Rozdział 7

644 68 7
                                    

Następne dwa dni były ciężkie. Nie wychodziłam praktycznie z domu, próbując się pozbyć poczucia beznadziejności i tej dziwnej tęsknoty, która wywiercała mi dziurę w sercu, pogłębiając przy okazji wyrzuty sumienia.

Tak, nawet ja takowe miałam. Zwłaszcza, kiedy wiedziałam, że zachowałam się podle.

Jednak to nie ostudziło też tych innych uczuć, a wręcz je jeszcze bardziej rozpaliło — byłam wściekła na Michaela. To jego wina, że miałam w głowie taki mętlik. Czy nie mogłam trafić na normalnego zmiennego?! Już naprawdę byłabym w stanie zaakceptować tę głupią więź, która chyba jednak była prawdziwa, ale czy musiała mi wybrać za partnera majętnego, wysoko postawionego wilkołaka?!

    Nie chciałam wychodzić, mając wrażenie, że jeśli tylko to zrobię... to skończę w The Cave. A tam nie mogłam się pokazać, bo Michael uzna to za zaproszenie do dalszych łowów.

Ugh. Zaczynałam nienawidzić to słowo.

— Dawno cię tutaj nie widziałam! — zawołała Caro, kiedy tylko przekroczyłam próg kawiarnii. Stała za blatem, ubrana w swój burgundowy fartuch z logo, a ciemne włosy upięła w wysokiego koka. — Co słychać w wielkim świecie mody?

Gdyby tylko wiedziała, że mam urlop...

— Wszystko w porządku. — Zajęłam jedno z krzeseł przy niej, łapiąc od razu w swoje dłonie menu. Na myśl o czymś słodkim poczułam skurcz ślinianek. To będzie bardzo dobry wybór. — Praca mi się podoba, a przełożona jest wspaniała. Czego mogę chcieć więcej?

Spokoju od pewnego wilkołaka, ale tym nie zamierzałam się z nikim na razie dzielić.

— Chyba się spodobałaś pewnemu facetowi. — Caro mrugnęła do mnie, opierając się przedramionami o blat tuż obok. Uniosłam zaskoczona brwi. — Rick nie przestaje o tobie gadać. Zamierzasz się z nim umówić?

— Nie — odpowiedziałam szybciej niż pomyślałam.

Dlaczego nie? Sama zdołałam zadać sobie to pytanie, zanim wyczytałam je z oczu Caroline. Była chyba równie zaskoczona jak ja, ale nie umiałam wyjaśnić tego wszystkiego. Po prostu... nie wyobrażałam sobie już randki z Richardem, chociaż pewnie to była rozsądna opcja. Jednak stała się nieosiągalna.

— Szkoda. — Caro wygięła usta w podkówkę, patrząc na mnie ze smutkiem, który po chwili przerodził się w ciekawość. — Czyżby było coś o czym nam nie mówisz? Albo... ktoś?

Zmrużyłam oczy, przyglądając jej się uważnie. To było aż tak widoczne czy tylko strzelała? Gabrielle sugerowała, że patrzyłam na Michaela w specyficzny sposób, który mógłby potwierdzać moje zainteresowanie nim, ale...

Wybuchnie mi mózg od ciągłego analizowania. Zdecydowanie ostatnie dni nie działały na mnie dobrze. Bardzo nie chciałam łączyć mojego złego samopoczucia z tą cholerną więzią.

— Raczej nie, po prostu zakończyłam długą relację w Las Vegas i nie chcę na razie zaczynać niczego poważniejszego — odpowiedziałam w końcu, uznając, że powiedzenie części prawdy jest lepsze niż całkowite kłamstwo. Na pewno kiedyś jej to wszystko wyjaśnię, ale dzisiaj nie byłam na to gotowa. — Jeszcze Richard jest z naszego towarzystwa. Nie chcę, aby nieudana randka zniszczyła relacje w grupie.

Pokiwała ze zrozumieniem głową, po czym wzięła się za moje zamówienie na cappuccino. Chociaż raz miałam na tyle szczęścia, że po prostu odpuściła.

— O czym plotkujecie beze mnie?

Odwróciłam się zaskoczona do Ruby, która zajęła z lekkim uśmiechem miejsce tuż obok mnie. Wyglądała znowu idealnie, ubrana w biały, dopasowany kostium, przepasany czarnym pasem.

CatieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz