Marcos
Wygrałem! W końcu wygrałem.
Wygrałem z moim jebanym bratem! Samym Nicolasem Vázquezem.
Pierwszy raz on będzie załamany przeze mnie.
Te myśli już odkąd wymyśliłem ten genialny plan krążyły po mojej głowie. Teraz, gdy patrzyłem na Mię wyglądającą przez okno prywatnego samolotu, już to wiedziałem. WYGRAŁEM KURWA!!! To zdecydowanie najszczęśliwszy dzień mojego życia!
Popijałem burbon w najdroższej szklance jaką miałem i kurwa byłem gotowy skakać jak małe dziecko ze szczęścia. Dziś byłem królem całego świata. Choćby na jeden dzień.
Wstałem i skierowałem się w kierunku toalety. Po drodze spotkałem stewardessę.
- Dzień dobry panie Marcosie. Potrzebuję pan czegoś?
Zmysłowo oblizała usta, a jej wzrok wylądował pomiędzy moimi nogami. Nie byliśmy w zasięgu wzroku Mii, więc złapałem ją za idealnie upięte włosy i rzuciłem do toalety.
Ściągnąłem sobie spodnie razem z bokserkami i kazałem jej uklęknąć. Złapałem ponownie za jej włosy i pchnąłem jej otwarte usta na mojego fiuta.
Gdy skończyłem kazałem dziwce wypierdalać. Umyłem ręce przepłukałem twarz i uśmiechnąłem się do swojego odbicia w lustrze.
Dziś jest zdecydowanie mój dzień.
Wyszedłem z toalety i usiadłem w swoim fotelu. Po chwili ta sama stewardessa, której usta przed chwilą pieprzyłem, oznajmiła, że lądujemy.
- Mia, zapnij pas - zwróciłem się do towarzyszki, gdy ta nie wykonała polecenia stewardessy.
Gdy nie wykonała także mojego polecenia, podszedłem do niej i złapałem za jej kruche ramie. Ona odtrąciła mnie szybko i zapięła się. Wróciłem na swoje miejsce i zrobiłem identyczną czynność.
Moja towarzyszka przez cały lot była tylko ciałem w samolocie. Jej myśli odleciały gdzieś daleko stąd. Co się dziwić?
Dolecieliśmy do Polski. Mia miała zapewnioną ochronę pod jej dowództwem, penthouse, kupę forsy i możliwość stworzenia z tego mafii. Ja leciałem dalej - do USA - tam zamierzałem się rozwinąć i zapomnieć o moim jebanym bracie - przyrodnim bracie. Dobrze, że mama zdradziła ojca, bo inaczej musiałbym na 100% się z nim użerać albo byłbym capo? Wtedy bym był ponad nim.
***
Mia
Całą noc nie spałam wpatrując się w Vázqueza. W końcu zegarek wskazał 4.30.
Cud, że Nick nie obudził się jak zwlekałam się z łóżka.
Szybko założyłam jakieś ciuchy i nie biorąc telefonu, aby nikt mnie nie namierzył, ruszyłam do wyjścia. Ostatni raz rzuciłam bezuczuciowe spojrzenie w stronę mojego narzeczonego i wyszłam z sypialni.
Po chwili siedziałam w jednym z czarnych SUVów , który zabrał mnie i Marcosa na lotnisko. Wszystko działo się tak szybko, a ja nie wyrażałam jakichkolwiek uczuć. Byłam zepsuta. Czułam się zepsuta. W końcu zdradziłam osobę, którą kocham najbardziej.
Siedząc w fotelu samolotowym myślałam tylko o mojej przyszłości. Jak to ma wyglądać. Do tej pory nie przepuszczałam tej myśli do mojego umysłu, ale co jak nigdy już nie spotkam Nicolasa? Co jeżeli zeszłej nocy był nasz ostatni pocałunek, ostatni raz się kochaliśmy, co jak nigdy już nikomu nie powiem "kocham cię"?
Zadręczałam się tymi myślami już bardzo długo. Aż w końcu kątem oka spostrzegłam wstającego Marcosa, ale szybko wróciłam do oglądania widoku za oknem.
Jednak spokój nie dosięgał mnie długo, bo usłyszałam duszącą się kobietę i jęki mężczyzny jak się domyślam brata Nicka, bo kogo innego? Ze strachem w oczach położyłam rękę na swoim brzuchu. Kto wie, może teraz rozpoczyna się w nim nowe życie? Nie wzięłam tabletek trochę celowo, ale też nie mogłam ich znaleźć. W końcu rozdział w moim życiu się kończy, ale czy chce go kończyć? Nie wiem jak to wytłumaczyć, po prostu chciałabym zachować jakąś cząstkę tamtego życia, skoro i tak zaraz go nie będzie.
Zmieniłam zdanie dla siebie. I dla przyszłego najpotężniejszego człowieka w Europie, jak nie na całym świecie. Mieszanka przyszłej mnie i Nicolasa Vazqueza? Musi być zajebista.
___
Marcos skromny. Przepraszam za mało słów i błędy, ale musicie się zadowolić, tym co jest.
Wasza Mss_knaves
CZYTASZ
I should shut up
Romans"-O czym ty do cholery gadasz ,cwelu?-nadal próbowałam się wyrwać ochroniarzowi. -Zapytaj Vázqueza!-krzyknął ,bo mężczyzna wyprowadził mnie już lekko za drzwi. -Co ty pieprzysz?! -Nie wiesz za kogo rodzice cię wydają ,Ruiz? Nie ,nie ,nie ,czemu ja o...