Rozdział 9

2K 48 8
                                    

Przeczytajcie notatkę na końcu. Miłego cztania!

___

Nicolas

Po tym jak Mia wybiegła wściekła z sali i krzyknąłem jej imię nawiązałem kontakt wzrokowy z lekarzem i zmieszany naprawdę nie rozumiałem tej kobiety. 

Moje przemyślenia przerwał telefon wibrujący w mojej kieszeni.

Ojciec.

-Muszę odebrać ,przepraszam.

Przekroczyłem próg sali i wcisnąłem zielony przycisk.

-Wszystko załatwione. MUSIMY omówić warunki-powiedział ojciec po drugiej stronie słuchawki.

Gdy wyjdę za Mie przejmę władzę. Stanę się pierdolonym capo. Omawiamy warunki takie jak zakładanie rodziny ,zasady (które ja ustalam),czy zachowanie szacunku innych dla naszej rodzinki oraz na odwrót i takie tam głupoty do ,których byłem przygotowywany latami. Chociaż mam starszego brata ojciec wybrał mnie na jego zastępce. Można powiedzieć ,że mój brat jest "niedysponowany".

-Będę za kilka godzin max 3 lub 4-nie mogłem mu odmawiać.

-Mógłbyś teraz?

-Niestety. Rafael jest ranny- westchnąłem.- Jestem z Mią ,bo Aria też ucierpiała.

-Porozmawiamy jutro o 10. Nie ma mowy żebyśmy ustalali to dziś o 23. Mam ważne spotkanie z Rosjanami mówiłem ci o tym-powiedział wyczuwalnym zezłoszczonym głosem.

-W takim razie będę rano w domu-odpowiedziałem ignorując ton jego głosu.

Rozłączyłam się.

I cholera. Mia chwiejąc się wyszła z sali Lópeza. Widząc jak idzie chwiejnie i prawie potyka się o własne nogi zawołałem:

-Mia!

Podbiegłem do niej ,gdy osunęła się na podłogę i zemdlała. Wziąłem ją w ramiona i zawołałem lekarza ,który podbiegł szybko i poprosił ,abym przeniósł ją na łóżko w wolnej sali 341 na końcu korytarza. Tak zrobiłem ,a lekarz zlecił potrzebne badania.

Poszedłem do Rafaela ,żeby dowiedzieć się co tu się odpierdoliło. Wszedłem do sali lekko zdenerwowany. Przysunąłem krzesło i na nim usiadłem.

-Masz mi coś do powiedzenia?-zacząłem.

Jego włosy były w lekkim nieładzie ,a oczy lekko podkrążone. Wokół niego plątały się kable monitorujące jego stan.

-Nie sądzę-uśmiechnął się cwaniacko.

Złapałem go za szyję i przyszpiliłem do szpitalnego łóżka.

-Stary ,co jest?-wybełkotał Rafael.-Powiedziałem tej twojej...-Jeszcze mocniej zacisnąłem palce na jego szyi, a zaraz je lekko poluzowałem.- Że za ciebie wyjdzie.

Puściłem go uprzednio przyciskając go jeszcze mocniej do łóżka ,tak że stracił na moment oddech. Wplotłem dłonie we włosy i i krążyłem po pokoju z myślą- przecież teraz ona nigdy tego mi nie wybaczy szczególnie ,że nie ode mnie się dowiedziała. López nadal próbował złapać łapczywie oddech ,lecz gdy już to zrobił po jego oddechu można było wywnioskować ,że się przestraszył.

-Co się z tobą dzieje?-wymamrotał.

Wyszedłem z sali jak poparzony i niedługo potem znalazłem się na zewnątrz szpitalnego budynku. Wyjąłem z kieszeni e-papierosa i zaciągnąłem się nim. Odchyliłem głowę do tyłu i próbowałem sobie odpowiedzieć na pytanie-"Co się ze mną dzieje"

Odkąd spotkałem Mię?- Nie wiem.

Nie wiem ,zbyt dużo rzeczy co w kilka tygodni temu było niedopuszczalne. Nie wiem czy moja przyszła żona mi wybaczy. Nie wiem dlaczego tak szybko popadam w agresję. Nie wiem dlaczego nie chce seksu z nikim innym niż Mią.

Rok temu nawet nie pomyślałem o oddaniu się TYLKO jednej kobiecie. NAWET o tym nie pomyślałem ,nie przyszłoby mi coś takiego do głowy. Dzisiaj wiem ,że oddał bym wszystko ,aby TA jedna kobieta myślała o mnie tak samo jak ja o niej.

Zaciągnąłem się po raz drugi ,trzeci i czwarty. Aż czarny SUV nie podjechał pod szpital. Wysiedli z niego rodzice Mii. Jej matka podbiegła do mnie ze zmartwieniem na twarzy.

-Gdzie jest moja córka?-zapytała w pośpiechu. 

Włożyłem z powrotem e-papierosa do kieszeni i odpowiedziałem:

-Niestety zemdlała, jest na badaniach-wypuściłem powietrze i kontynuowałem-Niech pani kieruje się w stronę sali 341.

Kobieta weszła do szpitala ,a Ruiz patrzył mi tylko w oczy.

-Po co ci ona?

Uśmiechnąłem się i udawałem ,że myślę.

-Ty jesteś capo ja nim będę-popatrzyłem na niego rozbawiony.-Z małą pomocą Twojej córki. 

Pchnąłem dwuskrzydłowe drzwi szpitala i zaraz znalazłem się w środku budynku spokojnie podążając do pokoju 341. Teraz ojciec mojej ukochanej nie ma nic do gadania. Podpisał umowę. 

Znajdując się już na górze od lekarza ,z którym rozmawiała już matka Mii ,dowiedziałem się dwóch ciekawych rzeczy. Mianowicie Mia zemdlała z bólu (który niestety jej przysporzyłem) i od doznanego szoku. Jest już dobrze więc będzie mogła wrócić do domu jutro po krótkiej obserwacji. Druga sprawa to to ,że Ariana się wybudziła.

Postanowiłem porozmawiać z Mią więc wszedłem do jej sali. Leżała na łóżku szpitalnym odwrócona plecami do drzwi.

-Heej-dotknąłem jej ręki ,ale ona ją szybko odtrąciła.-Porozmawiaj ze mną.

-Nie chcę-załamał jej się głos ,dostrzegła to i przygryzła wargę.

-To nie było pytanie-usiadłem na krześle obok łóżka.

-Co ty nie powiesz?-wymamrotała.

Westchnąłem i odgarnąłem kosmyk włosów dziewczyny.

-Daj mi szansę-próbowałem brzmieć troskliwie.-Proszę.

-Co z tego będę miała? Jak będzie wyglądało moje życie?

-Twoja rodzina nie zbankrutuje. Chociażby to-uśmiechnąłem się chcąc ją przekonać.- Dam ci wszystko. Co tylko zechcesz. 

Podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała mi w oczy.

-Nie chcę tego wszystkiego. Chce być niezależna.

-Pozwolę ci na naukę ,na przyjaciółki, na wyjścia. Dasz mi szansę?

-Zobaczymy-uśmiechnęła się ,a ja jej zawtórowałem.

___

Przepraszam ,że tak krótko ,ale brakuje mi weny 😕 Nie będzie mnie tak z tydzień ale wrócę z kilkoma rozdziałami i nową książką. Będę wtedy poświęcała więcej czasu na wattpada. Napiszcie w komentarzach co myślicie o kolejnej książce. Chciałabym poznać wasze zdanie na ten temat ,a dopiero wtedy ją wstawić. Mam nadzieję ,że fajnie czyta wam się moją książkę. Pozdrawiam i  czekam na komentarze!

Wasza Mss_Knaves

#Itdoesn'tconcernyou ❤

I should shut upOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz