espresso depresso

357 26 39
                                    

Hanne rzuciła okiem na telefon, który leżał na jej prawym udzie, a jednocześnie wcisnęła nogą sprzęgło oraz musnęła hamulec, zatrzymując delikatnie pojazd, aby przepuścić na przejściu dla pieszych dwie staruszki idące z siatkami pełnymi zakupów, z których pewnie przyrządzą potem obiad.

— Nie uważasz, że to trochę niebezpieczne? — spytała niepewnie Emily, wpatrując się w poczynania przyjaciółki, a jednocześnie sącząc swoje latte.

Ufała Hanne za kółkiem, ale jej zdaniem trzymanie telefonu na kolanach i spoglądanie na niego co trzy sekundy było skrajnie nieodpowiedzialne i wręcz wywoływało w niej mały niepokój, co można było zauważyć poprzez zaciskanie przez nią palców na małym kartonowym uchwycie, w którym znajdowały się trzy kubki z kawą, a który spoczywał na jej spiętych udach.

— Wyluzuj się, zaraz będziemy na miejscu. — Verstappen uśmiechnęła się do niej szeroko, a zaraz potem ruszyła z miejsca, aby za moment skręcić w prawo na skrzyżowaniu.

Już wkrótce zobaczyły przed sobą wielki napis mówiący, że dotarły pod tor w Maranello, więc obie się w duchu ucieszyły. Hanne dlatego, że nie rozbiła po drodze samochodu Micka, a Emily z powodu dotarcia na miejsce w jednym kawałku.

— I ty chcesz tutaj zaparkować? — spytała niepewnie Diepen, wskazując palcem na lukę pomiędzy dwoma autami stojącymi naprawdę blisko siebie. — Czy ty jesteś poważna?

— A gdzie mam zaparkować? — westchnęła Hanne. — Mogę stąd jechać, ale będziemy musiały się przejść.

— Parkuj.

Emily machnęła ręką, a zaraz potem zasłoniła nią sobie oczy, aby przypadkiem nie nabawić się zawału serca, bo parkowanie stresowało ją jak nic innego w życiu. Zawsze jak poruszała się gdzieś samochodem to zostawiała go tam, gdzie w pobliżu nie było żadnych innych, aby uniknąć jakiejkolwiek stłuczki lub przerysowania.

— Daj, zabiorę te kawy. — powiedziała, po chwili Verstappen, wyciągając kluczyki ze stacyjki, a zaraz potem sięgając za siebie po torebkę, do której schowała telefon.

Przyjaciółka podała jej kartonowe opakowanie, sama odpinając pasy bezpieczeństwa i po zabraniu wszystkiego, co w jej przekonaniu było konieczne, opuściła samochód, a potem na moment kucnęła przed nim, aby poprawić sznurówki swoich butów.

— Jesteś pewna, że nie będzie problemu z wpuszczeniem mnie na tor? — spytała, odwracając głowę w stronę szatynki, a jednocześnie przenosząc wzrok z mężczyzny, który stał przy bramie.

Była straszliwą panikarą i odkąd tylko usłyszała, że pojawi się na torze, który swoją drogą bardzo pragnęła odwiedzić, stresowała się, że zwyczajnie nie będzie miała możliwości dostać się na jego teren i wszystkie wizje, które miała w głowie co do potencjalnej jazdy samochodem widzianej na własne oczy, dosłownie szlag jasny trafi.

— Możesz tam wejść na takich samych zasadach jak ja. — Hanne uśmiechnęła się do niej przekonująco, odgarniając wolną ręką włosy za ramię.

— Czyli? — Emily podniosła brwi do góry, nie spuszczając z niej wzroku.

— Żadnych.

Zajebiście.

— Przestań panikować. — wywróciła oczami Verstappen. — Mick miał coś tam podgadać, a wiesz jaką on ma gadanę. Nigdy nie płynie do brzegu, więc pewnie zagadał ich wszystkich i już dla swojego świętego spokoju nas wpuszczą.

I oczywiście się nie pomyliła, bo już chwilę później, kiedy podeszły do ochroniarza, który swoją drogą nie wyglądał na kogoś z kim szło by się dogadać i pomijając fakt, że Hanne nadal nie umiała włoskiego, on burknął coś pod nosem, a potem wyciągnął z kieszeni telefon.

𝐝𝐨𝐰𝐧 𝐭𝐨 𝐞𝐚𝐫𝐭𝐡 [mick schumacher]Where stories live. Discover now