Rozdział 8

593 62 9
                                    

30 sierpnia, 3 lata wcześniej

Nolan wszedł do naszej wspólnej sypialni, mocując się zapięciem srebrzystego zegarka na nadgarstku. Zamarłam z puchatym pędzlem w połowie drogi do mojej twarzy, obserwując go uważnie w odbiciu lustra.

— Gotowa już jesteś? — zapytał pod nosem, w końcu podnosząc na mnie wzrok. Skrzywił się, widząc skutki swojego wczorajszego działania na moich ramionach. Całe szczęście, że tylko zbyt mocno mnie złapał. — Masz sukienkę z rękawami?

Skinęłam głową bez słowa, odkładając powoli pędzel. Musiałam wyglądać idealnie na spotkaniu z teściami. Oni jako jedyni wydawali się normalni, ale stali za Nolanem murem. Nigdy by mi nie uwierzyli.

— Wiesz, że cię kocham, prawda?

Uniosłam wzrok, powstrzymując się przed wzdrygnięciem z obrzydzenia, kiedy położył dłonie na moich barkach. Ścisnął je z wyczuciem, robiąc minę proszącego szczeniaka. Działała na mnie już tyle czasu... ale to się skończyło. Musiałam odejść.

— Wiem, Aaron — odpowiedziałam cicho, uległym głosem. Innego nie tolerował.

Uśmiechnął się, a w jasnych oczach zauważyłam błysk dawnego uczucia, którym niby mnie darzył. Jednak gdyby była to prawda, to nigdy by nie uderzył. A zrobił to.

— To co, kociaku, zbieramy się?

Skinęłam głową, wstając sprzed toaletki. Makijaż był gotowy, ale ja psychicznie nie funkcjonowałam. Zdominował wszystko i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Uzależnił mnie od siebie pod każdym względem: emocjonalnym, finansowym i fizycznym.

Nie umiałam już wyjść na ulicę i nie czuć na sobie jego brudnych łap oraz sadystycznego spojrzenia. Stał się moim największym koszmarem, a na co dzień to potwór w pięknym opakowaniu, które inni ludzie pokochali.

Ile razy usłyszałam, że mam takie ogromne szczęście. Rozkochałam w sobie biznesmena, chociaż byłam tylko kelnerką, dorabiającą w wieczór, kiedy Nolan akurat odwiedził nasz bar. Wtedy myślałam, że naprawdę można przeskoczyć podziały społeczne; że się to da pogodzić.

Już nigdy więcej nie popełnię tego błędu, jeśli uda mi się wyrwać ze szponów Aarona.

— Którą założysz? — Spojrzałam nieprzytomnie na swojego męża, który stał przy otwartej szafie, tyłem do mnie. Ile bym dała, aby teraz wbić mu między plecy nóż, a potem uciec. Nie potrafiłam się do tego zmusić. — Masz tutaj tę pomarańczową sukienkę, którą dostałaś na naszą pierwszą rocznicę. Wyglądasz w niej cudownie.

Prezent za to, że nie złożyłam pozwu po pierwszym uderzeniu.

Prezent za to, że nie odeszłam.

Prezent za to, że przyjęłam przeprosiny.

Przełknęłam łzy upokorzenia, podchodząc do Nolana i pozwalając mu się objąć. Pocałował mnie delikatnie w policzek, mrucząc cicho. Uwielbiałam te gesty w przeszłości; wtedy wydawało mi się, że to naprawdę miłość.

— Chyba się na nią zdecyduję — szepnęłam, dotykając palcami zimnej tkaniny, spływającej niczym satynowa tafla. Miała szerokie rękawy do łokci, które na pewno przykryją ślady porywczości mojego męża. — Lubię ją.

Kłamstwa i kłamstewka tworzyły pętlę, zaciskającą się coraz mocniej na mojej szyi. Kiedy Aaron się dowie o wszystkich nieścisłościach i wykrętach, to zawisnę. W to nie mogłam wątpić.

— A co jeszcze lubisz, kociaku? — Przymknęłam oczy, aby nie zauważył obrzydzenia. Na pewno nie umiałabym się jej pozbyć w spojrzeniu, kiedy on dawał aluzje seksualne. Unikałam każdego tego typu kontaktu, odkąd mnie zaczął bić. Jednak po pewnym czasie musiałam... musiałam się nauczyć grać. — Nie mogę się doczekać aż zdejmę z ciebie sukienkę, kiedy tylko wrócimy z kolacji.

CatieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz