— Pięknie razem wyglądacie.
Hanne usłyszała nad uchem głos Christiana Hornera, kiedy to właśnie klikała odpowiedni przycisk na telefonie swojego brata, aby zrobić jemu i Kelly zdjęcie ze zdobytym pucharem z okazji wygrania wyścigu.
Pomimo dosyć niesprzyjających warunków, a przede wszystkim, niezadowalającej pozycji startowej, Verstappenowi już na pierwszym okrążeniu udało się objąć prowadzenie, a potem utrzymać je aż do samego końca, aby później, stojąc na najwyższym stopniu podium, móc usłyszeć holenderski hymn.
— Fantastyczna robota. — dyrektor zespołu poklepał chłopaka po ramieniu w momencie, kiedy Hanne podawała mu jego własność. — Jestem niezmiernie dumny i naprawdę cieszę się, że możemy cię mieć pod swoimi skrzydłami.
Z czystym sumieniem można było przyznać, że Christian był specjalistą od tego typu słów, w szczególności skierowanych w stronę Maxa, który każdy komplement wręcz spijał z jego ust, bo tak bardzo podnosiły one jego ego.
Wiedział, że stanowił dla zespołu bardzo ważny, jak nie najważniejszy element, a on sam traktowany był pośród nich jak bóstwo, na które każdy chuchał i dmuchał, aby przypadkiem nic mu się nie stało.
— To był fantastyczny wyścig. — uśmiechnął się Verstappen. — Teraz nie pozostaje mi już nic innego, jak tylko wrócić do domu i zacząć świętować.
Hanne puściła jego słowa mimo uszu, ale też zaśmiała się pod nosem, doskonale wiedząc co jej brat miał na myśli. Jednak jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy, że tego wieczoru nie pójdzie bez problemu z Kelly do jacuzzi, a Hanne nie zaopiekuje się Penelope, bo dziewczyna najzwyczajniej w świecie nie wróci z nimi do Monako.
Może i nie było po niej tego widać, ale straszliwie stresowała się nadchodzącą rozmową z Maxem, a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedziała nawet, czego tak naprawdę mogła się spodziewać.
Nie miała pewności czy Max się zgodzi, czy może zacznie na nią krzyczeć i siłą zaciągnie do samochodu. Snuła w głowie wiele scenariuszy, ale nie potrafiła domyślić się, który z nich okaże się tym właściwym.
— Chyba wrócimy do hotelu, zabierzemy rzeczy i wracamy do domu, jak myślicie? — ziewnął Verstappen, kiedy powolnym krokiem szli przez padok w kierunku samochodu.
Hanne odwróciła się jeszcze w pośpiechu, aby sprawdzić czy przypadkiem w zasięgu jej wzroku nie znajdował się Mick, chociaż dobrze wiedziała, że padok byłby ostatnim miejscem, gdzie pojawiłyby się chłopak po dzisiejszym wyścigu.
Zdawała sobie sprawę z faktu, że Schumacher był wściekły, chociaż to określenie i tak wydawało się nie do końca trafne. Co prawda, minął jej przed oczami tylko na kilka sekund, kiedy podał Maxowi rękę, aby przekazać gratulacje, ale to wystarczyło dziewczynie, aby zobaczyć w jego oczach zwyczajną frustrację, która wręcz go przepełniała.
Chociaż tak naprawdę, Hanne domyśliła się jej już wtedy, kiedy Mick niedługo po rozpoczęciu wyścigu urwał przednie skrzydło w swoim bolidzie. Znała chłopaka bardzo dobrze, dlatego ta jedna sytuacja pozwoliła jej w głowie dopowiedzieć sobie całą resztę historii oraz wykreować obraz chłopaka, który tylko później się potwierdził.
Chciała, aby towarzyszył jej przy rozmowie z Maxem, ale znała jego charakter i wszystkie zachowania po tego typu incydentach, dlatego ani do niego nie dzwoniła, ani nie biegała po padoku w poszukiwaniu go.
Mick po prostu musiał sam to przetrawić, a ona nie mogła mu w tym przeszkadzać.
— Max, możemy porozmawiać?
YOU ARE READING
𝐝𝐨𝐰𝐧 𝐭𝐨 𝐞𝐚𝐫𝐭𝐡 [mick schumacher]
FanfictionMick Schumacher posiadał trzy różne wizerunki: pierwszy - jak widział samego siebie, drugi - jak dostrzegała go Hanne, a także trzeci - jaki był naprawdę.