Rozdział 2

670 75 8
                                    

Skrzywiłam się, patrząc sceptycznie na ubrania, które położyłam na łóżku. Miałam nadzieję, że dzisiejszego wieczoru uda mi się wyciągnąć jakiegoś mężczyznę i spędzić z nim miłą, przyjemną noc. Chciałam się zabawić, a póki nie miałam żadnych zobowiązań, to mogłam sobie na to pozwolić.

— Cholera — jęknęłam zrezygnowana, odwracając się w stronę komody. Szybko otworzyłam górną szufladę, szukając odpowiedniej bielizny, którą musiałam założyć pod sukienkę idealną na ten wieczór. Była czarna i obcisła, a jeśli włożyłabym normalne figi czy biustonosz, to ich szwy brzydko odcinałyby się pod elastycznym materiałem.

Efekt był wart wciśnięcia się z wyszczuplający gorset i rajstopy, chociaż od zawsze wolałam pończochy. Nie byłam najszczuplejsza; jednak w takim stroju mogłam uzyskać wcięcie w talii, pośladki wydawały się ponętniejsze, ale to już była zasługa szpilek, a biustonosz push-up nadał odpowiednie kształty wyżej.

W taki sposób mogłam iść na łowy.

Usiadłam przy niewielkiej toaletce, na której trzymałam wszystkie swoje kosmetyki do makijażu. Spojrzałam szybko na zegarek, uśmiechając się lekko. Pół godziny na makijaż było wystarczająco długim czasem, abym się wyrobiła.

— Otwarte! — krzyknęłam, robiąc ostatnie pociągnięcie pędzlem, podkreślając bronzerem kości jarzmowe. Usłyszałam odgłos szpilek i zobaczyłam uśmiechniętą Caroline, która stanęła w wejściu do mojej sypialni. — Cześć.

— Wow, co zrobiłaś z włosami? — Spojrzała się na mnie zaskoczona, robiąc parę kroków do przodu i złapała jedno z moich blond pasemek. Uśmiechnęłam się chytrze. — Stosowałam tyle preparatów i nigdy nie wydobyłam takich fal!

Wzruszyłam ramiona. Co miałam powiedzieć? Lokówka i dobra pianka naprawdę działały cuda.

— Jesteś gotowa na szaleństwo sobotniej nocy? — pisnęła podekscytowana, ciągnąc mnie za rękę w stronę drzwi. Złapałam po drodze małą torebkę i pozwoliłam Caroline, aby wyprowadziła mnie na klatkę schodową. — Nie mogę się tego doczekać. W końcu będzie po równo kobiet i facetów, a może i oni się ogarną z tymi swoimi durnymi docinkami.

— To znaczy? — zapytałam ze śmiechem, zamykając drzwi. Przewróciła oczami, niecierpliwie poprawiając włosy. — W ile osób idziemy do tego całego The Cave?

— Ja, ty i jeszcze jedna dziewczyna, Ruby - powiedziała, pokazując odpowiednią cyfrę na palcach. — Do tego Frank, Gary i Richard, i mamy komplet. Zresztą zaraz ich poznasz, bo czekają na dole.

— Daleko to jest? — Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, jak mamy tam dotrzeć w szóstkę. W jeden samochód na pewno się nie zmieścimy, a jakoś nie uśmiechało mi się dzielenie na podgrupy.

— Nie, to dosłownie dwie ulice stąd, więc w sumie masz najbliżej. — Zastanowiła się chwilę, marszcząc przy tym noc. — Niedaleko też mieszka Gary, także może cię odprowadzić potem, abyś nie wracała sama. Wiesz, facet sobie sam poradzi w nocy, kobieta niekoniecznie.

Prychnęłam cicho pod nosem, ale nie skomentowałam jej słów. Miała rację; już w Las Vegas starałam się zawsze chodzić wieczorem z kluczami między palcami, a słuchawki były tylko dla ozdoby. Oczywiście w momencie, gdy było już ciemno, bo w ciągu dnia na chodnikach znajdował się tłum ludzi.

— Poznajcie Catie! — zawołała nagle Caroline, wskazując na mnie dłońmi. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc cztery osoby stojące niedaleko i wpatrujące się we mnie z ciekawością.

Skinęłam im głową, przyglądając się stojącej kobiecie. Miała założone okulary korekcyjne, pod którymi zrobiła delikatny makijaż, a na siebie włożyła czerwony, klasyczny kostium, podkreślający jej smukłe, długie nogi i czarne włosy.

CatieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz