Pov. Charlotte
— Tęsknię za Tobą, wiesz? —Od naszej ostatniej rozmowy minęły dwa tygodnie. Nie mogę się do niego dodzwonić, a gdy się udaje to kończymy po minucie, bo Shawn musi zająć się papierkową robotą. Nie ukrywam, że było mi z tego powodu smutno, ale rozumiałam, że muszę się z tym liczyć zważając na pracę Shawna, i na to kim jest. Wiedziałam, że to nie jego wina, że ma tak mało czasu, ale czułam się nieco pokrzywdzona w tamtym momencie. Moi rodzice wydzwaniali codziennie i namawiali mnie abym w końcu wróciła do domu, ale nie chciałam. Wiedziałam, że w tedy będę musiała im wszystko wytłumaczyć, a tego z pewnością nie chciałam na ten moment. Wczorajszego dnia powiedziałam mojej przyjaciółce o tym, że spotykam się od niedawna z Shawnem, na co zareagowała piśnięciem i mocno mnie przytuliła. Całe szczęście poparzenia znikały dzień za dniem, może nie szczególnie, ale ja te zmiany dostrzegałam. Hilie starała mnie namówić abym powiedziała o moim związku rodzicom, ale kategorycznie odmówiłam. Postanowiłam, że najpierw będę z nim jakiś czas i sprawdzę czy w ogóle warto go przedstawiać rodzinie. Wiem, jednak że to nie jest związek na chwile, a przynajmniej takie mam wrażenie i nadzieję. Dzisiaj lekarze wypisali mnie ze szpitala, ale mam się meldować telefonicznie codziennie, i mówić jak się czuję i czy wszystko w porządku.
Teraz spaceruję polami elizejskimi, czyli w tym samym miejscu, w którym starsze małżeństwo zrobiło nam zdjęcie, i gdzie Shawn mnie spotkał, tuż to wizycie w kafejce. Miejsce praktycznie się nie zmieniło, ale nie mam z nim tylko dobrych wspomnień. To tutaj było potańcówka tamtej pamiętnej nocy, to tu straciłam przytomność, i to właśnie obok tego parku ktoś usilnie starał się mnie porwać. Nie zważając na to czy może się to zdarzyć drugi raz, spaceruję trzymają w dłoniach pudełko z popcornem, który kupiłam kilka minut temu. Moje ubrania i rzeczy zabrałam z domu, w którym kilka tygodni temu mieszkałam, i zatrzymałam się u Hilie, tym razem meldując się w recepcji. Wyciągnęłam telefon, siadając na ławkę, bo to smętne snucie się to alejkach nieco mi zbrzydło. Na tapecie miałam zdjęcie z Shawnem, na którego widok uśmiechnęłam się. Zadzwoniłam do niego, na co połączenie odebrał to dwóch sygnałach.
— Cześć księżniczko, co słychać? — Zagadnął wesoło gdy odebrał.
— Hej, całkiem dobrze...
— Słyszę, że nie. Powiedz co się stało Charlotty.
— Nic, serio... — Tak naprawdę bardzo za nim tęskniłam, ale nie umiałam przyznać tego sama przed sobą, a co dopiero powiedzieć to mu.
— Tęsknię za tobą, wiesz? — Odezwał się jakby wiedział o czym myślę.
— Ja też, długo ci zejdzie z tym kontraktem? — Wpakowałam popcorn do ust.
— Kilka dni i będzie załatwione, a potem po ciebie przylecę, i zahaczymy o pewne piękne miejsce. — Powiedział tajemniczo, a ja wręcz usłyszałam jego uśmiech, który tak bardzo uwielbiam. — Wybacz, że nie możemy rozmawiać tyle ile wcześniej...
— Spokojnie, nadrobimy to jeszcze. — Rozmawiałam z nim jakąś godzinę, co naprawdę mnie zdziwiło, ale jednocześnie bardzo ucieszyło, bo tęskniłam za nim i naszymi rozmowami. Wróciłam do hotelu, i zastałam Hilie rozwaloną na kanapie w dresie, oglądającą jakieś komedie.
CZYTASZ
Quelque chose de beau
RomansaCharlotte Meyer leci do Francji na wakacje, w poszukiwaniu błogiego spokoju i ciszy. Pragnie odpocząć od obowiązków związanych z jej codzienną rutyną dlatego decyduje się na podróż. Czy jej wakacje aby na pewno będę spokojne...?