#011

7 2 0
                                    

Pov. Shawn
— Brzmi kusząco. —

Na wyświetlaczu pojawiła się nazwa Charlotty. Moje serce stanęło na chwilę. Nie wiedziałem co mam o tym myśleć, ale ostrożnie odebrałem połączenie. Po drugiej stronie rozbrzmiał melodyjny głos Hilie, tak jakby wczorajszy dzień nie miał miejsca.


— Co się stało, że dzwonisz? I dlaczego z jej telefonu, wywołujesz tylko okropne emocje.


— Ty nie masz nic do gadania, palancie. — Dalej mówiła z radością w głosie.


— Skąd tyle szczęścia w Tobie?


— Ucisz się, i przyjedź jak najszybciej do szpitala.


— To nie jest możliwe... — Ona nie wie, że jestem już w Kanadzie.


— Człowieku, Charlotte mnie męczy abyś przyjechał, więc nie dyskutuj, tylko pakuj manatki i śmigaj do niej. — Upuściłem kromkę, a ona spadła masłem do dołu.


— Jak to Charlotte cię męczy? Ona nie żyje... sama wiesz...


— Zaczynam się martwić o Twoje zdrowie psychiczne. Dwa dni temu rozmawiałeś z powietrzem, przeklinając, po czym wybiegłeś ze szpitala płacząc jak opętany. Walnąłeś po heblach bez powodu... — Wyliczała.


— To wszystko miało miejsce. Małe dziecko wbiegło na ulicę, a lekarz poinformował mnie... o tym, że już jej z nami nie ma...


— Ty masz omamy! Do szpitala marsz, bo żywa Charlotte Meyer, chcę z tobą porozmawiać.


— Przestań kłamać, ona odeszła, a ty się nabijasz! — Wrzasnąłem, zaskoczony moją reakcją, i starałem się oczyścić umysł. Jakim cudem, Hilie mówi, że ona żyje, skoro umarła. To się nie klei. Dlaczego żartuje akurat z takiego tematu. Włączyłem telewizor i trawiłem na kanał z wiadomościami.


— Wspomniana przy ostatnich informacjach Charlotte Meyer, szczęśliwie przeszła operację, jej życiu nic nie zagraża. Poszukiwany jest, jednak porywacz młodej kobiety. Podejrzewamy, że może być to uciekinier pobliskiego więzienia. — Rozbrzmiał głos reporterki. Charlotty, jesteś sławna na cały świ.... moment! "Szczęśliwie przeżyła operację", "jej życiu nic nie zagraża"... Ona żyje!? Zaczynam się czuć jak w jakiejś grze, w której nikt nie chce podać mi zasad. Lekarz powiedział mi o zgonie Meyer, ale Hilie i Internet mówią co innego. W dodatku ten chłopiec ciągle stoi przed moim domem. Jak tak dalej pójdzie to zeświruję. Mimo że byłem wykończony, chwyciłem za kamerę. Powiedziałem parę słów, aby wytłumaczyć istnienie mojej osoby w sprawie Meyer, ale nie podałem kluczowych informacji takich jak chociażby moja relacja z nią. Ku mojemu zdziwieniu nie wyglądałem najgorzej więc filmik trawił na mój kanał, co wywołało natychmiastową falę polubień, serc i komentarzy. Zadzwoniłem na telefon Charlotty w nadziei, że może faktycznie odbierze ona, żywa.


— Halo? — Słysząc jej głos, poczułem łzy szczypiące moje oczy. W moim umyśle pojawiło się tyle pytań na raz, że nie wiedziałem od czego zacząć. Tak bardzo cieszyłem się, że żyje.

Quelque chose de beauOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz