i need to be alone, please leave me alone

611 31 36
                                    

Grand Prix Meksyku skończyło się z wielkim hukiem.

Atmosfera panująca na torze była wręcz nie do opisania słowami i nawet najbardziej wyrafinowane słowniki nie posiadały w sobie odpowiednich wyrażeń, które bez najmniejszych problemów oddałyby urokliwość tego niedzielnego popołudnia.

Nie było się w końcu czemu dziwić, skoro po raz pierwszy na swoim własnym terenie na podium stanął wreszcie meksykański kierowca. Co prawda, zajął na nim trzecie miejsce, jednak warto zaznaczyć, że z zachowania Meksykanów śmiało można było wywnioskować, że na najwyższym jego stopniu nie stał Max Verstappen, a sam Sergio Perez.

Biegający z narodową flagą tata Checo z dumną wręcz krzyczał imię i nazwisko syna w kierunku kibiców zgromadzonych na trybunach, a sam kierowca noszony na ramionach swoich mechaników rozkoszował się każdą mijającą sekundą tak, jakby podobna sytuacja miała w przyszłości się nie powtórzyć.

Celebracjom tamtego popołudnia nie było końca i zapewne gdyby nie uporczywe nawoływania przypominające o obowiązku stawienia się na podium, Sergio wraz ze swoim ojcem przeszliby całą nitkę toru, machając do każdego fana, który wiwatował na ich widok.

— Gratulacje. — Hanne złapała w ramiona Maxa, gdy tylko ten pojawił się z powrotem w garażu po skończonej dekoracji. — Jechałeś jak prawdziwy mistrz.

Nikogo uwadze nie uszło, że Max był wręcz uradowany wynikami wyścigów i od jego zakończeniach chodził z szerokim uśmiechem na twarzy, bo dobrze wiedział, że sezon zbliżał się wielkimi krokami do końca, a on nawet na moment nie zwalniał i tylko powiększał swoją przewagę w klasyfikacji generalnej.

Dlatego też każdy, nawet najmniejszy punkt, który wyrywał z ręki Lewisowi przysparzał mu niesamowitą radość i coraz bardziej utwierdzał go w przekonaniu, że miał bardzo duże szanse na zdobycie mistrzostwa w tym roku.

— Dziękuję. — wyszeptał do ucha siostrze, dociskając ją mocniej do siebie. — Jeden z lepszych wyścigów jakie w życiu jechałem.

Hanne zaraz potem zeszła z drogi zarówno samemu Christianowi Hornerowi, który marzył, aby wziąć w objęcia swojego pupila, a także odeszła na bok, aby przypadek nie trafić idealnie pod nos swojemu ojcu, z którym nie zamieniła słowa od incydentu w Stanach Zjednoczonych.

Co prawda, była zmuszona spędzić w jego towarzystwie kilka godzin podczas tego weekendu, ale za każdym razem, gdy przebywała razem z nim w garażu, ona stała w jednym jego kącie, a on w drugim.

Po padoku też chodziła kilka kroków za mężczyzną, który na każdym kroku prawił swojemu synowi umoralniające gadki dotyczące oczywiście jego jazdy, bowiem Max zawsze robił coś za mało.

A przecież każdy z Verstappenów musiał być ponad program i wiecznie dawać coś więcej. Nawet wtedy, gdy zwyczajnie było to niemożliwe, bo dla ich ojca takie słowo nie istniało w żadnym ze słowników.

Hanne całe swoje życie spędziła pod presją, którą w dużej mierze nałożył na nią jej własny ojciec, który po jakimś czasie uświadomił także jej matce, że powinna zdecydowanie więcej wymagać od swoich dzieci.

I jak w stosunku do Maxa, to mężczyzna stanowił kata, tak w pewnym momencie nad Victorią i Hanne stanęła ich własna matka, która oczekiwała od córek jak najlepszych wyników w nauce. Nie raz zdarzało się, że dziewczyny zwyczajnie wysiadały psychicznie i nie mogły znieść narzekania na to, że dostały ze sprawdzianu czwórkę, a nie piątkę.

Bowiem zawsze stać je było na więcej.

Hanne miała o tyle gorzej, że mieszkała z kobietą pod jednym dachem i czasami, nie mogąc już dłużej znieść oskarżeń kobiety dotyczących tego, że nie miała samych wzorowych ocen, zamykała się w swoim pokoju i wybierała numer do Maxa.

𝐝𝐨𝐰𝐧 𝐭𝐨 𝐞𝐚𝐫𝐭𝐡 [mick schumacher]Where stories live. Discover now