlotte:
Maksymalnie piętnaście minut, a co?
Adndrea:
Zacznij szukać słów...
Charlotte:
Gadaj co wiesz.
Andrea:
Powiedzmy tak... Widziałam Twoje zdjęcie z pewnym piosenkarzem i... tak jakby ta informacja dotarła do rodziców.
Na te słowa zamarłam w bezruchu. Owszem, chciałam powiedzieć rodzicom o moim związku z Mendesem, ale nie w taki sposób. Teraz mogą wymyślać sobie swój własny scenariusz i negatywnie nastawić się na tą wiadomość.
CZYTASZ
Quelque chose de beau
RomanceCharlotte Meyer leci do Francji na wakacje, w poszukiwaniu błogiego spokoju i ciszy. Pragnie odpocząć od obowiązków związanych z jej codzienną rutyną dlatego decyduje się na podróż. Czy jej wakacje aby na pewno będę spokojne...?