Rozdział 6

706 62 5
                                    

„Musisz do mnie wrócić. Kocham cię, kociaku. A.N."

„Kończy mi się cierpliwość. Złożyłaś przysięgę. A.N."

Wzięłam oba liściki i zaczęłam je spalać nad zapaloną świeczką. Siedziałam u siebie na kanapie, delektując się zapachem palonego papieru. Nigdy go nie lubiłam, ale gdy pozbywałam się dowodów szaleństwa Nolana... zawsze robiło mi się miłej na sercu.

Powinnam chyba wystąpić o oficjalny zakaz zbliżania. Bałam się jedynie, że jego ojciec nie pociągnie tym razem za sznurki, a ja znowu będę musiała stanąć oko w oko z Aaronem. Już dawno go nie widziałam i miałam nadzieję, że tak jak najdłużej pozostanie.

Warknęłam pod nosem, słysząc dzwonek swojego telefonu. Po wczorajszym wypadzie do baru, liczyłam, że nikt nie będzie próbował się ze mną kontaktować. Reszta naszych znajomych myślała, że to właśnie z Rickiem miałam szybki numerek. Ani ja ani on nie wyprowadzaliśmy ich z błędu, za co byłam mężczyźnie bardzo wdzięczna.

Michael Sherman stanowił zagrożenie. Nie byłam w stanie się przy nim kontrolować, a to mogło doprowadzić do tego, że mu ulegnę. A nie mogłam na to pozwolić! Chociaż nie umiałam wskazać racjonalnego powodu, dlaczego miałabym unikać spędzenia z nim upojnej nocy. Może byłam po prostu zbyt upartym osłem.

Ale nikomu już nie oddam nad sobą kontroli. A Michael na pewno będzie do tego dążył.

— Słucham? — Nie znałam numeru, który do mnie dzwonił. Może to ktoś z pracy?

Oszukuj się dalej, Turner. Doskonale wiesz, kto szuka z tobą kontaktu.

Dzień dobry, moja droga. — Przymknęłam oczy z przyjemności, gdy po kręgosłupie przeszedł mi dreszcz. Teraz mogłam się mniej hamować ze swoimi reakcjami... nie widziałam mnie. — Wyspałaś się?

— A chcesz mnie zaprosić tym razem na śniadanie? — Zaśmiał się cicho w odpowiedzi. Miał cudowny, zachrypnięty śmiech.

Chciałabyś, skarbie? — Przewróciłam oczami. Naprawdę mnie o to pytał? — Cały czas myślę o wczoraj. Dałem ci odejść, chociaż powinienem o ciebie bardziej zadbać. Zabrać stamtąd i...

— Stop! — warknęłam, na co posłusznie zamilkł. — Skąd masz mój numer?! Dlaczego dzwonisz? Tamta sytuacja nie powinna mieć w ogóle miejsca!

Kochanie, wczoraj chyba była bardzo na miejscu? W końcu jęczałaś i przyciągałaś mnie jeszcze bliżej siebie — wymruczał i nie mógł nie usłyszeć jak ciężko oddychałam. Parę brudnych uwag z jego strony i byłam podniecona jak diabli. Jak? — Numer zdobyłem od Williama. My zawsze traktujemy więź bardzo poważnie.

Nie było żadnej więzi. Nieważne, że moje ciało aż się do niego rwało, umysł w sumie także. To nie mogło być wywołane żadną mistyczną siłą!

Poprosiłem go, aby mi udostępnił możliwość kontaktu z tobą — kontynuował spokojnym głosem. — Uznałem, że cię uprzedzę, zanim zapukam do twoich drzwi, które możesz już w sumie otwierać. Przyniosłem ci śniadanie, Catie.

Zacisnęłam zęby. Czy był jakimś pieprzonych Sherlockiem, który doskonale wiedział, że moja lodówka świeciła pustkami?!

Rozłączyłam się ze złością i wstałam, wyrzucając po drodze popiół z listów do kosza. Jeśli będę nieugięta, to może uda mi się załatwić sprawę z Shermanem raz na zawsze. Nie będzie na mnie polował, ani uwodził...

Cholera. Chyba za bardzo mi wczorajsze spotkanie się spodobało, jeśli chociaż przez chwilę się zastanawiałam, czy ta jego obecność w moim życiu była taka zła.

CatieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz