Rozdział 11

1.2K 94 35
                                    

Wieczorem znowu wsiadam do samochodu Shermana. Nawet przestaje mnie to już dziwić; w końcu moje życie to jeden wielki chaos, nad którym w żaden sposób nie mogę uzyskać kontroli. Więc jak mogłabym się sprzeciwić rozkazowi, z góry będąc skazana na porażkę.

— Powinniśmy o tym porozmawiać.

Nawet nie odwracam głowy w kierunku Michaela, kiedy próbuje przerwać panującą między nami ciszę. On chciałby zawsze tylko rozmawiać, zamiast się zastanowić, że rozkazywanie mi może mieć bardzo złe skutki. Ale co mogłam teraz zrobić?

Totalnie nic.

— Wiesz, że miałem rację. — Och, chyba nie zdawał sobie sprawy, że takim tekstem pogarszał swoją i tak złą sytuację. — Powinnaś ich poznać. Moja wataha nie może się doczekać, aż w końcu cię oficjalnie spotkają...

— To ciekawe, ile wilków już wcześniej za mną wysłałeś — mruknęłam pod nosem, na co warknął cicho. Niech ma za swoje. — Oczywiście, nieoficjalnie mówiąc im, kim jestem.

Westchnął ciężko, prowadząc płynnie samochód przez zakorkowane ulice Los Angeles. Musiał tę trasę świetnie znać; jechał bocznymi uliczkami, abyśmy jak najszybciej dotarli na miejsce.

A to, niestety, oznaczało również, że coraz szybciej zbliżaliśmy się do jego rodziny.

— Prosiłem tylko Kylie, aby miała cię a oku — wytłumaczył mi niby spokojnie, ale miałam wrażenie, że słyszę w jego głosie nutę irytacji. — Arthura poznałaś w The Cave, a Alice znasz z pracy. Do tego masz moje wsparcie...

— Więc nikt nie będzie w stosunku do mnie szczery — przerwałam mu po raz kolejny.

Teraz odważyłam się na niego zerknąć. Palce zaciskał mocno na kierownicy, trzymając ją obydwiema dłońmi, a twarz miał nieprzeniknioną. Jednak byłam prawie pewna, że przed chwilą jeszcze widniał na niej grymas gniewu.

— Jesteś prawie tak samo uparta jak ja, kochanie.

Otworzyłam usta, rzucając mu spojrzenie pełne niedowierzania. On nie mógł czegoś takiego powiedzieć, prawda?!

Ale to zrobił.

— Słucham? — wykrztusiłam z siebie, nadal będąc w lekkim szoku.

Obrzucił mnie zadowolonych spojrzeniem, uśmiechając się arogancko.

— Słyszałaś doskonale, Catie — odparł, po czym ponownie skupił wzrok na drodze. — Mamy podobne charaktery, więc pewnie dlatego będziemy się kłócić. A wracając do tematu, przez który się denerwujesz... będą szczerzy. Zawsze tacy są.

Uniosłam z powątpiewaniem brwi. Czy on siebie słyszy?

— Niby dlaczego? Będą się bali mnie obrazić, pewnie myśląc, że doniosę o tym tobie!

— Catie, jesteś słodka, gdy się tak martwisz o takie bzdury — powiedział miękko, skręcając w jakąś spokojną drogę, gdzie nie było już tylu samochodów. Czyżbyśmy wyjeżdżali powoli z miasta? — Nie jestem tyranem, więc moja wataha nie musi się mnie bać. Zawsze mówią to, co myślą. Wolimy sprawy wyjaśniać od razu niż sytuację, w której jakiś niewypowiedziany konflikt się tli. To dużo zdrowsze.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 30, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

CatieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz