i hate monaco

404 29 16
                                    

Hanne stała w garażu Red Bulla ze wzrokiem wbitym w nie za wielki prostokątny ekran przed nią, na którym doskonale widać było przebieg trzeciego treningu podczas Grand Prix Monako. Patrząc na coraz to lepsze czasy okrążeń, które wykręcał Max, śmiało można było przyznać, że jego rokowania były naprawdę niezłe, a wszyscy zgromadzeni w garażu niewyobrażalnie mocno na niego liczyli.

Max miał spore szanse na ugranie czegoś w wyścigu, a nawet na jego wygranie. Wiadomo jednak było, że potencjalnym zagrożeniem nie będą dla niego Mercedesy, co do tej pory stanowiło swoistą tradycję. Tym razem najgroźniejszym rywalem okazało się Ferrari, którego dwaj kierowcy wyciskali z bolidów tyle, ile tylko potrafili, a tym samym wciskali je do pierwszej trójki zaraz obok Holendra.

I gdy serce dziewczyny z jednej strony cieszyło się z powodu rezultatów, które osiągał jej brat, tak z drugiej doszczętnie krwawiło, bo doskonale wiedziała, że Mick zupełnie sobie nie radził, co tylko potwierdzały jego wyniki, a także fakt, że dwa dni wcześniej rozbił swój bolid o bandę.

Ostatnie czterdzieści osiem godzin było dla niego niezwykle trudne. Jego zdrowie psychiczne dosłownie kulało, a jego stan pogarszały jeszcze liczne negatywne komentarze kierowane w stronę chłopaka. Nic więc dziwnego, że cały czwartkowy wieczór przeleżał w łóżku, patrząc w sufit i nie odzywając się do nikogo ani słowem.

Mick po prostu był taką osobą. Człowiekiem, który, gdy coś szło nie po jego myśli, jeszcze bardziej zamykał się w sobie. Chował się w swojej własnej skorupie, chroniąc przed światem zewnętrznym, który dosłownie chciał go zeżreć.

I każdy kto go znał, dobrze wiedział, że najlepiej było zostawić go samego. Nie wtrącać się, nie ciągnąć za język, po prostu odejść od niego na bezpieczną odległość i z daleka obserwować jego poczynania.

— Żółte flagi.

Hanne usłyszała obcy głos w słuchawkach, który przywrócił ją na ziemię i natychmiast ponownie w pełni skupiła się na treningu, próbując dowiedzieć się, kto spowodował taki obrót zdarzeń. Oczywiście, że obawiała się o Micka, bo w końcu w czwartek to z jego winy pojawiły się czerwone flagi. Jednak kiedy zobaczyła na ekranie rozbity bolid Williamsa, odetchnęła z ulgą, czując jakby ogromny kamień spadł jej z serca.

— Fajnie, gdyby to szybko posprzątali, bo Max mógłby porobić jeszcze parę okrążeń. — usłyszała ze swojej lewej strony, więc przeniosła wzrok na swojego tatę, który z grymasem wpatrywał się w ekran. — Mógłby wykręcić lepszy czas.

— I tak jest pierwszy. — wtrąciła się mama. — Daj mu odetchnąć. Przecież dobrze pojechał.

Hanne pokręciła tylko głową i spojrzała na zegarek na swoim lewym nadgarstku, po czym poprawiła kosmyk włosów za ucho. Nie musiała wcale długo czekać, bo niecałe pięć minut później na torze nie było ani śladu po wypadku Kanadyjczyka, a sama sesja została wznowiona.

Z niemałym niepokojem wpatrywała się w nazwisko Micka, które znajdowało się na samym dołu tabeli i z samych nerwów w pewnym momencie zaczęła strzelać palcami. Wiadomo, że nie chciała, aby od razu wskakiwał do pierwszej dziesiątki. Hanne zwyczajnie pragnęła, aby Mick chociaż przebił czas swojego zespołowego kolegi.

Taki mały ruch byłby w stanie go podbudować, bo sam Schumacher zyskałby pewność, że poprawił swoją jazdę i miał realne szanse na powalczenie z kolegą z zespołu o pozycję.

I kiedy zobaczyła jak jego nazwisko poszło w górę, a następnie wylądowało na czternastej pozycji, mogła przysiąc, że jej serce zaczęło szybciej bić z powodu dumy, która je przepełniała, a sama dziewczyna nie potrafiła ukrywać uśmiechu, który wręcz cisnął jej się na usta.

𝐝𝐨𝐰𝐧 𝐭𝐨 𝐞𝐚𝐫𝐭𝐡 [mick schumacher]Where stories live. Discover now